MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Krzysztof Linart z Wągrowca, policjant i pasjonat gór, wystąpił w teleturnieju "Jeden z dziesięciu". "To cały czas stres"

Alicja Tylkowska
Alicja Tylkowska
arch. Krzysztofa Linarta
Krzysztof Linart z Wągrowca miał marzenie - jedno z kilku - spełnił je i to, jak powiedział, dla niego liczy się najbardziej. Zapytaliśmy pana Krzysztofa o udział w znanym programie "Jeden z dziesięciu".

Marzenia należy realizować. Wie o tym doskonale Krzysztof Linart z Wągrowca, który jedno ze swoich spełnił. Był to udział w popularnym programie telewizyjnym "Jeden z dziesięciu", który, od lat, prowadzi znany i lubiany prezenter, Tadeusz Sznuk. Niestety, uczestnik nie dostał się do finału, jednak nie przejmuje się tym faktem. Najważniejsze dla niego jest to, że spełnił jedno z marzeń.

Krzysztof Linart pracował kiedyś, jako urzędnik w Zakładzie Gospodarki mieszkaniowej, angażował się w sprawy kościelne, głównie pielgrzymkowe. Jak sam powiedział, jest osobą otwartą i łatwo nawiązuje kontakty. Ukończył Wyższą Szkołę Bezpieczeństwa - licencjat i studia magisterskie z bezpieczeństwa narodowego. Po studiach rok spędził w Wojskach Obrony Terytorialnej. Po WOT-cie przyszedł czas na Politechnikę Poznańską, gdzie obronił tytuł inżyniera. Obecnie jest policjantem.

"Jeden z dziesięciu", to nie jest łatwy program. Nagrania do niego realizuje oddział Telewizji Polskiej w Lublinie. Krzysztof Linart opowiedział nam o emocjach i ogólnym występie w telewizji. To, że nie poszło zbyt dobrze naszemu bohaterowi, wcale go nie stresuje.

- Może to dziwnie zabrzmi, ale pytania były banalne. To, w połączeniu ze stresem, dało dziwną mieszankę. Nie chciałem palnąć czegoś głupiego i wyszło, jak wyszło.

Udział w teleturnieju był przypadkowy. Pan Krzysztof pojechał z kolegą na casting - koledze zabrakło jednego punktu, by się zakwalifikować do programu, a pan Krzysztof przeszedł. Jak powiedział od jakiegoś czasu w myślach marzył, by stanąć za telewizyjnym "pulpitem" i powalczyć wiedzowo.

- Casting odbył się w Poznaniu. Jak się okazało, można tam po prostu przyjść, bez żadnego zgłoszenia. Chętnych "przesłuchuje" jednoosobowa komisja - jest 20 pytań, trzeba odpowiedzieć na 17, czy 18 z nich. Po prawidłowych odpowiedziach jest się zakwalifikowanym do programu, a później pozostaje czekanie na swoją kolej. Ja czekałem ok. roku. Chętnych było bardzo dużo. Jeśli się nie uda, to można startować po raz kolejny.

Udział w castingu jest darmowy. Koszty dojazdu na nagranie i nocleg są zwracane. Sam udział w programie jest bardzo emocjonujący. Na panu Krzysztofie ogromne wrażenie zrobiła postać prowadzącego, czyli Tadeusza Sznuka.

- Pomijając ogólny stres - i to wszystkich - osobiście byłem pod ogromnym wrażeniem pana Tadeusza Sznuka. To naprawdę człowiek, taki "10 na 10". Pełen profesjonalizm. Nic, co widzimy w telewizji, że jest taką oazą spokoju, nie jest przerysowane. Wiadomo, że podczas nagrania nierzadko są potknięcia, czasem trzeba cos powtórzyć, to Sznuk podchodzi do tego w pełni zawodowo. Do uczestników i ludzi z obsługi podchodzi niemal "po ojcowsku" - spokojnie, bez nerwów i jakiegoś spięcia. Tworzy rewelacyjną atmosferę. Emocje uczestnika zmieniają się jednak, kiedy usłyszy pytanie skierowane do siebie <śmiech>

Jak stwierdził Krzysztof Linart, występ, to właściwie cały czas stres, by nie powiedzieć czegoś, za co trzeba byłoby się wstydzić. Pytania są z mnóstwa różnych dziedzin, właściwie nie wiadomo w ogóle, z czym trzeba będzie się zmierzyć. W przypadku pana Krzysztofa, jak powiedział wcześniej, stres wziął górę. Okazało się później, że znał odpowiedzi, ale zdenerwowanie podpowiadało mu co innego.

Występ w programie telewizyjnym, to było jeden z punktów planu "na życie". Krzysztof Linart ułożył sobie rozkład pewnych założeń, by kilka z nich spełnić przed 30-tką.

- Zaplanowałem sobie przed ukończeniem 30 roku życia, który już w czerwcu tego roku, udział w półmaratonie w Poznaniu - to się udało. Występ w teleturnieju - również. Teraz jest policja. Powoli wszystko spełniam. Wydaje mi się, że praca w policji, to już taka ostateczność, ale, jak mówiłem, jestem otwarty. Być może za 10 - 15 lat, coś się zmieni. Zobaczymy, jak życie się potoczy. Być może jeszcze będę się jakoś realizował dalej.

W życiu pana Krzysztofa duże znaczenie ma kościół i... góry. Wzięło się to głównie z wychowania. To także wielokrotne uczestnictwa w świętach młodych, pielgrzymkach, czy - już później - pomocy w organizacji pielgrzymek.

- Ma to dla mnie duże znaczenie. Tak naprawdę większość przyjaciół poznałem właśnie na pielgrzymkach i są to bardzo cenne znajomości i przyjaźnie. Swoją żonę poznałem również podczas takiej - bez jej wsparcia nie byłoby mi tak łatwo się spełniać. Razem realizujemy się w pasji do gór. Rozpoczęliśmy nawet program Korona Gór Polski - 28 szczytów, rozłożonych w całym kraju - najwyższe szczyty poszczególnych pasm. Należy je, po prostu, zdobyć. Najbliższe jednak mojemu sercu są Tatry.

Podsumowując rozmowę Krzysztof Linart oznajmił, że ma ochotę wystąpić po raz kolejny w "Jeden z dziesięciu", ale na realizację tego pomysłu trzeba będzie nieco poczekać. Jednak bardzo chciałby wygrać ten program, więc...po prostu trzymamy kciuki.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Tatiana Okupnik tak dba o siebie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wagrowiec.naszemiasto.pl Nasze Miasto