Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Co działo się u nas we wrześniu 1939? O tym pisała niemiecka prasa. Czuć było napięcie. Lubuszanie zdawali się nie zauważać wojny

Redakcja
Zdjęcia zostały wykonane w Międzyrzeczu i Kęszycy Leśnej
Zdjęcia zostały wykonane w Międzyrzeczu i Kęszycy Leśnej Zbiory prywatne Dariusza Brożka
We wrześniu 1939 roku mieszkańcy Zielonej Góry, Gorzowa, Świebodzina, Żar i innych lubuskich miast zdawali się wojny nie zauważać. Tadeusz Dzwonkowski, dyrektor Archiwum Państwowego w Zielonej Górze i jego współpracownicy przewertowali lokalne gazety niemieckie, m.in. Grünberger Wochenblatt i „Züllichau-Schwiebusser Kreiszeitung”. Z wiadomych względów wybrali przełom sierpnia i września 1939.

Czuć było rosnące napięcie? Swoją granicę wschodnią, biegnącą przez nasz region, Niemcy nazywali przecież „krwawiącą” lub efektem „zdrady wersalskiej”…

Już w czerwcu, lipcu sporo pisano o prowokacjach w okolicy Zbąszynka. Nie pozwolono także na powrót do kraju polskim robotnikom, którzy w firmach na pograniczu. Trzeba pamiętać, że trochę podobnie jak dziś, na Środkowym Nadodrzu pracowało wielu gastarbeiterów z Polski, najczęściej z Wielkopolski. I pojawiły się informacje, właśnie z Wielkopolski, że Niemcy są tutaj prześladowani, że dwaj z nich zostali zamordowani w Poznaniu. Z wolna sąsiedzi zza wschodniej granicy stawali się krwiożerczymi bestiami.

16 sierpnia 1939 r. na Horst-Wessel Platz przy świetle 2000 świec i asyście młodzieży oraz kilkutysięcznego tłumu zielonogórzan odsłonięto pomnik niemieckich ofiar wojny światowej, piętnowano niesprawiedliwość „zdrady wersalskiej” czyli w podtekście „oddanie Polakom „Wielkopolski i Pomorza …

Jednocześnie opowiadano się za pokojem i deklarowano służbę przywódcy NSDAP i ojczyźnie.

Przygotowywano społeczeństwo do wojny?

Wystarczy spojrzeć na tytuły. 24 sierpnia 1939r. pojawia się informacja „Polska ostrzelała niemieckie samoloty rejsowe”, opisująca dramat pasażerów lotu poza polskim terytorium. Nie podano natomiast ani miejsca, gdzie to rzekomo się stało, ani firmy lotniczej. Do tego informacja, że Polacy zamierzają odłączyć od Rzeszy Prusy Wschodnie. Dalej znajdziemy wiadomość, że 70 tys. Niemców uciekło z Polski i przebywa w obozie dla uchodźców. Rodacy Hitlera mieli uciekać z II Rzeczpospolitej, gdyż Polacy niszczyli ich domy, plądrowali, podpalali, używając wszelkich dostępnych im narzędzi, aby wyniszczyć niemieckich sąsiadów. Kierują się najniższymi instynktami. I sprytnie powoływano się na rzekome artykuły w prasie brytyjskiej.

Ale przecież czytelnicy tych gazet mieszkali tuż obok granicy. Znali prawdę

Ale mamy tutaj do czynienia z przemyślaną polityką informacyjną. Spójrzmy na tytuły: 25 sierpnia- „Gdańskowi grozi napad ze strony Polski”, 28 sierpnia - „Gdańsk i Korytarz muszą należeć do Niemiec”, 29 sierpnia - „Polskie środki terroru coraz ostrzejsze”, 30 sierpnia - „Polska akcja wyniszczanie wszystkich Niemców”.

Dowiadujemy się z nich m.in. o wiszącej groźbie polskiego ataku na Gdańsk, który jest otoczony kordonem polskich wojsk.

Podano nawet numery konkretnych jednostek i nikomu nie przeszkadzało, że te jednostki znajdowały się setki kilometrów dalej. Czytamy, że warszawski rząd nie jest panem swoich decyzji bo słucha Zachodu, a przede wszystkim Wielkiej Brytanii. Ślepo zawierzył zachodnim demokracjom, które popychają kraj ku wojennej hecy. Tymczasem w samej Polsce panuje psychoza, prasa polska już ogłosiła wojnę, urzędników wezwano z urlopów… Cytuje się przemówienie Hitlera, że Niemcy mają prawo troszczyć się o swoich rodaków.

