Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dziewczyny maryjne spod Lichenia to i śpiewne wszystkie były, cała wioska tam przychodziła i były tańce...

Renata Zdanowicz
Zjazd dał efekt stokrotnego plonu. Pięć pokoleń rodu Krakowskich na zjeździe w Jemiołowie
Zjazd dał efekt stokrotnego plonu. Pięć pokoleń rodu Krakowskich na zjeździe w Jemiołowie Archiwum prywatne
Jemiołów gościł uczestników rodzinnego zjazdu - Rodzinę Krakowskich. Blisko stu uczestników kilku pokoleń rodziny rozpoczęło uroczystość sesją zdjęciową przed budynkiem Nr 2 w Jemiołowie. Tutaj wszystko się zaczęło...

Przemarszem z pieśniami, na czele z akordeonistą, wszyscy udali się do jemiołowskiego kościoła na mszę dedykowaną, zarówno tym, którzy już zakończyli ziemską podróż, jak i wszystkim żyjącym, mającym korzenie rodu. Miejscem biesiady i tańców był wiejski dom kultury wraz z placem zabaw. Znakiem do rozpoczęcia spotkania była salwa honorowa z trzech armat, którą wykonał Lech Pietrasik, mąż Elżbiety.

- Suto zastawione stoły, oprawa muzyczna, rozmowy wspomnieniowe i tematy aktualne zapełniły doskonale czas dwudniowej biesiady - wspomina Andrzej Sekuła. Jednak przechodząca burza uniemożliwiła dzieciom zabawy na dmuchanych zamkach. Odpoczynek nocny zapewniony dla wszystkich uczestników zjazdu pozwolił na niedzielną kontynuację spotkania.

Organizatorkami całego przedsięwzięcia były trzy kobiety z trzeciego pokolenia rodziny - Elżbieta Pietrasik z d. Dziurewicz, Małgorzata Satanowska z d. Sekuła i Maryla Kubiak z d. Sekuła. - W życiu nie myślałam, że tyle radości będzie, że ludzie tak się będą cieszyli - wspomina Ela Pietrasik. - Tak jak na pierwszym zjeździe, przygotowaliśmy konkursy, przeciąganie liny, skoki w workach i rzucanie jajami do celu. Tym razem nie udało się tego wszystkiego przeprowadzić, bo przyszła ulewa. Ale i tak zrobiliśmy konkursy dla dzieci i dorosłych, z tym, że na sali.

Pierwszy zjazd rodzinny odbył się 35 lat temu. Nic więc dziwnego, że przybyłe sto osób, szczególnie najmłodsze pokolenie, nie znało się. - Dlatego na początku było przedstawienie rodzin. Każda rodzina wychodziła na scenę i przedstawiała swoich najbliższych. Najstarszy w rodzinie mówił ile ma dzieci, wnuków i prawnuków - tłumaczy Ela.

Jako, że rodzina znana jest z talentów śpiewaczych, dla każdego uczestnika zjazdu organizatorki przygotowały śpiewniki z pieśniami narodowymi, patriotycznymi i biesiadnymi. Ponadto każdy dostał w prezencie zdjęcie rodu.

Historię rodziny na Ziemiach Odzyskanych rozpoczynają Stanisława i Stanisław Krakowscy, którzy przybyli spod Lichenia, a osiedlili się w Jemiołowie w połowie 1945 roku. - Tato najpierw sam przyjechał, mieliśmy piękne gospodarstwo, ogromny dom z salonem, z wodą w domu - wspomina córka Marianna, a dzisiaj seniorka rodu. - Od nich było sześcioro dzieci i tak to się zaczęło. Miałam brata i cztery siostry.

Marianna Dziurewicz z d. Krakowska, rocznik 1931, wspomina swoje dzieciństwo i młodość. Sięga pamięcią do czasów, kiedy zechciała uczyć się na przedszkolankę. - Mama chciała mnie zatrzymać w domu, ale tata zawiózł furmanką na pociąg do Sulechowa. Skończyłam kursy pedagogiczne, pracowałam w przyzakładowym przedszkolu przy kopalni w Sieniawie. Dzieci mnie bardzo lubiły.

