Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bal „U Wierzby” z prezesem, burmistrzem i plebanem. Dzisiaj takich imprez już nie ma!

Wiesław Zdanowicz
Wiesław Zdanowicz
Kresowe biesiady, śpiewy i tańce z udziałem repatriantów i ich potomków
Kresowe biesiady, śpiewy i tańce z udziałem repatriantów i ich potomków Wiesław Zdanowicz
Wbrew powątpiewaniu wielu świebodzinian, którzy niedowierzali zapałowi ówczesnego prezesa, Ludwika Zalewskiego, Biesiada Kresowian w lokalu „U Wierzby” doszła do skutku. Osiemnastego października 2008 roku lokal wypełnił się do ostatniego miejsca. Zaproszenie do wspólnej zabawy, dla której często nie znajduje się już teraz miejsca i czasu, przyjęli mieszkańcy naszego powiatu - od repatriantów po ich dzieci.

A bal był wyjątkowy, prawdziwie kresowy

Okazało się, że wszyscy znają te same piosenki, chętnie śpiewane gremialnie w trakcie balu, jak i mają tożsame upodobania taneczne. Spełniła się zatem wtedy tęsknota prezesa za integracją środowiska. Wyrażano też nadzieję, że bale będą kontynuowane w przyszłości.

Dodajmy, że biesiada była dla wielu uczestniczek nieoczekiwaną okazją do przebrania się w wieczorowe kreacje. A bal był wyjątkowy, prawdziwie kresowy, taki, jak o nich na Dniach Świebodzina w 2002 roku opowiadał Wincuk, czyli popularny wilniuk, z którym wtedy rozmawialiśmy. Warto tę rozmowę przeczytać!

Wie każdy psiuk, co znaczy Wincuk

- Kilkanaście procent świebodziniaków wywodzi się z Wilna i okolic tego miasta. Patrząc na tych wszystkich ludzi, którzy przyszli dzisiaj posłuchać Wincuka (ze sceny na Błoniach podczas Dni Świebodzina 2002), dostrzegamy, że z wielką przyjemnością sobie przypominają, jak to babcia rozmawiała, dziadek, a wielu z nich przecież z mlekiem matki wyssało ten cudownie rozśpiewany język.

Noż widzę, kochanienki, jak się wszystkie uśmiechają, żesz panie mój, nawet tupczą nogami na miejscu, to znaczy chcą potańcować, pośpiewać, bo ta melodyjka przyleciała z Wilna. A jak inaczej może być? Toż to zostawszy sie, jak to mówią, wysmoktane z krwią matki.

Kochanieńkije wy moje, mamuśka, ojciec, co - jak to mówią - włożą do dzieciuka, to dzieciuk potem korzysta z tego. Cudów nie ma! - Za to patrzę, że oni rodzicieli głaskają i lubią jak nie wiadomo co. I bardzo szkoda tylko, że tak daleko żyjem.

Toż to panie moj prawie tysiąc kilometrów w jedna strona, żeby tutaj przybywać. Siedemnaście godzin jechawszy, jechawszy, ale do was kochanieńkije świebodzianie, to już wzięli i zwalili sie na głowę, jak to mówią..., to znaczy "Zgoda", która tancuje uśmiechnęwszy się.

- I tu fenomen, bo wszystkie młodziaki w zgodzie mówią, że nie ludowa muzyka, że tylko dla starych.
- Nieprawda, zobaczcie "Zgoda" jak nasza wygląda. Od czternastu lat do dwudziestu pięciu, sama młodzież, która teraz egzaminy zdaje.

Odkazali się od egzaminów, odprosili się na jeden dzień i przylecieli tu wystąpić. A podlecą w poniedziałek, znowusz egzaminy będą dalej składali. I przyjechali też kobietki seniorki, to nasza "Sużawnianka", która śpiewa to, co babulki śpiewali, dziadulki, to co na sercu u nich jest.

- Widzieliśmy was w Mrągowie na festiwalu kresowym w telewizji. Wszystkich zachwycił wasz występ, chociaż przekaz telewizyjny nie był najlepszy. Zniekształcone dźwięki...

- A z drugiej strony, kochaniutki, to trochę wytnie sie, troszeczke wyrzuci sie co nie podoba sie. Telewizja zostaje sie telewizją. A z drugiej strony wiecie, kochanieńki, na dzień dzisiejszy liczą sie jak największe festiwale, oni zaś kosztują pieniędzy a pieniędze daje telewizja. To swoje wymogi też mają, co ty zrobisz! Jak to mówią, wyżej tego, kochanieńki, nie podskoczysz.

A osiem lat już razem z Agatą Młynarską i naszą Anią Adamowicz prowadzimy te właśnie sympatyczne festiwale piosenki kresowej. Także już od dwudziestu dwóch lat prowadzę, ciągle każdego roku, naszego "Kaziuka" sympatycznego w Lidzbarku Warmińskim. Tam też już, jak to mówią: każda babuleńka, każdy mężczyźniuk i każdy psiuk wie, co to znaczy Wincuk - bałbaturszczyk z Pustaszeszków.

- A Wincuk jak naprawdę się nazywa?
- Prawdziwnie to jestem Dominik Kuźniewicz. Kuźniewicz już to nazwisko a Dominik kochanieńki to kiedyś jak rodził sie w taki dzień tak i chrzcili. Na Dominika 4 sierpnia urodził sie, Dominikiem został!

Pobierz

Jak korzystać z aplikacji, by otrzymywać informacje z miasta i powiatu? To proste!
Po wejściu w aplikację w prawym górnym rogu w menu wybierz swoje miasto.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na swiebodzin.naszemiasto.pl Nasze Miasto