Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

LUBUSKIE. Szkoła "Pomnik Rodła" jest znakiem świadomości i dumy mieszkańców Dąbrówki Wielkopolskiej. Wspomnienia nauczycielki i uczniów

Renata Zdanowicz
Renata Zdanowicz
Elli i Joachim Piątyszkowie z Dąbrówki Wielkopolskiej wspominają szkołę "Pomnik Rodła"
Elli i Joachim Piątyszkowie z Dąbrówki Wielkopolskiej wspominają szkołę "Pomnik Rodła" Renata Zdanowicz
Szkoła Podstawowa „Pomnik Rodła” w Dąbrówce Wielkopolskiej obchodzi rocznicę 90-lecia powstania. Została utworzona 10 czerwca 19289 roku. Z tej okazji w piątek, 7 czerwca, na terenie szkoły odbyły się uroczystości jubileuszowe. Historia tej szkoły uczy patriotyzmu i budzi satysfakcję z tego, że jesteśmy Polakami.

LUBUSKIE. Szkoła "Pomnik Rodła" w Dąbrówce Wlkp. ma 90 lat

Był rok 1962. Odtąd Elli Piątyszek całe swoje zawodowe życie związała ze szkołą w Dąbrówce Wlkp. Miała zaledwie 19 lat, kiedy po ukończeniu Liceum Pedagogicznego podjęła swoją pierwszą pracę. W dąbrowieckiej szkole przepracowała ponad 30 lat, na później po przejściu na emeryturę nadal w niej uczyła, choć już w mniejszym wymiarze godzin.

Starsze grono pedagogiczne było mi bardzo pomocne - wspomina Elli Piątyszek

- Starsze grono pedagogiczne było mi bardzo pomocne. Ogromnie przeżywałam swoje pierwsze spotkanie z dziećmi. Pierwszą klasę przyjęłam dopiero w drugim roku pracy. Bardzo się przywiązałam do dzieci mniejszych - wspomina pani Elli.

Pracując podwyższała swoje wykształcenie, studiowała w Katowicach i Krakowie. Chciała uczyć matematyki, ale ostatecznie wybrała biologię i chemię.

- Urodziłam się w Stalowej Woli, moi rodzice pochodzili z Wielkopolski. Wychowałam się na wsi i mimo że rodzice pracowali poza rolnictwem, znałam i lubiłam wieś. Dlatego też na lekcjach często wychodziliśmy z uczniami ze szkoły. Kontakt z najbliższym otoczeniem był dla dzieci poznawczy. W każdej chwili mogłam wejść z grupką dzieci do zagrody, opowiedzieć o zwierzętach, roślinach. Te dzieci pracowały w domu w gospodarstwach, ale potrzebowały wiedzy z biologii - zaznacza pani Elli.

Jak była wówczas rola nauczyciela?

- Większą funkcję wychowawczą pełniliśmy na pewno. Nauczyciel bardzo zwracał na wszystko uwagę, uczyliśmy dzieci samodzielności. Nauczyciel miał autorytet, ale i ogromne wsparcie ze strony rodziny uczniów. Do rodziców, dziadków, a nawet cioć zawsze mogłam się zwrócić o pomoc. Kontakt z rodzicami był bardzo dobry.

Ważną rolę odgrywały też wycieczki szkolne. - Organizowaliśmy wiele wyjazdów. Wiadomo, dzieci wtedy trochę broiły i trzeba było na nie cały czas uważać. Za to na wycieczce nawiązywało się bliższy kontakt, dowiadywałam się wielu rzeczy od dzieci, które w szkole tak się nie otwierały. Jako nauczyciel biologii udzielałam też porad o dojrzewaniu.

Poza wycieczkami pani Elli wspomina również wyjazdy na zbiory buraków, ziemniaków czy do sadzenia lasu. - W domu na wykopkach mieliśmy małe wiklinowe koszyki. Na tych wyjazdach dawali nam duże, metalowe i ciężkie, że dzieci nie mogły ich unieść i wysypać ziemniaków.

W starej szkole warunki były skromne

Nie było wody, nosiło ją się od sąsiadów, ogrzewało się klasy piecami kaflowymi. Nie było też sali gimnastycznej. Lekcje wuefu robiliśmy w klasach, na korytarzu lub chodziliśmy do pałacu. Pamiętam naoliwioną podłogę w pałacu, to był problem dla mnie i dla dzieci, jak się któreś przewróciło to plamy na ubraniu zostawały.

Mąż Elli - Joachim urodził się w Dąbrówce. Wspomina boisko i bieżnię przy torach: „Jak coś zbroiliśmy, to za karę musieliśmy bieżnię czyścić”. Jednak zamiłowanie do sportu mu zostało. Przez lata był czynnym zawodnikiem Sokoła Dąbrówka, do teraz jest działaczem klubowym, Opiekuje się boiskiem, 2-3 razy w tygodniu pomaga ławeczki wytrzeć, linie wyznaczyć, boisko posprzątać.

