Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pasją 11-letniego Oskara Kowalczyka jest pierwsza pomoc i resuscytacja. Chłopiec zdobył sam ogromną wiedzę

Renata Zdanowicz
Renata Zdanowicz
Kiedy prowadzi resuscytację, ugniata „dorosły” fantom, daje tym przykład, że każdy tak może zrobić. Oskar ma 
przekonać dorosłych i to robi
Kiedy prowadzi resuscytację, ugniata „dorosły” fantom, daje tym przykład, że każdy tak może zrobić. Oskar ma przekonać dorosłych i to robi Renata Zdanowicz
Jako siedmiolatek Oskar Kowalczyk ze Świebodzina przyszedł na kurs dla młodzieży. Po pół roku zajęć dostał certyfikat, który dowodzi, że potrafi udzielić pierwszej pomocy w resuscytacji, urazach i zachorowaniach. Co robi w wieku 11 lat?

Oskar i Paweł poznali się na placu zabaw. Szybko okazało się, że mają wspólne zainteresowania. Chłopcy fascynowali się ratownictwem medycznym. Mimo, że są dopiero uczniami szkół podstawowych, z powodzeniem prowadzą pokazy udzielania pierwszej pomocy. Przedstawiamy Oskara Kowalczyka.

Oskar ma 11 lat. W wieku pięciu lat zabierał rękawiczki od kosmetyczki, do której chodziła mama. Później zaczął odwiedzać sklep medyczny. - Niektóre produkty kupowałem, a przeterminowane dostawałem - wspomina Oskar. Swoją kolekcję przedmiotów stosowanych w ratownictwie medycznym zaczął od małej torby, gdzie był zestaw opatrunkowy. Teraz ma w domu profesjonalny plecak i ubrania, deskę ortopedyczną, dwa fantomy i szkoleniowy defibrylator AED.

Oskar demonstruje dwie postacie: fantom dorosły i fantom 3-miesięcznego dziecka. W plecaku zgromadził podstawowe przyrządy reanimacyjne, worki ambu, sterylne rękawiczki, okulary, ampułki z solą fizjologiczną, środki odkażające, preparat do oczyszczenia ran, zestawy opatrunkowe oraz przyrządy diagnostyczne: ciśnieniomierz, stetoskop i glukometr.

To jest plecak przeznaczony do zestawu PSP R1 używanego przez państwową i ochotniczą straż pożarną. - Ja kupiłem sam plecak i go delikatnie zmodyfikowałem, uzupełniając go o kilka rzeczy. Prawidłowy zestaw powinien mieć na wyposażeniu butlę z tlenem, ale nie widzę takiej potrzeby do celów w jakich ja używam plecaka - tłumaczy Oskar.

Całe to wyposażenie chłopiec ma swoim pokoju. Jak z niego korzysta? Ostatnio w szkole podstawowej nr 2, do której uczęszcza Oskar, był bity rekord jednoczesnej resuscytacji w ramach akcji WOŚP. - Większy fantom się przydał, użyczyłem go szkole - mówi Oskar. Wiemy też, że chłopiec przez kilka dni prowadził szkolenia dla rówieśników, którzy przygotowywali się do bicia rekordu. - Większość osób była średnio chętna, ale byli też tacy, którzy chcieli to robić na okrągło - podkreśla Oskar. Przyznaje, że dzieci brzydziły się wykonywać wdechy ratownicze bezpośrednio na fantomie, mimo stosowania środków odkażających. Za to wcześniejsze pokazy na świetlicy szkolnej dla dzieci młodszych spotkały się z dużo większym zainteresowaniem.

Szkoła to nie jedyne miejsce, gdzie młodociany ratownik dzieli się swoją wiedzą i umiejętnościami. Razem z kolegą Pawłem prowadzili pokazy dla dzieci i dorosłych na festynie katolickim przy parafii pw. Miłosierdzia Bożego oraz na wielu innych festynach w Świebodzinie i okolicy.

Jak ludzie reagują na drobnego chłopca, który profesjonalnie pokazuje na czym polega resuscytacja? - Dorośli odbierają mnie pozytywnie, dzieci również są zainteresowane - przyznaje Oskar. - Na pokazach rozdajemy opaski odblaskowe, rozkładam plecak i fantomy do resuscytacji, ale gdyby coś się stało, to drobnej pomocy medycznej też mogę udzielić - mówi ratownik.

Pani Anna wspomina też, że był taki etap, kiedy kupowała synowi serca, wątróbki a on siedział przy biurku i te wnętrzności kroił. - Robiłem prowizoryczne przeszczepy, serduszko łączyłem z wątróbką i zszywałem - opowiada mały chirurg.

