Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Karol Wesołowski spod Świebodzina uratował życie kobiecie. Teraz to on potrzebuje pomocy

Anna Moyseowicz
Anna Moyseowicz
Karol Wesołowski uratował kobietę z tonącego samochodu.
Karol Wesołowski uratował kobietę z tonącego samochodu. Lubuska Policja
Trwa zbiórka pieniędzy na pomoc dla Karola Wesołowskiego. U mężczyzny zdiagnozowano nieuleczalną chorobę - miażdżycę kończyn dolnych. Przypomnijmy - 31-latek latem zeszłego roku jechał z kolegą do pracy, gdy zauważył tonący w stawie samochód. W środku znajdowała się kobieta. Bez zastanowienia ruszył jej na ratunek i wyciągnął na brzeg. Pomoc nadeszła w ostatniej chwili - auto było już pod wodą. Teraz mężczyzna sam potrzebuje pomocy.

Bohaterski wyczyn Karola Wesołowskiego

W letni dzień zeszłego roku Karol Wesołowski jechał z kolegą do pracy, gdy pomiędzy miejscowościami Pałck a Głogusz zauważył tonące w stawie auto. - To był impuls, po prostu zauważyłem, że ktoś jest w samochodzie i wskoczyłem do wody. Auto było zanurzone prawie całkowicie, wewnątrz było pełno dymu. Kobieta kopała w drzwi, ale nie mogła ich otworzyć - opowiadał nam mężczyzna.

I mówił

Przyznam, że nie pamiętam dokładnie całego wydarzenia. Wszystko działo się bardzo szybko, mój mózg chyba po prostu tego w całości nie zapisał. Od razu wybiegłem z auta, nie zwróciłem nawet uwagi na kołki wystające z wody, na które mogłem się nadziać.

Na szczęście pomoc nadeszła w porę, a kobiecie, która siedziała za kierownicą, poza niewielkimi obrażeniami, nic się nie stało. Przyczyną wypadku było najprawdopodobniej pęknięcie opony. Kobieta nie opanowała pojazdu i na łuku uderzyła w barierki, a następnie wpadła do stawu.

Zobacz: „Nie czuję się bohaterem”. Pan Karol uratował kobietę, której samochód wpadł do stawu Lubuskiem

Źródło: TVN24

Mężczyzna choruje na miażdżycę

U 31-latka zdiagnozowano chorobę Beuergera, czyli miażdżycę kończyn dolnych. Poważne problemy ze zdrowiem zaczęły się na początku tego roku, choć pierwsze sygnały pojawiły się dużo wcześniej. Gdy mężczyzna miał 25 lat, miewał problemy z palcami u dłoni, które teraz są zimne z powodu niedokrwienia. Problemy zdrowotne stały się jednak dużo poważniejsze. Najpierw opuchnięcia nogi, później ból stopy, a kolejno głębokie rany. - Noga boli mnie od środka, przez niedokrwienie po prostu umiera - opisywał Wesołowski swój stan zdrowia kilka miesięcy temu.

Od tego czasu nieco się zmieniło.

Psychicznie czuję się dobrze, trochę już mi się ułożyło w głowie w związku z tą chorobą. Wciąż walczę ze stopą, na której mam sporą ranę, a ostatnio jeszcze mi się powiększyła. Na szczęście, porównując to z początkami, jest lepiej, zagoiły się nawet palce - opowiada.

Problemy ze znalezieniem fachowej pomocy

Mężczyzna ma problem ze znalezieniem pomocy. Najpierw lekarze nie potrafili postawić prawidłowej diagnozy, choć ojciec 31-latka chorował na to samo, a choroba jest genetyczna. Teraz chory szuka dobrego specjalisty. - Ciężko jest z tą chorobą. Chodziłem do jednego lekarza pół roku, we wrześniu stwierdził, że już nie ma na mnie pomysłu. Nie mam lekarza, który mnie prowadzi, po prostu kontroluję nogę prywatnie, muszę kogoś dobrego znaleźć. Ta choroba jest rzadka, lekarze nie mają na mnie pomysłu. Przerwałem pijawki, przez miesiąc stosowałem wyłącznie komorę hiperbaryczną, czyli leczenie tlenem, ale rana się powiększyła. Dobrze, że chociaż nie ma martwicy. Teraz jestem w domu i myślę o czymś za granicą, chciałbym znaleźć jakąś nową metodę leczenia - opowiada.

W międzyczasie ranę należy odkażać i stosować opatrunki. Chory stosuje także tabletki przeciwzakrzepowe i przeciwbólowe. We wrześniu przyznano mu rentę na dwa lata, tysiąc złotych miesięcznie. Jednak leczenie jest bardzo kosztowne.

Dzięki pijawkom zaczęły mi się w nodze budować poboczne, malutkie żyłki. Nawet po USG słyszałem, że mam dobre rokowania i mam się nie poddawać. Teraz planuję szukać pomocy w Niemczech. Nie wiem, czy ta metoda byłaby odpowiednia przy mojej chorobie, jeszcze wiele muszę sprawdzić, ale ponoć są sztuczne sposoby tworzenia takich żył pobocznych, aby krew dopływała dalej, do stopy. Nie znam nawet cen. Na razie cel zbiórki ustaliłem na 70 tysięcy złotych - opowiada.

Z tego, co uda się zebrać mężczyzna chce pokrywać bieżące koszty, a gdy uda się coś zorganizować w związku z zagranicznym leczeniem, zebrane pieniądze zostaną przeznaczone właśnie na ten cel. Cel poprzedniej zbiórki był stosunkowo niski, ponieważ organizatorzy nie spodziewali się takiej pomocy. - Uzbierałem wtedy 20 tysięcy złotych, miałem swoich 10, ale ta kwota bardzo szybko się rozeszła - mówi Wesołowski.

Mężczyźnie można pomagać wpłacając pieniądze TUTAJ

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na swiebodzin.naszemiasto.pl Nasze Miasto