Charakterystyczne dla tamtych lat były ławki z otworem na kałamarz, bo pisało się wtedy piórem maczanym w atramencie. Z przyjemności było kino objazdowe, z czego cieszyli się szczególnie chłopcy, bo mogli pobroić w ciemności.

Pani Elli wspomina najstarszą nauczycielkę - Wandę Chełkowską. - Wszyscy byliśmy bardzo zżyci ze sobą. Trudny czas nadszedł z reformą Handkego. Klasy były liczne, nawet po 30. uczniów z samej Dąbrówki. Baliśmy się, że jak wejdą gimnazja to będziemy mieli mniej uczniów. Program też został okrojony, trzeba się było przyzwyczaić. Szybko się wszystko ułożyło.

Szkoła Rodła nawiązuje do patriotycznych tradycji

- Nauczyciele sami dbali o przekazywanie historii regionalnej. Przy dobrym historyku można było wiele powiedzieć, mimo że nie było tego w programie. Dzieci ciekawiło, jacy ludzie tutaj żyli, kim byli założyciele szkoły - opowiada pani Elli.

Myśmy tym żyli, dla nas to było normalne, że w domu mówiło się gwarą

Co ważne, Dąbrówka ma swoją gwarę. - Gwary było dużo wśród dzieci, trzeba było w szkole je korygować. Wiele słów mnie dzieci nauczyły, mimo że pochodziłam z Wielkopolski. W szkole staraliśmy się mówić prawidłowo, a w domu gwarą. Nasze mamy na co dzień chodziły w strojach dąbrowieckich.

Pierwszy powojenny rocznik

Z pierwszego powojennego rocznika, który poszedł do szkoły w Dąbrówce jest Mieczysław Połomka. - W 1952 roku rozpocząłem naukę w siedmioklasowej szkole. Było nas tylko 9 osób, ja i osiem dziewczynek. Mieliśmy wspaniałego kierownika, był to Czesław Szułcik a matematyk Stanisław Weichmann prowadził również ognisko muzyczne, nauczając gry na instrumentach.

Pan Mieczysław z Bolenia do szkoły pieszo miał pięć kilometrów. - Trudne to były czasy, brakowało wszystkiego. Pierwsze dwa lata pisaliśmy tylko ołówkiem, liczyć uczyliśmy się na patyczkach. Za to kierownik prowadził teatrzyk szkolny, graliśmy Adama Mickiewicza.

Po latach M. Połomka działał w społecznym komitecie założycielskim nowej szkoły. - Pracowaliśmy społecznie na budowie, wykopy ręcznie robiliśmy i inne przygotowania.

Pan Mieczysław przez wiele lat tańczył w Regionalnym Zespole Pieśni i Tańca im. Tomka Spychały, do teraz odnosi sukcesy z zespołem śpiewaczym Dąbrowszczanka. Pasje śpiewacze i taneczne dzieli z żoną. Pani Maria urodziła się i mieszka w tym samym domu w Dąbrówce. Do szkoły poszła w 1956 roku. - Rocznik był duży, 32. osoby w klasie, naszą wychowawczynią była Eugenia Lesiak.

Pani Maria wspomina, że większość kobiet chodziła w strojach dąbrowieckich. - Myśmy tym żyli, dla nas to było normalne, że w domu mówiło się gwarą. Historia jest dla nas ważna, na tych ziemiach byliśmy jednymi z pierwszych. Duma dla Dąbrówki, dla młodych - podkreślają państwo Połomkowie.

WARTO WIEDZIEĆ

Po II rozbiorze Polski Dąbrówka (wtedy Wielka) znalazła się w zaborze pruskim. Już wtedy mieszkańcy wsi dążyli do utworzenia polskiej szkoły. Po I wojnie wieś pozostała w Niemczech. Jednak uzyskano pozwolenie na nauczanie religii po polsku, a w 1920 r. wprowadzono do programu nauczania język ojczysty. W 1929 r. do władz niemieckich wpłynęło podanie ludności o zezwolenie na otwarcie szkoły. Mimo trudności placówka ruszyła 10 czerwca tego samego roku. Kierownictwo objął Augustyn Wagner. Na lekcje uczęszczało 123 dzieci. Trzech gospodarzy: Franciszek Wieczorek, Feliks Kostyra i Wiktor Błoch, oddało największe izby w swoich domach na potrzeby szkoły.

W czasie II wojny światowej dzieci musiały chodzić do niemieckiej placówki. Jednak w 1945 szkoła wznowiła działalność. W 1989 r. zbudowano nowy obiekt.

POLECAMY: Forum Seniora 2019 w Zielonej Górze

Więcej wiadomości w tygodniku papierowym „Dzień za Dniem” lub na www.prasa24.pl. Aktualny numer w każdą środę.
Zajrzyj też na Facebooka tygodnika Dzień za Dniem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na swiebodzin.naszemiasto.pl Nasze Miasto