Patrząc na umiejętności 11-letniego chłopca i jego stan posiadania pytamy, czy to już wszystko, co chciałby osiągnąć w domowym ćwiczeniach. - Chciałbym kupić fantoma do ARS, czyli do zaawansowanych czynności resuscytacyjnych. No, i wtedy musiałbym rozbudować plecak o laryngoskop, zestaw do intubacji, do wkłuć dożylnych - wylicza Oskar.

Zdradza nam także swoje plany o zamiarze nauki w szkole średniej. Jego wybór pada na profil biologiczny w liceum ogólnokształcącym lub na kierunek ratownictwa medycznego aż w... Łańcucie. Co na to mama nastolatka? - Jak będzie trzeba, to się przeprowadzimy - zapewnia pani Anna. Mama dodaje z uśmiechem, że syn po skończeniu szkoły podstawowej będzie miał 14 lat. - Będzie jeszcze dzieckiem, dlatego jeszcze będę z nim i zawsze będę go wspierać.

Gromadzenie sprzętu ratowniczego jest kosztowne. - Wydatkami dzielimy się z resztą rodziny. Jak jest jakaś okazja, wiemy co kupić Oskarowi. Choć są to coraz kosztowniejsze prezenty - przyznaje z uśmiechem pani Anna. - Od dziecka wiedziałam, że lubi książki biologiczne czy gry, rozkładane modele człowieka. Od innych dzieci w prezencie też dostawał np. strzykawki. To pasja, która zrodziła się we wczesnym dzieciństwie i trwa. Pewnie też dzięki temu, że może mieć takie rzeczy.

W 2014 roku Oskar zdobył certyfikat ukończenia kursu pierwszej pomocy w resuscytacji, urazach i zachorowaniach. Łącznie na kursie spędził 26 godzin. Pani Anna jest nauczycielką w świebodzińskim LO. - Wiedział, że u mnie w szkole uczniowie przygotowują się do konkursu z pierwszej pomocy, który zawsze jest pod koniec roku szkolnego. Zaczął ze mną przychodzić na zajęcia popołudniowe do szkoły, a później do straży pożarnej. I tak z rozpędu oboje znaleźliśmy się na kursie, chodziliśmy przez pół roku co środę po dwie godziny. Był mały, ale wiedzę miał podobną do całej reszty kursantów. Czasem było śmiesznie, bo starsi mogli sobie z niego zrobić „ofiarę” i było im łatwiej na nim się uczyć.

Od wielu lat półroczne kursy z pierwszej pomocy, w ramach powiatowego konkursu „Uratuj życie”, prowadzi Ireneusz Woźniak, ratownik medyczny. Teorię uczniowie poznają w szkole a na zajęcia praktyczne przychodzą do straży pożarnej. Na te zajęcia przychodzi młodzież z gimnazjum, ze szkół ponadgimnazjalnych i liceum. Co roku wiedzę zdobywa w ten sposób 40 wybranych uczniów.

- Pewnego razu zjawiła się u mnie mama Oskara i powiedziała, że jej 7-letni syn interesuje się ratownictwem. Zobaczyłem, że chłopak ma profesjonalną torbę, defibrylator. Przyznał się, że nie ma wystarczającej wiedzy - opowiada I. Woźniak. - Przychodził z mamą na te kursy kilka lat, aż się znudził. Bo trzeba wiedzieć, że ja powtarzam tę samą wiedzę co roku dla innej grupy.

To właśnie I. Woźniak często proponuje Oskarowi wyjazdy na różne ćwiczenia, zawody strażackie. - Zbyt często dorośli ludzie mają blokadę do udzielania pierwszej pomocy. Wykorzystałem młody wiek Oskara i jego drobną posturę. Kiedy prowadzi resuscytację, ugniata „dorosły” fantom, daje tym przykład, że każdy tak może zrobić. Dorośli nie mogą już się zasłaniać tym, że nie mają siły. To, co robi Oskar, jest kwestią techniki a nie siły. Brałem go na różne pokazy, gdzie dostawał gromkie brawa.

Pod koniec wakacji Oskar zrobił kurs młodszego ratownika WOPR. - Temperatura w nocy spadała do 9 stopni, a ja go zawoziłam nad jezioro codziennie rano. Miewał chwile słabości, czasem nawet chciał, żebym go szybciej zabrała, ale byłam z nim, wspierałam i dał radę - mówi mama chłopca.

Oskara interesują też samoloty, lubi latać - grać na symulatorach. I z tej dziedziny też ma dużą wiedzę.

W środę, w tygodniku "Dzień za Dniem" przedstawimy Pawła Chorążyczewskiego, 14-latka, kolegę Oskara, z którym razem uczestniczą w pokazach.

ZOBACZ TAKŻE: Resuscytacja krążeniowo-oddechowa

Więcej wiadomości w tygodniku papierowym „Dzień za Dniem” lub na www.prasa24.pl. Aktualny numer w każdą środę.**Zajrzyj też na Facebooka Dzień za Dniem**

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na swiebodzin.naszemiasto.pl Nasze Miasto