Tutaj czuć wojną nawet już nie między wierszami…

Krok za krokiem jesteśmy coraz bliżej eksplozji. 29 sierpnia czytelnicy otrzymali informację, że Polacy zaostrzają prześladowania. Sporządzają listy proskrypcyjne polskich Niemców, w okolicy Leszna nasilają się nielegalne przekroczenia granicy, a Niemiec, dyrektor dużego zakładu pracy, po zwolnieniu go z posady popełnia samobójstwo...

Sklepy Niemców są plądrowane, pola podpalane. W Pile miano uruchomić obóz koncentracyjny dla Niemców, nie były przepuszczane niemieckie pociągi…

Dalej czytamy, że Niemcy powinny położyć kres tym nieprawościom. I nie chodzi o Gdańsk i Olsztyn, ale o zasady, muszą bronić ciemiężonych. Zresztą cały cywilizowany świat jest z Berlinem i należy z pogrążoną w bezprawiu Polską zrobić porządek.

Czy było coś o wojennych przygotowaniach?

W tym regionie było tyle wojska, że pisać nie musiano. Nie znalazłem o tym ani słowa. Ale bardzo ciekawie pisano o pakcie Ribbentrop Mołotow. Prezentowany jest jako długo wyczekiwany przez Niemcy sukces dyplomacji irytujący Brytyjczyków i Francuzów. W sferze geopolityki Polski jakby nie było, liczy się gra między III Rzeszą, ZSRR i Paryżem oraz Londynem.

Zajmowano się polską armią?

Owszem. Oto polscy żołnierze nie mają nie tylko broni, ale i butów. Otrzymują dwa posiłki dziennie - suchy chleb na śniadanie i cienką zupę na obiad. Wojacy są zdemoralizowani.

Wreszcie 1 września i wojna

Jaka wojna, w relacjach nie ma wojny. Jest tylko ogromny sukces - po latach udręki Gdańsk powrócił do rzeszy. Nowa ustawa zasadnicza o połączeniu z miasta z III Rzeszą, o zmianach ustrojowych. Oczywiście niemiecka wola utrzymania pokoju jest aktualna. To echo pobrzmiewa także w opublikowanej w prasie odezwie Adolfa Hitlera do Wehrmachtu. Wódz chciał naturalnie pokoju, zgody, dobrych stosunków z sąsiadem ze wschodu. Jednak Polacy odwołali się do przemocy, terroru, wypędzili Niemców z domu. Państwa zachodnie chcą bałaganu, a Hitler pragnie tylko zapewnić spokój swoim rodakom. Na zakończenie apel do żołnierzy, aby wykonywali rozkazy.

Czyli w prasie nadal nie ma wojny?

Dopiero 4 września rozpoczyna się kakafonia. Czytamy - „Wielkie sukcesy naszych żołnierzy na wszystkich frontach”. Później 5 września - „7. polska dywizja zniszczona”. Oczywiście nie wspomniano o zamordowaniu 150 polskich jeńców. 6 września - „Uderzenie na Łódź, szturm na Kutno”, 7 września - „Polski odwrót na całym froncie”, 11 września - „Przed rozstrzygnięciem wielkiej bitwy w Polsce”, 13 września - „Huraganowy pościg w Polsce trwa”, 14 września - „Na razie pod Radomiem ponad 60 000 jeńców”, 15 września - „Odwiedziny Führera w oswobodzonej Łodzi”, 16 września - „Przemyśl i Białystok wzięte”. Samoloty zestrzelone, okręty zatopione, piechota rozbita. Całość informacji to były lakoniczne komunikaty dowództwa Wehrmachtu, które wyraźnie kreowało politykę informacyjną.

Dopiero 19 września ukazało się, co jest interesujące, ogłoszenie płatne „ W walce o ojczyznę zginął …. Rudolf Grossmann. Będziemy czcić pamięć tego lojalnego współpracownika i wojownika. Kierownik i współpracownicy tartaku w Kolsku”.

23 września donoszono, również w ogłoszeniu płatnym, że 4 września w okolicach Krakowa w walce za führera i ojczyznę zginął strzelec z Jędrzychowa i co ciekawe, napisano, że „na obcej ziemi” znalazł miejsce spoczynku. Do końca września w zielonogórskiej prasie pojawiło się tylko pięć podobnych ogłoszeń.

Czy mieszkający tutaj Niemcy reagowali na wojnę entuzjastycznie?

