Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dwie bramki Mateusza Świtały i obroniony rzut karny przez Michała Hajdasza nie wystarczyły do zdobycia choćby jednego punktu

Artur Matyszczyk
Artur Matyszczyk
IV liga piłki nożnej, Pogoń Świebodzin - Polonia Słubice 2:3 (1:2)
IV liga piłki nożnej, Pogoń Świebodzin - Polonia Słubice 2:3 (1:2) Artur Matyszczyk
Dwie bramki Mateusza Świtały i obroniony rzut karny przez Michała Hajdasza nie wystarczyły do zdobycia choćby jednego punktu z Polonią Słubice. Już sam początek sobotniego meczu nie zwiastował niczego dobrego. W pierwszym kwadransie praktycznie każda akcja przyjezdnych, zakończona szybkim, prostopadłym podaniem lub dośrodkowaniem za plecy obrońców pachniała golem.

Obrona Pogoni raziła bezradnością, a luki w defensywie stanowiły tylko zaproszenie dla ruchliwych słubiczan. Trudno się zatem dziwić okrzykom kibiców, którzy apelowali do swoich ulubieńców: „wyjdźcie wreszcie z szatni!”. Niestety zanim do tego doszło, to na tablicy wyników już widniało 0:1.

Rafał Gronostaj dostał prostopadłe podanie, wszedł jak w masło w szeregi obronne gospodarzy i lekkim, technicznym strzałem pokonał Michała Hajdasza. Dodajmy, że w tej części gry właśnie bramkarzowi Pogoń zawdzięczała tylko jednobramkową stratę.

Po 20 minutach gra się wyrównała. Świebodzinianie wreszcie się otrząsnęli. Wyprowadzenie akcji ofensywnych przestało być chaotyczne i na oślep. Szczególnie lewa strona wyglądała dobrze. Nie trzeba było długo czekać, żeby lepsza postawa przyniosła efekty. O wyrównanie postarał się niezwykle aktywny Mateusz Świtała, który swoją pierwszą bramkę w meczu zdobył efektowną przewrotką. Mylił się jednak ten, kto sądził, że Pogoń przyciśnie rywala w końcówce pierwszej połowy. Stało się wręcz odwrotnie. To Polonia, podrażniona utratą gola, ruszyła do ataku. O dziwo defensorów Pogoni znów złapał niezrozumiały paraliż decyzyjny. Który apogeum osiągnął w 33 minucie. Dośrodkowanie z rzutu rożnego i w polu karnym gospodarzy nie znalazł się nikt, kto wybiłby piłkę z newralgicznego terytorium. Ta kilka razy odbiła się niczym na stole bilardowym i wpadła do siatki.

Świtała wlał w serca nadzieję

W szatni z pewnością Rafał Wojewódka nie szczędził słów krytyki podopiecznym. Kto wie jednak, czy ich za bardzo nie wystraszył, bo po przerwie na boisko znów wyszli niemrawi. Wystarczyły trzy minuty, żeby przy zupełnie biernej postawie obrońców prowadzenie gości podwyższył Rafał Chrostowski. Pomocnik Polonii przyjął piłkę przed polem karnym, nikt go nie atakował, miał czas, żeby dokładnie przymierzyć i… zamówić kawę. Sypnął „szczura” przy słupku i Hajdasz był bez szans. Przy dwubramkowym prowadzeniu gości gra znów się wyrównała. Nadzieję w serca miejscowych wlał najlepszy na boisku w drużynie Pogoni Świtała. Podtrzymał je Hajdasz, który obronił rzut karny. W ostatnim kwadransie Pogoń szarpała, miała kilka okazji na wyrównanie, jednak zabrakło szczęścia.

Wojewódka: Jestem spokojny

W obronie, szczególnie w pierwszej połowie, zagraliśmy fatalnie! W początkowym kwadransie co piłka za plecy, to zawodnik Polonii wychodził sam na sam. Drugie 45 minut zdecydowanie lepsze. Nie wykorzystaliśmy jednak sytuacji

– ocenił na gorąco po meczu Wojewódka.

Trener Pogoni nie miał zadowolonej miny i trudno się temu dziwić. Nikogo nie wyróżnił po sobotnim spotkaniu. – Mogę jedynie podziękować chłopakom, że walczyli do końca i chcieli doprowadzić do remisu – podkreśla. Czy Pogoń wpadła w dołek? – Jestem raczej spokojny. Graliśmy teraz z drużynami, które – nie ukrywajmy – są w czołówce tabeli, mają spokój psychiczny, pewne utrzymanie. Teraz zagramy z ekipami z dołu tabeli i jestem dobrej myśli przed tymi pojedynkami – uspokaja Wojewódka.

Najjaśniejsza postać na boisku wśród gospodarzy, czyli Świtała, żałował, że dwie jego bramki nie wystarczyły do zdobycia choćby jednego punktu. Był bliski ustrzelenia hat tricka. – Graliśmy z bardzo dobrym przeciwnikiem, świetnie dysponowanym. Przy pierwszej bramce miałem troszkę szczęścia. W drugiej zdecydowałem się na strzał po ziemi, ponieważ murawa w tym momencie już zmoczona deszczem była śliska. W jednej sytuacji, gdy wyszedłem sam na sam z bramkarzem gości, czułem, że byłem pchany, sędzia powinien podyktować „jedenastkę” – uważa.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na swiebodzin.naszemiasto.pl Nasze Miasto