Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ktoś włamał się do prosektorium. Ale.. nic nie zginęło. O co mogło chodzić włamywaczom?!

Anna Moyseowicz
Anna Moyseowicz
Właściciel firmy pogrzebowej podejrzewa, że wydarzenia z lubniewickiego cmentarza, międzyrzeckiego prosektorium i pożary grobów łączą się.
Właściciel firmy pogrzebowej podejrzewa, że wydarzenia z lubniewickiego cmentarza, międzyrzeckiego prosektorium i pożary grobów łączą się. Prosektorium międzyrzeckiego szpitala
Włamanie do prosektorium w Międzyrzeczu, płonące groby niedaleko Sulechowa i w Poznaniu, a w Lubniewicach urna z prochami, która dzień po pogrzebie znalazła się... obok grobu. Na dodatek każde z wydarzeń miało miejsce w przeciągu kilku dni. Właściciel firmy pogrzebowej podejrzewa nieuczciwą konkurencję, rodziny zmarłych przeżywają kolejne tragedie.

Wstrząs dla rodziny. Znaleźli urnę z prochami poza grobem

- To był dla mnie po prostu szok! Już jakoś zdążyłam oswoić się z myślą o śmierci męża, a tu coś takiego! - opowiada płacząc Adriana Kosek. Jan Kosek, mąż kobiety, został skremowany, a następnie pochowany w piątek (1 lipca) na lubniewickim cmentarzu. Wieczorem, dzień po pogrzebie, rodzina wybrała się na grób. Tego jednak nikt się nie spodziewał. - Mój siostrzeniec zobaczył, że urna z prochami jego wujka stoi na sąsiednim pomniku z tyłu - mówi żona zmarłego. Rodzina natychmiast zawiadomiła zakład pogrzebowy odpowiedzialny za pochówek oraz policję. Zmarłego pochowano po raz drugi w niedzielę.

Jak informuje starszy sierżant Klaudia Biernacka, oficer prasowy Komendanta Powiatowego Policji w Sulęcinie, policja jest na etapie czynności sprawdzających z artykułu 262 kodeksu karnego, mówiącego o znieważeniu zwłok, prochów lub miejsca spoczynku zmarłego. Rodzina złożyła w tej sprawie pismo do prokuratury.

Rodzina chce wyjaśnić sprawę

- Wydaje mi się, że po prostu firma zapomniała o urnie. Czy może wyjęli urnę z windy i postawili na bok, a potem mieli zamiar pochować? Nie wiem, nie mam pojęcia! Gdy w niedzielę ściągaliśmy kwiaty, były tam jeszcze pozostałości starej skrzyni, bo w tym miejscu wcześniej chowany był mój teść. Kwiaty tak, jak leżały w piątek, tak leżały w sobotę. Według nas ta dziura nie była wykopana po raz drugi, a oni teraz mówią o konkurencji! - opowiada Adriana Kosek.

Monika Janiczek, siostra Adriany Kosek opowiada, jak przebiegała ceremonia. - Pracownicy wsuwają podczas ceremonii urnę do windy, przypominającej kształtem szafkę nocną. Po odejściu rodziny niby wyciągają i wkładają ją do grobu. Urna została wsadzona do windy, a co się stało po ceremonii, tego nikt nie widział - opowiada kobieta. Jak dodaje, na grobie nie było śladów kopania.

Ada jest na środkach uspokajających, nie może sobie z tym poradzić, my zresztą też, ale ona w zupełności. Pogrzeb pogrzebem, śmierć śmiercią, ale taka tragedia? Dla niej to jeden wielki szok, dramat... Uważam, że powinna otrzymać za to jakieś zadośćuczynienie, chociażby po to, by mogła pójść do psychologa czy psychiatry, bo chociaż ją wspieramy, ona sobie z tym nie poradzi - komentuje Janiczek. - Nie nam oceniać, co się stało, mam nadzieję, że sprawa się wyjaśni. Chcielibyśmy po prostu, aby ktoś poniósł za to konsekwencje - podsumowuje.

Właściciel zakładu pogrzebowego odpiera zarzuty

Adrian Hewusz, właściciel firmy pogrzebowej, stanowczo odpiera zarzuty. - Pogrzeb odbył się według naszych standardów. Wszystko było zgodnie z planem - mówi. Tłumaczy, że miejsce sprawdzono. Pracownicy wbili gruby, metalowy pręt w ziemię, gdzie wcześniej kopano. - Ten pręt został wbity poniżej zwykłego poziomu, to znaczy, że było kopane. Wszystko jesteśmy w stanie sprawdzić - zapewnia i dodaje. - Wydarzenia z Lubniewic wpisują się w dziwny ciąg zdarzeń.

Włamanie do prosektorium w Międzyrzeczu

Jak opowiada, dzień przed pogrzebem w Lubniewicach odkryto, że ktoś w nocy ze środy na czwartek włamał się do prosektorium międzyrzeckiego szpitala, zarządzanego przez ich zakład pogrzebowy. Od strony cmentarza przylegającego do prosektorium rozcięto kratę w oknie, wygięto ją i wybito szybę na wysokości klamki. Wybita została również szyba sąsiedniego okna. Jak potwierdza międzyrzecka policja, z pomieszczenia nic nie zginęło. Hewusz zaznacza jednak, że drzwi do chłodni, w której przechowywane są ciała, były otwarte, a zwłoki były widoczne, ponieważ firma specjalnie zostawia otwarte worki.

Przecież gdyby był to jakiś tam złodziejaszek, pijaczek, mógł po prostu coś zabrać i sprzedać, w środku mamy wiele metalowych rzeczy. Ale włamał się do środka, niczego nie zabierając, jest w tym coś dziwnego, prawda? Rozmawialiśmy z prezesem szpitala i mamy obawy, że przyjdzie taki dzień, że zdjęcia zwłok z prosektorium pewnego dnia po prostu wypłyną w internecie i znów wyleje się na nas fala hejtu - mówi.

Jak tłumaczy, wydarzenia mogą być związane z jego wypowiedzią dla telewizji na temat nieuczciwych praktyk konkurentów, zaraz jednak wspomina, że nikogo za rękę nie złapał i są to po prostu przypuszczenia.

Palące się groby

Hewusz dodaje do listy podejrzanych spraw dwie kolejne, czyli grobów, jednego w Poznaniu i drugiego w Klenicy (powiat zielonogórski). - Dwa groby paliły się w tym samym czasie, obydwa około tygodniowe, gdzie są przysuszone kwiaty, można łatwo je podpalić. Wiadomo, pozbieraliśmy, posprzątaliśmy wszystko, daliśmy rodzinie nowy krzyż i ramkę, ale co my możemy, gdy ktoś coś dziwnego robi w nocy? Główna siedziba firmy jest w Poznaniu, mamy kilkanaście oddziałów w całym województwie wielkopolskim i lubuskim, mamy pracowników doświadczonych od wielu lat, więc to nie są ludzie z łapanki, jednak podobny ciąg zdarzeń, jak ten, który ma miejsce na przestrzeni ostatniego tygodnia, nie wydarzył się nigdy przez całą moją karierę w branży pogrzebowej - opowiada mężczyzna.

Zobacz też: W Ostródzie podpalono dwa karawany. Dzięki czujności sąsiada udało się uratować budynek zakładu pogrzebowego

Żal rodziny

- Mi jako właścicielowi firmy pogrzebowej jest niezmierni przykro w związku z tym, co spotkało rodzinę, ale w żaden sposób nie czujemy się winni. Na wezwanie rodziny zorganizowaliśmy w niedzielę, dzień wolny od pracy, ponieważ w niedziele nie funkcjonujemy pod względem organizacji pogrzebów, ponowny pochówek. Wiem, że rodzina ma do nas żal, twierdząc, że my zapomnieliśmy pochować tej trumny. To jest po prostu bardzo przykre. Ja jedynie mogę przeprosić rodzinę za to, co się stało, ale ani ja, ani moi pracownicy tego nie zrobiliśmy. To jest pewne - podkreśla Hewusz, odnosząc się do sytuacji z Lubniewic.

- Nawet jeżeli jest to konkurencja, to nasza rodzina nie ma z tą sytuacją nic wspólnego. Mimo wszystko uważam, że ten pan powinien przyjechać, porozmawiać z siostrą, wytłumaczyć, a on nic! - mówi Janiczek. - Czy konkurencja posunęłaby się do takich rzeczy? Tak twierdzi ten pan, a nie poczuwa się do tego, by wyjaśnić z nami całą sprawę - podsumowuje kobieta.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na swiebodzin.naszemiasto.pl Nasze Miasto