Raczej z wyczekiwaniem na finał. To nie są wcale najdłuższe materiały w gazecie i wertując je nie ma się wrażenia, że dzieje się coś ważniejszego niż codzienne sprawy. Nie ma oficjalnych partyjnych nekrologów, które pojawiają się dopiero w roku 1941, a zwłaszcza po 1943. Nie ma także wezwań do narodowej mobilizacji, jak po ataku na ZSRR. Jakby to, co się zdarzyło 1 września nie było ważne.

Chyba więcej było w tym wszystkim przygotowań do przyszłych konfrontacji. Oto 6 września znajdujemy ciekawą korespondencję z Londynu, że los Polski jest Anglikom całkowicie obojętny, że Wyspiarze zdjęli maskę i widać wściekłość zawiedzionych imperialistów.

I prasa ubolewa nad osamotnieniem naszej armii. Bo Polacy okazali się takimi durniami, że dali się podpuścić Anglikom. Taka nieco peerelowska narracja z imperialistami w tle, którzy już swoje złoto wywożą do amerykańskich banków. Dopiero 3 października 1939 r. odtrąbiono zwycięstwo, urządzono pierwsze uroczystości z okazji wiktorii. Przez siedem kolejnych dni , codziennie od godziny 12 do 13 biły dzwony w zielonogórskich kościołach na znak wdzięczności dla żołnierzy i hołd dla poległych.

Zbliża się atak ZSRR na Polskę.

Już 11 września znajdujemy informację, że Moskwa zarządziła mobilizację. Później już znajdujemy komunikat, że Warszawa teraz musi się poddać, gdyż armia sowiecka wchodzi do Polski, aby w czasie chaosu i bezprawia ochronić mniejszości białoruską i ukraińską. Państwo polskie nie istnieje, zatem Moskwę nie obowiązują już układy zawarte z II RP.

18 września 1939r. i „Polski rząd uciekł do Rumunii”…

Znajdujemy opis przejścia granicznego w Kutach, strumień pojazdów na moście na Czeremoszu, tysiące uciekinierów. Przy okazji pochwała pod adresem słowackich sprzymierzeńców. Kilka dni później przeczytamy o linii demarkacyjnej między III Rzeszą i ZSRR.

Wychwalane jest czytelne rozgraniczenie wynikające z porozumienia obu rządów. Oczywiście dowództwo Wehrmachtu opisuje przebieg linii demarkacyjnej wzdłuż rzek, co sprawia, że jest czytelna i naturalna. I, co ważne, stwierdzono, że wizja tej granicy nie jest nowa.

Gazeta relacjonuje, jak Niemcy przekazują Rosjanom zajęte tereny, pisze o drobnych problemach technicznych. W przyjaznej atmosferze obie strony deklarują, że będą chronić przed polskim bandytyzmem i zapewnią spokój w kraju zrujnowanym przez szaleńców.

Odwiedziny Hitlera w, co ważne, „oswobodzonej” Łodzi, defilada...

To charakterystyczne, mimo że wówczas Łódź w jednej trzeciej była zamieszkana przez Niemców, w jednej trzeciej przez Polaków i tylu też było Żydów. 28 września czytamy o kapitulacji Warszawy. I natychmiast przytyk, że naszą stolicę niezasłużenie nazywano Paryżem północy. Tylko jedna dzielnica zasługiwać miała na uwagę, ale cóż, zbudował ją August II, czyli saski władca naszego kraju.

Dziwne, że nie ma artykułów wyrażających poparcie dla wojny, entuzjazmu.

Nie, nie, nie sądźmy, że mieszkali tutaj sami pacyfiści i przeciwnicy Hitlera. Wręcz przeciwnie. Badałem nastroje ówczesnych zielonogórzan i byli oni naprawdę z tego co się dzieje zadowoleni. Zwłaszcza że wiedza o Polsce i Polakach była taka, jaka prezentowała im propaganda. Papka, jak byśmy dziś powiedzieli, fejków. Nawet jeśli ktoś zginął na froncie w Polsce nie było żadnych pogrzebów z pompą. To później do każdego rannego w szpitalu biegali notable. 25 sierpnia zarządzono cichą mobilizację. Wojsko wymaszerowało, samoloty z Żar i Frankfurtu nad Odrą poleciały na wschód, jakieś zebranie patriotyczne młodzieży na głównym placu i… tyle. Ale wojna jeszcze tutaj przyjdzie…

Kampania wrześniowa oczami jej uczestników

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści (5) - oszustwo na kartę NFZ

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na swiebodzin.naszemiasto.pl Nasze Miasto