Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

MUKS Lider Świebodzin. Kadrowe trzęsienie ziemi w drugoligowym klubie piłki ręcznej kobiet?

Wiesław Zdanowicz
MUKS Lider Świebodzin - zawodnicy i kadra szkoleniowa
MUKS Lider Świebodzin - zawodnicy i kadra szkoleniowa Wiesław Zdanowicz
Zapowiadając, że w niedzielnym meczu z Handballem 28 we Wrocławiu decydować się będą ligowe losy zespołu MUKS Lider Świebodzin, nie przypuszczaliśmy, jak bardzo. Okazuje się, że nie tylko losy ligowe, lecz wręcz przyszłość zespołu, podstawy jego dalszego istnienia.

Przypomnijmy pokrótce fakty. Był to ostatni mecz drugoligowego sezonu naszych pań. Zespół trenera Jana Kanieckiego zakończył rozgrywki na drugim miejscu. Czy zagra teraz w barażach o wejście na wyższy poziom? Tego nie wiadomo, jak również, czy zagra jeszcze w ogóle.

Trener Jan Kaniecki, jak zwykle poproszony bezpośrednio po meczu o komentarz, zaskoczył swoją odpowiedzią: - Kończy się moja przygoda z Liderem, dziękuję gazecie Dzień za Dniem za wsparcie, jak wygrywaliśmy, i przegrywaliśmy; dziękujemy za to, że byliście z nami zawsze. Pozdrawiamy - zawodniczki i trenerzy wraz z maserem (fizjoterapeutą - dop. red.)! Kadra trenerska i maser kończą współpracę z obecnym zarządem - oznajmił J. Kaniecki.

Niewyraźne sygnały, że coś niedobrego dzieje się w klubie można było dostrzec już kilka tygodni wcześniej, lecz nie układały się one w obraz konfliktu zagrażającego jego istnieniu. Wycofanie się jednego z ważnych sponsorów klubu, nieobecność prezesów na meczach (do zarządu należy finansowe rozliczanie zawodów), odwołanie treningów na hali miejskiej, choć i wcześniej warunki ich przeprowadzania nie były sprzyjające zespołowi, obserwatorzy mogli złożyć na karb zwykłych trudności sportowej działalności. A jednak miały głębsze przyczyny.

Mówiła o tym Jagoda Berenc-Bajan, kapitan II-ligowego zespołu seniorek MUKS Lider Świebodzin: - Ustaliłyśmy z trenerem, że w trakcie ligi nie będziemy tego jeszcze ruszać, że załatwimy to po wszystkim. Każdy wiedział, jaka będzie decyzja trenerów, bo i tak jestem pełna podziwu, że tyle lat trener Jasiu przetrwał, a jeszcze w tym roku także trener Kwiatkowski i nasz masażysta, że przetrwali z tym zarządem.

- Zarząd jest tragiczny ... i, niestety, nie każdy o tym wie. W tamtym roku bardzo chciałyśmy jego zmiany, ale, niestety, obiecane osoby nie podjęły z nami współpracy i zostałyśmy na lodzie z tym samym zarządem. Bardzo byśmy chciały zwołać zebranie i wybrać inny zarząd, ale aktualnie nie mamy takich osób, które by wyraziły chęć pracy w nim.

- Myślę, że każda osoba byłaby lepszym wiceprezesem niż pan Czyż. Na kilka dni przed meczem z Zagłębiem przyszedł na nasz trening i powiedział nam prosto w oczy, że my chyba tego meczu nie wygramy, bo Lubin jest w „gazie”.

- Nie wiem, jak człowiek, który reprezentuje klub, może takie rzeczy mówić zawodniczkom. Ja rozumiem, że tam jego córka gra. Jest super, to jest fajne, że on kibicuje swojej córce, ale ma przed sobą swój klub, więc jeżeli nie chce się cieszyć z naszej wygranej, to chociaż nie powinien wskazywać, że się cieszy z naszych niepowodzeń.

- Jak grałyśmy z Zagłębiem i coś nam nie wyszło, widać było z boku jak się cieszył, ale jak można bezczelnie bić brawo dla rywala, zamiast dla swojego klubu? A po meczu nawet nie przyszedł nam pogratulować, tylko poszedł do przeciwnika, co już było całkowitą porażką. To brak szacunku, i do nas, i do trenerów, do całej kadry szkoleniowej. Nie da się w takim klubie trenować!