W pamięci seniorki szczególne miejsce zajmuje prababcia Zofia Kościelska, której - jak przyznaje - trochę się bała, ale i zarazem podziwiała. - Była akuszerką, bardzo znaną osobą, wielką patriotką, kobietą kulturalną i oczytaną. Miała też jeszcze jedną cechę, była pedantycznie czysta. Do tego stopnia, że nie lubiłam do niej chodzić, bo bałam się czegokolwiek dotknąć - wspomina pani Marianna.

Edward Dziurewicz pracował w kopalni węgla brunatnego w Sieniawie. Z żoną Marianną mieli pięcioro dzieci, dwóch synów i trzy córki. - Mama z tatą przetańczyli w Łagowie całą swoją młodość. Na tych dancingach grał zespół Orion, i to same światowe szlagiery grali, nie jakąś wiejską muzykę - zaznacza Ela Pietrasik. Dodajmy, że po wyjściu za mąż Marianna i Edward zamieszkali w zielonym domku przy ul. Dworcowej 1 w Łagowie. Pani Marianna z czasem zamieniła pracę w przedszkolu na posadę kierowniczki sklepu.

Życie w Łagowie i Jemiołowie płynęło inaczej niż w innych miejscowościach regionu. - Przede wszystkim kultura przyjeżdżała do nas. Lubuskie Lato Filmowe ściągało kinowe sławy i turystów. Latem całe rodziny przenosiły się na strych a pokoje były wynajmowane turystom. Tak zarabiało się choćby na zimowy opał. W naszym domu mieszkał reżyser Janusz Nesfeter i Krzysztof Zanussi. W domu, gdzie się myło w miskach a toaleta na dworze była.

W domu dziadków w Jemiołowie także się wiele działo. - Dziewczyny maryjne spod Lichenia to i śpiewne wszystkie były, cała wioska tam przychodziła i były tańce. Niewiele było potrzeba, ogórek z beczki twardy był zawsze, na kocach się wszyscy rozkładali i piosenki śpiewali a grało rodzeństwo Bombów, Włodek Sekuła i Nikodem Piskorz na harmonii. Po wojnie było radosne, przyjazne śpiewanie - wspomina Maria Pasyk z Jemiołowa, której rodzice osiedlili się razem z Krakowskimi. - Obraz przywieźli i na lipie koło krzyża kapliczkę licheńską zrobili, zawsze kwiatuszki świeże były - dodaje.

Z kolei Ela Pietrasik wspomina swoje młode lata, kiedy do dziadków do Jemiołowa na wakacje zjeżdżała. - To był koniec świata - śmieje się. Mówi, że każdy miał swoje obowiązki, a ona z Marylką krowy pasły. Na pastwisko pędziły 120 krów z całej wioski. - Trzy tabuny krów szły na poligon - dodaje pani Marianna.

Ela Pietrasik podkreśla, że cała rodzina jest śpiewacza. - Pieśni i piosenki śpiewane przy każdej okazji to u nas tradycja. W genach też wyssałam polskość, zamiłowanie do ojczyzny.

Pani Marianna, jako seniorka rodu, była główną bohaterką rodzinnego zjazdu. Przyznaje, że taka liczba gości lekko ją oszołomiła. - Najważniejsze, że jestem babcią, wszystkich serdecznie przytulałam, całowałam, dopiero w trakcie rozpoznawaliśmy się wzajemnie. Było bardzo miło.

- Najważniejsze, że wśród najmłodszego pokolenia ten zjazd przyniósł plon stokrotny w postaci zjednoczenia całej rodziny - podkreśla Ela Pietrasik. - Dzięki internetowi i mediom społecznościowym młodzi nawiązali kontakty, na nowo ze sobą rozmawiają, poznają się. Cel główny zjazdu, by na nowo odnowić więzi rodzinne, został w pełni osiągnięty - podsumowuje organizatorka wydarzenia.

ZOBACZ TAKŻE: Lubuskie Lato Filmowe - wystawa zdjęć Tomasza Gawałkiewicza w Muzeum Ziemi Lubuskiej
Więcej wiadomości w tygodniku papierowym „Dzień za Dniem” lub na www.prasa24.pl. Aktualny numer w każdą środę.**Zajrzyj też na Facebooka Dzień za Dniem**

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lubuskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto