Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Grzegorz Trzebniak odbierze tytuł Honorowy Obywatel Gminy Świebodzin i symboliczny klucz do bram miasta

Wiesław Zdanowicz
Wiesław Zdanowicz
Grzegorz Trzebniak, prezes Towarzystwa Sportowego Zew Świebodzin
Grzegorz Trzebniak, prezes Towarzystwa Sportowego Zew Świebodzin Wiesław Zdanowicz
- Nie powiedziałem nigdy, żadnemu trenerowi, że najważniejsze jest zwycięstwo – podkreśla Grzegorz Trzebniak, nowo wyróżniony tytułem Honorowy Obywatel Gminy Świebodzin, prezes Towarzystwa Sportowego Zew Świebodzin. - Najważniejsze jest szkolenie, rywalizacja, dyscyplina, porządek, bycie w grupie, praca i pot wylany na treningach – wylicza Trzebniak. Uroczystość nadania godności zaplanowano na piątek, 20 grudnia, o godz. 11.00 w Ratuszu Miejskim w Świebodzinie

Grzegorz Trzebniak Honorowym Obywatelem Gminy Świebodzin

Ustawa o samorządzie gminnym z 8 marca 1990 roku w art. 14 przyznaje gminom prawo nadawania honorowego obywatelstwa gminy. Z przywileju tego Gmina Świebodzin skorzystała po raz pierwszy już w 1997 roku. Na przestrzeni minionych 22. lat godność tę otrzymali: Lucy Brugman, Francis Heymans, Benedict Looman, Eberhard Hilscher, Jarosław Algierski, Jan Kazimierz Sobociński, Józef Obacz, Benedykt Pacyga, Sylwester Zawadzki, Zdzisław Drozdowski, Zbigniew Szarek, Iwona Balcewicz, Henryk Rzechówka, Ludwik Zalewski, Czesław Zdanowicz i Kazimierz Gancewski. Obecnie zaszczytu tego dostąpił Grzegorz Trzebniak.

Grzegorz Trzebniak, wnuk po kądzieli Kawalera Krzyża Virtuti Militari - Ludwika Jackowskiego; syn Ireny i Kazimierza, odznaczonego Brązowym i Srebrnym i Złotym Krzyżem Zasługi, z rodu wywodzącego się z okolic wielkopolskiej Wrześni, urodził się 9 lipca 1952 roku w Świebodzinie. Do tego miasta po wojnie przyjechało czterech braci Trzebniaków - piąty pozostał na ojcowiznie - szukając dla siebie nowego miejsca do życia.

- W latach mojego dzieciństwa życie było przede wszystkim skromne. Jak smakuje chleb ze słodkim, czyli zlany wodą i posypany cukrem, pamiętają już chyba tylko ludzie z mojego pokolenia. Ja przypominam sobie inną historię, to sport z tamtego czasu. Była nim piłka nożna, a raczej pokrowiec skórzany, do którego wkładało się balon gumowy. Pokrowiec był wiązany sznurowadłem, jak but. Pamiętam jak pastowaliśmy tę skórę, by jak najdłużej przetrwała. Było wielkim szczęściem w ogóle mieć taką piłkę, spędzać z nią popołudnia – bo nawet nie przy telewizorze, których wówczas jeszcze nie było - na łące po sąsiedzku, gdzie mogliśmy grać także w tzw. kalaso, czy w palanta.
- Późniejsze lata to, oczywiście, szkoła podstawowa (1959 – 1967). Dla nas, dzieciaków z ulicy Poznańskiej, to była „Trójka”, którą od początku ulokowano w Ogólniaku, później w budynku szkoły nr dwa, następnie w budynku „Jedynki”, aż trafiliśmy do naszej nowej szkoły, im. Generała Świerczewskiego, przy ulicy Łużyckiej. Po drodze było też Ognisko Muzyczne (lata 1961 – 1964). Rodzice nie odprowadzali nas, trzeba było pójść samemu. Nie było nadopiekuńczości, dawało się radę. Rodzice byli zajęci swoją pracą.

Ojciec, Kazimierz Trzebniak, był jednym z pierwszych mieszkańców Świebodzina, który pokusił się o posiadanie własności, czyli kupno domu. Wymagało to dużej determinacji psychicznej. Jak chciał dokonać formalności, podpisać dokumenty, musiał wziąć dwa dni urlopu, by pojechać do Gorzowa i wrócić do pracy. Było to też wyzwanie finansowe, bo dom utrzymywał sam. Trafił do Świebodzina z umiejętnościami stolarza, był jednym ze współzałożycieli świebodzińskiej Fabryki Mebli Stylowych. Na początku robili normalne skrzynie, dopiero z czasem zaczęli produkować meble stylowe. Kazimierz Trzebniak miał nawet swój projekt mebla, który był jego patentem. Ten związek z fabryką trwał do końca jego aktywności zawodowej.

- Po szkole podstawowej czekał nas wybór – każdy z nas go szukał – fachu, który pozwoli możliwie szybko zacząć zarabiać pieniądze. W większości rodzin było skromnie i liczenie na to, że pójdzie się na studnia i że ktoś będzie w stanie za nie zapłacić, nawet już w momencie wyboru szkoły średniej nie wchodziło w rachubę. Zasada była prosta: musisz mieć synu, fach, żeby na siebie zarobić! Wybraliśmy technikum (lata 1967 – 1972), bo taki był zdrowy trend. Tak wybrał Kaziu Gancewski, Rysiu Różanowski (późniejszy profesor akademicki we Wrocławiu – dop. autora), obaj o humanistycznych przecież inklinacjach, tak i ja wybrałem.
Technikum przy Okrężnej było specyficzne. Przyjmowano co roku tylko jedną klasę. Połowę miejsc miały zagwarantowane dziewczęta, kolejnych 19 zostawało dla chłopaków ze Świebodzina, ale zdawali tu też chętni z Międzyrzecza, Sulechowa i Nowego Tomyśla. Selekcja była potężna, także stres. – Selekcja wyszła nam na zdrowie, bo jest kilka osób, takich jak Kaziu i ja, które tę klasę skończyły. Po roku szkoła przeniosła się do nowych obiektów na os. Żaków, było już więcej klas tworzonych, a technikum tradycyjnie pozostawało na wysokim poziomie, odgrywające znaczącą rolę w województwie w szkoleniu kadr technicznych.
- W tym okresie należałem do drużyny piłki ręcznej „Lubuszanin”. Niewielu wie, że bramki były ustawione na trawie, bo nie było innego boiska. Później pojawiło się miejsce do gry przy „Dwójce”, następnie na stadionie z małą trybunką (tam, gdzie dzisiaj działa lodowisko), czyli piłka ręczna w sensie rozwojowym w Świebodzinie się pojawiała. Moja przygoda ze sportem na poziomie szkoły średniej to ewidentnie piłka ręczna, ale również koszykówka w klubie „Elterma”.

W Technikum odniosłem pierwszy sukces, inny niż sportowy. Po maturze zostałem wytypowany przez szkołę na studia wyższe bez egzaminu. Przytrafiło się to mnie, ale uważam, że było nas przynajmniej kilku, którzy na to zasługiwali.

Sądzę, że na tej decyzji zaważyły nie tylko wyniki w nauce, ale również moja aktywność społeczna i sportowa - oddaje G. Trzebniak.

Tak Grzegorz Trzebniak trafił na Wydział Maszyn Roboczych i Pojazdów Politechniki Poznańskiej, której – po pięciu latach studiów - został absolwentem. – W początkowym okresie mojego studiowania, każdemu egzaminowi towarzyszył stres. Powodował to zapis „typowany przez TM w Świebodzinie”. Zależało mi, by nie przynieść wstydu szkole, a że kolega, który według mnie zasługiwał na takie samo wyróżnienie, przyszedł na ten sam kierunek, znowu rywalizowaliśmy i nie mogłem sobie pozwolić na to, żeby było gorzej. Studiowanie i życie w Poznaniu było kosztowne. Nie otrzymałem akademika, a to, co miałem zapłacić za stancję, połykało wszystkie pieniądze, które dostawałem od rodziców. Nie zostawało niemal nic na jedzenie, kupno książek. Szukałem zatem pilnie jakiegoś rozwiązania. Przede wszystkim uciekłem ze stancji, przeniosłem się do akademika, gdzie „waletując” spałem na podłodze. Nie były to fajne przeżycia. Wkrótce jednak podratowało mnie stypendium fundowane ze świebodzińskiego POM-u, dzięki któremu finansowe i życiowe historie zostały ogarnięte. Była to dobra lekcja życia. I znowu, kolejny sukces. Absolutorium w 1977 roku i słowa rektora: Panie Grzegorzu, pan sobie przychodzi tu kolekcjonować te wyróżnienia? Trzy razy musiał mnie zaprosić na podium, co obecnym na absolutorium rodzicom sprawiło wielką frajdę. To było podziękowanie za ich wysiłek, i zadowolenie, że mogli w auli uniwersyteckiej usłyszeć nazwisko i imię syna, proszonego przez rektora do wyróżnienia.
Kolejnym etapem ciężkiej nauki na politechnice, a jednocześnie przygody, również w kategorii sportowej, i stypendium fundowanego, była praca w Państwowym Ośrodku Maszynowym w Świebodzinie. Były to lata 1977 – 1981. – Dosyć szybko zostałem tam kierownikiem wydziału, ale czułem, że nie jest to miejsce, w którym chciałbym pracować. Gdy pojawiła się propozycja pracy ze Świebodzińskiego Kombinatu Rolnego, skorzystałem z niej. Zyskałem wiele doświadczeń zawodowych, natomiast w którymś momencie poczułem, że bez wsparcia typu czerwona legitymacja, chyba sobie tutaj specjalnie nie poradzę. W związku z tym w 1985 roku, a nastał wtedy klimat zmian, pomyślałem, że popracuję na własny rachunek – najpierw prowadząc zakład rzemieślniczy na pół etatu, a później decydując się na zarabianie na chleb tylko z tego poziomu.
W latach 1990 - 1994 Grzegorz Trzebniak pełnił funkcję radnego gminy, był również członkiem Zarządu Miasta. Ponadto w latach 1992 - 1994 piastował funkcję Zastępcy Burmistrza Świebodzina. – To była dosyć komfortowa dla mnie sytuacja, bo nie wiązałem swojej przyszłości z pracą urzędnika, a jak już się w tej przestrzeni pojawiłem, widziałem pewne opcje, które chciałbym zrealizować. Jednocześnie nie musiałem czuć się zakładnikiem pracy, bo miałem świadomość, że jeżeli coś mi się nie spodoba, to po prostu wrócę do własnej firmy. Stąd w wielu swoich wypowiedziach i działaniach byłem bezkompromisowy, co nie przysporzyło specjalnie przyjaciół, natomiast pozwoliło zrealizować wiele różnych zamierzeń. Dziś pewnie nikt nawet nie wspomni takich zagadnień jak prywatyzacja PGKiM-u, ZEC-u, rozpoczęcie prywatyzacji mieszkań komunalnych. To są rzeczy, które w przeciągu dwóch lat z Grzesiem Skurzyńskim (ówczesnym burmistrzem – dop. aut.) zaproponowaliśmy, które Rada zaakceptowała. To trzeba było zrobić, z korzyścią dla miasta. Wyliczyłem wówczas z dyrektorem ABK, a odpowiadałem za gospodarkę komunalną, że – aby wyremontować i doprowadzić do porządnego stanu wszystkie mieszkania komunalne w Świebodzinie - musimy przeznaczyć na to dziesięcioletni budżet miasta, nie wydając pieniędzy na inne cele. A po dziesięciu latach zacząć remontować od nowa… W tej sytuacji jedynym logicznym rozwiązaniem było oddać te budynki ludziom za darmo, aby o nie dbali. I tak się wtedy ten proces rozpoczął.
- Nie żałuję tamtego okresu. Był bardzo ciekawy, dużo ludzi poznałem, dużo sytuacji przeżyłem. Jednym z ważnych momentów był dla mnie czas, kiedy gmina chciała odłączyć się od miasta. To było jeszcze za burmistrza Janczury. Byłem wielkim oponentem takiego rozwiązania. Trwały bardzo mocne walki między radnymi, ale udało się postawić na jedność z pożytkiem dla wszystkich.
Jak już przestałem być burmistrzem i na dobre rozpocząłem działalność „na własnym”, firma rozbudowała się z dwudziestu kilku do kilkuset (około 800) metrów, wyposażona w najnowocześniejsze urządzenia diagnostyczne pozwalające uzyskać autoryzacje światowych producentów, jak Bosch, Delhi, Standyne i innych, zaczęły wracać wspomnienia z dzieciństwa, związane z piłką, z tym, co było treścią moich działań w szkole średniej i na studiach, to zapewne przypadek spowodował, że Grzesiu Zdziennicki i jego ekipa zainicjowali odtworzenie Zewu. Zaprosili mnie na zebranie. Liczyli, że zostanę pierwszym prezesem, a ja nie byłem jeszcze wówczas przygotowany na taką decyzję. Zostałem wiceprezesem do spraw oldbojów.
Wtedy właśnie zaczęliśmy grać drużyną seniorską w III lidze dolnośląskiej, wyjeżdżaliśmy na mecze, trochę nas chłopcy z Zielonej Góry wspomagali, ale już zaczęły się pomysły rodzić, jak tę działalność prowadzić. Powstała grupa fajnych ludzi, związanych w przeszłości z piłką ręczną. Dlatego honorowy tytuł powinien się nazywać Honorowy Obywatel ZEW Świebodzin. Póki co, nie ma takiego tytułu dla grupy, a ja mam świadomość, że powód przyznania tytułu jest zasługą wielu, wielu ludzi, i to im powinien być dedykowany.

Dziękuję wszystkim, że przez wiele lat tolerowali moje różne, nie zawsze grzeczne, zachowania, ale wszystkie one były kierowane w jednym celu, żeby piłka ręczna się rozwijała, żeby trwała

- podkreśla Trzebniak
Warto też dodać, że Grzegorz Trzebniak jest autorem tłumaczeń kilkudziesięciu instrukcji technicznych z zakresu mechaniki pojazdowej. Z zamiłowania jest również podróżnikiem, który odwiedził ponad 50 krajów świata, a także ogrodnikiem.

Treść wniosku Klubu Radnych PO

Pan Grzegorz Trzebniak od lat angażuje się w promocję piłki ręcznej w regionie. Mieszkańcom Świebodzina znany jest jako Prezes Towarzystwa Sportowego ZEW Świebodzin, w którego reaktywacji współuczestniczył w 1998 r.
Jest wieloletnim animatorem sportu, jednym z założycieli Akademii Piłki Ręcznej, współzałożycielem kilku Ośrodków Szkolenia Piłki Ręcznej funkcjonujących na terenie Świebodzina. Pełni również funkcję Wiceprezesa Lubuskiego Związku Piłki Ręcznej, którego celem jest szkolenie, wychowanie oraz edukowanie dzieci i młodzieży.
Od 2019 roku czynnie uczestniczy w pracach Rady Sportu, jako jej członek.
Ponadto, Pan Grzegorz Trzebniak jest inicjatorem budowy kompleksowego i ciągłego procesu szkolenia dzieci i młodzieży ze szkół podstawowych i średnich. Jego efektem jest wyszkolenie wielu zawodników występujących obecnie na parkietach ekstraligi, są to: Przemysław Mrozowicz (MKS Zagłębie Lubin, kadra Polski Seniorów), Mikołaj Kupiec (MKS Zagłębie Lubin), Miłosz Bekisz (SPR Chrobry Głogów).
Jest współtwórcą wielu sukcesów sportowych, w tym Wicemistrzostwa Polski w Gimnazjadzie w 2005 roku, corocznych występów drużyn klubowych na centralnych szczeblach rozgrywek o Mistrzostwo Polski w poszczególnych kategoriach wiekowych.
Czynnie propaguje piłkę ręczną wśród lokalnych firm i przedsiębiorców, czego efektem jest zawiązanie współpracy sponsorskiej przez klub z wieloma znaczącymi podmiotami.
Jest jednym z inicjatorów powstania pamiątkowej tablicy dedykowanej pedagogom i wychowankom Technikum Mechanicznego w Świebodzinie, umieszczonej na dawnym budynku szkoły przy ul. Okrężnej 4.
W 2016 r. zdobył I miejsce w powiecie świebodzińskim w plebiscycie Człowiek Roku KRONO 2016. Za swoją aktywność odznaczony został również „Złotą Odznaką” za zasługi dla piłki ręcznej, za wybitne osiągnięcia w działalności zawodowej i społecznej w dziedzinie piłki ręcznej.

Działalność Pana Grzegorza Trzebniaka, jego zaangażowanie w rozwój świebodzińskiej piłki ręcznej, bez wątpienia przyczyniają się do rozsławienia dobrego imienia Gminy Świebodzin

– czytamy w konkluzji decyzji Rady Miejskiej o przyznaniu tytułu Honorowego Obywatela Gminy Swiebodzin.

Uroczystość nadania tytułu odbędzie się w piątek, 20 grudnia 2019 roku o godz. 11.00 w Ratuszu Miejskim w Świebodzinie.

Więcej wiadomości w tygodniku papierowym „Dzień za Dniem” lub na www.prasa24.pl. Aktualny numer w każdą środę.**Zajrzyj też na Facebooka Dzień za Dniem**

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Grzegorz Trzebniak odbierze tytuł Honorowy Obywatel Gminy Świebodzin i symboliczny klucz do bram miasta - Gazeta Lubuska

Wróć na swiebodzin.naszemiasto.pl Nasze Miasto