- Ogłaszamy ostatni dzień zdjęciowy do filmu „Law Law Law” - mówi Jarosław Marek Sobański z Zielonogórskiego Zagłębia Kabaretowego. - I tym to właśnie spotkaniem chcieliśmy podziękować wszystkim, którzy przyłożyli się do naszego filmu. I choć jest on bardzo niskobudżetowy, to i tak potrzebował on jakiegoś budżetu...
Okazuje się, że gdyby nie wsparcie m.in. urzędu marszałkowskiego, miasta, lokalnych firm, produkcja mogłaby nie dojść do skutku. Bo każdy z urzędów dołożył ok. 20 tys. zł.
Tyle formalności, a jak to z tym filmem w ogóle było?
- Wszystko zaczęło się od scenariusza sztuki teatralnej „Law Law Law” autorstwa Władka Sikory - mówi Tomasz Łupak (z kabaretu Zachodni). - Tekst powstał w latach 80. Reżyserowałem to w wersji scenicznej i wydawało mi się, że to jest świetny scenariusz na film. Długo namawiałem Władka Sikorę, żeby on to zrobił. Nie chciał się zgodzić. W końcu zaproponowałem, że podejmę się reżyserowania.
Fabuła jest pełna zwrotów akcji i nie zdradzimy przed premierą szczegółów. Możemy jednak powiedzieć, że jak sam tytuł wskazuje, króluje w nim miłość. A w filmie? Tuzy polskiego kabaretu: Joanna Kołaczkowska, Dariusz Kamys, Władysław Sikora, Ewa Błachnio i wiele, wiele innych.
- W filmie gram kobietę, którą gram zresztą od lat, czyli niedobrą żonę - śmieje się Joanna Kołaczkowska. - Nie mam litości dla nikogo i jestem zła. Wcześniej, kiedy „Law Law Law” wystawiana była jako sztuka, grałam Marysię. A teraz, chyba z uwagi na lata, przypadła mi rola matki. Nie jest źle. Dobrze, że nie wiedźmy...
- Obsada jest duża i szeroka, ale im nas więcej, tym weselej - śmieje się T. Łupak. - Ten film robimy przede wszystkim dla przyjemności. A jeśli będzie dobry? Na pewno będzie, bo są przepiękne zdjęcia, plenery i aktorzy grają fantastycznie. Zaczęliśmy zdjęcia od Zielonej Góry i do niej też na finał wracamy.
- Jak widać już dziś zainteresowanie filmem jest przeokrutne - śmiał się prezydent Janusz Kubicki, kiedy przed konkatedrą pw. Św. Jadwigi Śląskiej, w miejscu ostatnich zdjęć, zebrała się... spora grupa.
- Żeby zobaczyć nasz film już przyjeżdżają wycieczki - dodał ze śmiechem Jarosław M. Sobański - To akurat emeryci z Niemiec. Być może nawet dla nich film przetłumaczymy i damy tytuł: „Liebe, Liebe, Liebe”!
Żarty, żartami, ale mimo wielkiego poczucia humoru twórców praca przy tworzeniu filmu to nie zawsze była bułka z masłem. Same zdjęcia trwały piętnaście dni, a teraz zacznie się żmudny montaż.
- Wyrobiliśmy się z zapałkami na oczach - śmieje się reżyser produkcji, Tomasz Łupak. Dlaczego naszym twórcom wciąż chce się coś robić?
- Jako środowisko jesteśmy twórczy i kreatywni - dodają kabareciarze. - Pokazujemy światu, że dajemy radę, mamy ciągle nowe pomysły. Jesteśmy wszechstronni, bo kto nam zabroni? A naszych artystów kabaretowych nie trzeba było długo namawiać do zagrania w tym filmie. Bo to jest naprawdę wyjątkowa rzecz.
Pytanie najważniejsze: kiedy premiera filmu? - Premiera filmu będzie, kiedy będzie premiera filmu - śmieje się reżyser. - Wcześniej się nie uda.
Udało nam się dowiedzieć, że ta może nastąpić jeszcze na początku przyszłego roku. Teraz trzeba czekać.
Jak czytać kolory szlaków turystycznych?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?