- Tamten rok był jakiś znośny, ale co się działo w tym roku, to już było przegięcie... To wiemy tylko my, zawodniczki, i trenerzy. My nawet nie mamy warunków, żeby trenować spokojnie... Trenerzy nie mieli kasy na czas, my za paliwo też nie miałyśmy zwrotów na czas...

- O obiadach, czy innych rzeczach, to nawet nie marzymy. Do badań dopłacamy, do ubezpieczenia dopłacamy. Nawet do niektórych sparingów też - jadąc - musiałyśmy dopłacać. Nie miałyśmy pieniędzy nawet wtedy, gdy jechałyśmy do Koszalina. To są cztery godziny jazdy w jedną stronę. I nawet tam nie dostałyśmy żadnego obiadu. Oczywiście, zwykle jadłyśmy to, co przygotowałyśmy sobie w domu, w pudełkach, każda sama sobie robiła, nie było z tym problemu, ale Koszalin to był nasz najdalszy wyjazd.

- To były grosze, dziesięć, może dwadzieścia złotych, nikt nie robił z tego problemu, że trzeba dołożyć do badań, lecz w innych klubach czegoś takiego nie ma. Ciągle musiałyśmy do czegoś się zrzucać, nawet do tych bluz, które mamy rozgrzewkowe, musiałyśmy się dołożyć i trochę sponsor Ania Sidorowicz nam pomogła, bo tak i tego byśmy nie miały.

- Jak jeździłyśmy na sparingi, to też za własne pieniądze. Zwroty, bo nasza czwórka dojeżdżała z Zielonej Góry, to czasem za sierpień, gdzieś tam w grudniu dopiero dostawałyśmy pieniążki. Później takie sumy się robiły, że nie wiedziałyśmy, czy dostaniemy, czy nie.

- Tak samo było np. z plakatami, które trzeba było rozwiesić na mieście, to też nigdy na to pieniędzy nie było. Ogólnie na nic podstawowego, nie mówiąc już o szacunku do trenerów. Były nawet pretensje o to, że w sierpniu rozpoczęłyśmy sezon przygotowawczy, bo powinnyśmy we wrześniu, a nie w sierpniu.

- Wiadomo, cały zarząd jest, a tak naprawdę trener Jasiu pełni rolę, i trenera, i organizatora turniejów, czy osoby pozyskującej sponsorów, załatwiającej jakieś pieniążki dla nas na paliwo, bo prezes Czyż powiedział, że nie będzie tego robić, że nie musimy dojeżdżać, albo tylko na mecze. To jest ciężki, ciężki temat. Moje opinie nie są odosobnione. Dziewczyny mają takie same, a nawet bardziej krytyczne oceny niż moje.

- Wiceprezes Czyż zarzucił nam i naszym bliskim niewłaściwy stosunek do siebie? Faktycznie, narzeczony zawodniczki zdenerwował się, jak zobaczył, że co mecz wyjeżdżamy, nawet daleko, i nie mamy nic do zjedzenia, tylko to, co sobie ugotujemy, a tu przyjeżdża drużyna przeciwniczek i on, raz ciach, załatwia - nawet jeśli to nie jest za jego pieniądze - pizzę, czy jakiś obiad po meczu. Z kolei moja mama się zdenerwowała, ponieważ jego córka nas wyzywa cały czas, i to cała liga o tym wie, że ona jest taka, a nie inna, i że nie ma kultury. My ogólnie to sobie odpuszczamy, ale nasi bliscy kochają nas i, po prostu, muszą coś odpowiedzieć. I wtedy robi się z tego zadyma.

- Wiadomo było, że ostatnie dwa mecze trenerzy Kaniecki i Kwiatkowski mieli nie grać, bo nie dostali wynagrodzenia i my już byłyśmy zdecydowane, że my też nie zagramy, bo jesteśmy drużyną i nawet jeśli zarząd będzie miał nową koncepcję i będzie chciał nowych trenerów, to my nie będziemy się w to angażować, bo my stoimy za nimi murem, chcemy z nimi trenować, bo nam się z nimi dobrze pracuje i nie będziemy jakąś nową koncepcją zarządu. Wygląda to tak, jakby prezesi chcieli rozwalić to, co budowaliśmy tyle lat.

