Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Cała instalacja gazowa w budynku wymaga wymiany. Jak to możliwe, że przegląd roczny sieci nie wykazał żadnych nieszczelności?

Renata Zdanowicz
Renata Zdanowicz
Dwa tygodnie po przeglądzie instalacji mieszkańcy poczuli na klatce schodowej ulatniający się gaz
Dwa tygodnie po przeglądzie instalacji mieszkańcy poczuli na klatce schodowej ulatniający się gaz Wiesław Zdanowicz
Mieszkańcy jednego z budynków przy ul. 3 Maja w Świebodzinie przez dwa tygodnie nie mieli gazu. Awaria została usunięta, ale instalacja jest cała do wymiany. Lokatorzy nadal boją się, że gaz może wybuchnąć.

Po 9 dniach przebywania w nieogrzewanym mieszkaniu, bez ciepłej wody i możliwości przygotowania jedzenia, jedna z mieszkanek postanowiła zadzwonić do naszej redakcji. - Wróciliśmy z pracy do domu i zaraz po otwarciu drzwi na klatkę schodową poczuliśmy gaz. Zadzwoniliśmy na pogotowie gazowe. Kiedy gazownicy przyłożyli czujnik, bardzo głośno sygnalizował ulatniający się gaz - opowiada Czytelniczka.

Interwencja, 28 stycznia, skończyła się zakręceniem zaworu doprowadzającego gaz do budynku. Naprawa trwała ponad tydzień. W budynku mieszka 9 rodzin. Lokatorzy dziwią się, jak możliwa jest tak duża awaria, skoro zaledwie dwa tygodnie wcześniej zarządca wspólnoty przeprowadził przegląd sieci gazowej i nie stwierdził usterek.

Co na to Świebodzińskie Towarzystwo Budownictwa Społecznego? Paweł Keping, kierownik techniczny spółki potwierdził, że 29 stycznia zostali poinformowani o odcięciu przez pogotowie gazowe dostawy paliwa gazowego do budynku przy ulicy 3 Maja. Zdaniem ŚTBS, poprzedniego dnia w godzinach popołudniowych w jednym z mieszkań był wyczuwalny gaz (mieszkańcy twierdzą, że czuć było na klatce schodowej - red.). - Na miejsce została wezwana ekipa w celu usunięcia stwierdzonych nieszczelności - informuje P. Keping. Termin przywrócenia dopływu gazu wyznaczono na 8 lutego, pod warunkiem, że gazownia dokona odbioru instalacji.

Gaz został podłączony, lecz mieszkańcy boją się i uważają, że mieszkają na tykającej bombie. - Podobno nasza instalacja jest jak sito - mówi mieszkanka. - Nikt nam nie powiedział na sto procent, że jest dobrze wszystko naprawione. Skoro stwierdzili, że trzeba wymienić całą instalację gazową a nie wymienili, to jak mamy się nie bać?! - dodaje.

- Nie jesteśmy pewni stanu tej instalacji. Namawiałam sąsiadów, żebyśmy kupili na swój koszt i zamontowali czujnik chociaż w piwnicy, gdzie było najwięcej wycieków - mówi jedna z mieszkanek.

Mieszkańcy mają pretensje, że w czasie trwania napraw zarządca informował na ostatnią chwilę, że trzeba udostępnić mieszkanie. - W środę przyjeżdżam z pracy, o godz. 17.00 dzwoni pani z administracji, że jutro o godzinie 11.00 mam udostępnić lokal. Tłumaczę, że ja pracuję, nie mam zastępstwa, na swoim stanowisku nie mam kogo postawić. Na co usłyszałam, że jeśli nie udostępnię lokalu, to nie zdejmą mi licznika i nie będę miała wcale gazu. Niektórzy ludzie pracują za granicą, przyjeżdżają tylko na weekend, jak można kazać im z dnia na dzień udostępnić lokal - oburza się Czytelniczka.

Ale największe zastrzeżenia mają mieszkańcy do styczniowego przeglądu instalacji. - Jak to możliwe, że była kontrola i czujnik, który jest bardzo czuły nic nie wykrył? Pracownik, który robił przegląd widocznie nie sprawdził całej instalacji - podejrzewają lokatorzy.

Co o przeglądzie instalacji gazowej mówi ŚTBS? Okazuje się, że w połowie stycznia był on wykonany tylko fragmentarycznie, tzn. w dniu przeglądu do części lokali nie było dostępu. Zakończenie przeglądu było planowane po powrocie osoby uprawnionej ze zwolnienia lekarskiego (1 lutego).

- Nasz pracownik wykonywał przegląd instalacji 15 stycznia. Zaczął, lecz nie dokończył - potwierdza nam Lidia Wiśniewska, prezes ŚTBS. - Na pewno jeśli wchodził do mieszkania, dokonywał badania. Nie mógł oszukać, przecież mieszkańcy widzieli, że przykłada urządzenie do instalacji. Ponadto ustaliliśmy, że do piwnicy schodził z pracownikiem jeden z mieszkańców - tłumaczy.

Jednak zastanawiające jest to, że mija kilka dni od przeglądu i okazuje się, że instalacja jest aż tak bardzo nieszczelna. - Dlatego jak otrzymaliśmy informację o przecieku gazu, zdecydowaliśmy, by nasze urządzenie wysłać na dodatkowe sprawdzenie i kalibrację. Być może to detektor, którym nasz pracownik sprawdzał przedmiotową instalację uległ awarii? - zastanawia się prezeska.

Co dalej z instalacją? - Zleciliśmy firmie, z którą współpracujemy, by sprawdzali mieszkanie po mieszkaniu, kawałek po kawałku. Na dobrą sprawę już na drugi dzień była mowa, że instalacja wymaga wymiany, ponieważ jest w bardzo złym stanie. Jeden z mieszkańców domagał się nawet, żeby od razu wymienić całą instalację. Jednak, żeby to zrobić trzeba przejść całą procedurę, a na pozwolenia czeka się nawet do trzech miesięcy - mówi prezeska.

- Ustaliliśmy, że jeśli gazownia nie odebrałaby do 8 lutego instalacji i gdyby się okazało, że nadal występują przecieki, wtedy zwołalibyśmy zebranie wspólnoty w trybie natychmiastowym i wspólnota musiałaby podjąć decyzję o wymianie całej instalacji w budynku. Należałoby również pomóc w zapewnieniu ogrzewania w każdym lokalu na kilka tygodni.

Już 25 lutego odbędzie się zebranie roczne wspólnoty mieszkaniowej. - Na tym zebraniu będziemy proponowali właścicielom podjęcie uchwały o całkowitej wymianie instalacji - zapowiada L. Wiśniewska. Dodaje, że z uwagi na sytuację, wspólnota nie będzie obciążona kosztami przeglądu.

POLECAMY: Dominikowice. Wybuch gazu zmiótł dom mieszkalny. Jedna osoba ranna

Więcej wiadomości w tygodniku papierowym „Dzień za Dniem” lub na www.prasa24.pl. Aktualny numer w każdą środę.**Zajrzyj też na Facebooka Dzień za Dniem**

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na swiebodzin.naszemiasto.pl Nasze Miasto