- Trenowałyśmy, bo kochamy to, co robimy, ale, niestety, każdy ma już jakieś obowiązki, rodziny i nie da się spełniać swoich pasji, a jeszcze do tego dopłacać... Jesteśmy naprawdę zgranym zespołem i nie wyobrażamy sobie innych trenerów, bo trener Jasiu jest z nami od zawsze i nie chcemy innego.

ZAPIS ROZMÓW O LIDERZE

Rozmowa ze Sławomirem Pawlakiem, prezesem MUKS Lider Świebodzin
- Halo!
- Halo!
- Dzień dobry, Wiesław Zdanowicz, Tygodnik Dzień za Dniem
- Dzień dobry!
- Panie Sławku, mam pytanie. Coś się dzieje w klubie, bo Jan Kaniecki już nie pracuje po wczorajszym meczu (z Handballem 28 Wrocław - dop. red.)...
- Nie, nie. Jasiu pracuje jeszcze. Jasiu do końca tego sezonu pracuje...
- Ale sezon wczoraj się skończył. Nie wiem...
- No, do końca tego sezonu pracuje. I od nowego sezonu normalnie ruszamy...
- Ale...
- No, zobaczymy jeszcze, jak będzie wyglądać sytuacja, bo z Jasiem musimy porozmawiać
- Aha. Na razie decyzji takiej ze strony zarządu nie było, że...
- Nie...
- ... się rozstajecie.
- Nie!
- Nie? Bo wczoraj w komentarzu pomeczowym napisał, że na tym się kończy jego przygoda z Liderem.
- Nie, nie. Bo po prostu... nieraz bywa sytuacja taka, w której wyjdą jakieś nieporozumienia, prawda? Ale trzeba radzić ochłodę, trzeba trochę, no, wziąść (tak w oryginale - dop. red.), że tak powiem, na spokojnie, na pewne rzeczy... Ja na razie nie myślę, żeby rezygnować ze współpracy, ale zobaczymy. Życie jest takie, a nie inne, różne mogą być scenariusze, natomiast w tej chwili, po prostu, sezon się skończył i na drugi sezon myślimy o tym, żeby dalej pracować...

Rozmowa z Januszem Czyżem, wiceprezesem MUKS Lider Świebodzin
- Pan Kaniecki w pomeczowym komentarzu poinformował, że kończy się jego współpraca z klubem. O co tu chodzi?
- Pan Kaniecki nie przyjął warunków nowych. Jego decyzja jest jaka jest i trzeba to uszanować.
- Były korzystne, niekorzystne; jakiś powód był, że ich nie przyjął?
- No, to już on musiał ocenić. On postawił takie warunki, których klub nie mógłby w tej chwili spełnić.
- Konkretnie, to on postawił warunki, czy raczej klub jemu?
- Klub nie postawił warunków, klub przedstawił sytuację, to on postawił warunki, że musi być spełnionych kilka rzeczy. No, i po naradzie z zarządem decyzja taka, że niestety, na dzień dzisiejszy my nie możemy spełnić tych wszystkich warunków. Pan Kaniecki powiedział, że w takim razie on odchodzi.
- Wiemy, że cała kadra szkoleniowa nie chce dalej współpracować z obecnym zarządem?
- Ja nie wiem, ani prezes Pawlak nic nie mówił na ten temat, ze mną też nikt nie rozmawiał. Pan Kwiatkowski w rozmowie ze mną nic nie wspominał. Nic nie wiem, że rezygnuje pan Błażków, masażysta. Inni zatrudnieni trenerzy też nie mówili, że rezygnują. Sądzę, że pan Kaniecki może chciałby, żeby oni zrezygnowali.
- Zawodniczki mają również wiele zarzutów wobec pana.
- Jakich zarzutów, o czym mówimy?
- Po meczu poszedł pan gratulować zespołowi córki.
- Ależ absolutnie, to jest kłamstwo. To jest bzdura. To są wymysły - nie wiem, czy zawodniczek, czy rodzin zawodniczek. Jeżeli bym patrzył na Lidera przez pryzmat Zagłębia Lubin, to myślę, że dobrze, dlatego, że wzorce można by było przenieść na nas. One grają w ekstralidze. Co do zwrotu za paliwo, ja powiedziałem, stanowisko zarządu było takie: jeżeli będziemy mieli pieniądze na ten cel, będziemy zwracali za dojazdy na treningi. Był taki okres, że te pieniądze zwracaliśmy. Poinformowałem trenera, że trzeba to wstrzymać - chyba, że one załatwią sponsora, czy ewentualnie trener pomoże i zwroty będą następowały. Z tego, co wiem, pan Kaniecki załatwił sponsora i dziewczyny dostawały.
- Chciałoby się być w pierwszej lidze i taki cel mieliśmy. I dziewczynom powiedziałem, i trenerom: naszym celem jest pierwsza liga, bardzo proszę! Natomiast to, że one mówią, że nie mają warunków do trenowania? Ja tu pewnych rzeczy nie rozumiem, dlatego, że Lider opłacał, że sponsor opłacał dla nich godzinę komercyjną hali. To są pieniądze. To nie jest tak o! Ja rozumiem, mieć wygórowane ambicje i pretensje do całego świata. Że się nie jest pępkiem świata, no to trudno, co ja mogę za to? Realia klubu są takie, jakie są. A jeżeli kogoś boli, że moja córka gra w Zagłębiu Lubin, no to co ja za to mogę? Uważam, że powinniśmy się cieszyć, że nasze dziewczyny grają i grały w Jeleniej Górze, i grały w SMS-ie w Płocku, i są w Zagłębiu Lubin. Nie tylko moja córka...
- Ja miałem koncepcję stworzenia tutaj SMS-u na bazie SMS-u szkolenia piłki ręcznej dziewcząt. Rozmawiałem z posłami, nakreślałem sytuację naszym rajcom. No, na razie jest jakby cisza. A koncepcja jest i myślę, że to by była dość fajna sprawa, bo my mamy tutaj takie zaplecze, jeśli chodzi o organizację, natomiast dziwię się, że zawodniczki podnoszą głos w tej kwestii, gdzie nie mają racji. Nie chciałbym przytaczać sytuacji, jaka była po meczu z Zagłębiem, jak się zachowały zawodniczki Lidera, jak się zachowała rodzina co niektórych zawodniczek, bo to jest bardzo ciekawe i uważam, że tu jakby tkwi problem tych zawodniczek, które właśnie mają pretensje, że nie dojeżdżają, że im się nie płaci. Powiem inaczej: zawodniczki z Lubrzy też dojeżdżają, jednak nie występują z takimi żądaniami. Powiem jeszcze inaczej: za ubezpieczenie to jest kwestia dwudziestu złotych, ja płacę córce w Zagłębiu 340 zł. I teraz, o czym my mówimy?
- Mówimy o tym, że konflikt jest i pytamy w jakim kierunku to pójdzie.
- Z mojej strony nie ma żadnego konfliktu dlatego, że ja nie patrzę na te panie. Ja patrzę na te dzieci i młodzież, która gra - myślę o szkole podstawowej i ponadpodstawowej. Jesteśmy klubem amatorskim. Chciano zrobić z Lidera, wymusić, klub zawodowy, domagając się jakiś tam kwot pieniężnych za tą grę. Chcę powiedzieć jasno: Lider jest klubem amatorskim. Jeśli pan Kaniecki zakomunikował, że dalej nie będzie prowadził Lidera, do końca tego miesiąca rozliczamy się z panem Kanieckim, i dalej będziemy w zarządzie debatować nad tym, jaki kształt ma mieć druga liga, w jakim kierunku idziemy, czy są działacze do tego. Taka jest moja puenta tego wszystkiego. Myślę, że Lider się nie rozleci, że będzie narybek. Jedni odchodzą, drudzy przychodzą.

Post Scriptum
Liderki: - My naprawdę nie mamy nic, ani do Zagłębia, ani do córki wiceprezesa MUKS Lider Świebodzin. To naprawdę po nas spływa. Chodzi nam tylko o postępowanie wiceprezesa. Nikomu nie zazdrościmy, ani nie życzymy źle.

Więcej wiadomości w tygodniku papierowym „Dzień za Dniem” lub na www.prasa24.pl. Aktualny numer w każdą środę.
Zajrzyj też na Facebooka Dzień za Dniem

od 12 lat
Wideo

Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na swiebodzin.naszemiasto.pl Nasze Miasto