Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Niesamowite skarby znalezione w naszym regionie. Przy ich odkryciu pomagało trochę szczęście

Redakcja
Odkryj z nami lubuskie skarby i poznaj ich ciekawą historię
Odkryj z nami lubuskie skarby i poznaj ich ciekawą historię Archiwum GL
Ze skarbami bywa tak, że z reguły są odnajdywano przez czysty przypadek. Gdyż o ile przy pomocy rozmaitych sposobów można zlokalizować gród, czy osadę, o tyle miejsce ukrycia skarbu nie rządzi się żadnymi regułami. A tych w naszym regionie trochę było ostatnimi laty.

Sporo ich znajdowali przedwojenni niemieccy archeolodzy, gdyż przed wojną na gwałt budowano drogi, a wówczas nie trudno o przypadek. Na dodatek Niemcy mieli doskonale zorganizowany system poszukiwa . Przede wszystkim ogromną rzeszę archeologów - amatorów, zazwyczaj pastorów i nauczycieli, którzy penetrowali okolicę, jak chociażby pastor Felix Hobus, który znalazł słynnego bożka z Deszczna. Niemcy mieli także bardzo dużą świadomość historyczną, chociaż w dużej mierze budowaną przez system szukający "germańskich korzeni" już w epoce brązu. Szanowali znaleziska, co nie zawsze można powiedzieć o naszych współczesnych znalazcach. Bywa, ze naukowcy dowiadują się o ciekawym znalezisku z internetowej aukcji.

Witaszkowo i złota ryba

Najsłynniejszy lubuski skarb? To oczywiście ten odnaleziony w Witaszkowie. Za jego sprawą niewielką podgubińską wieś można znaleźć w każdej archeologicznej encyklopedii. W 1882 roku miejscowy wieśniak o nazwisku Leuschke (wówczas wieś nazywała się Vettersfelde) znalazł na swoim polu złoty skarb. W sumie uzbierało się 4,5 kg złotych przedmiotów. Chłop zawiadomił miejscowego wielmożę - księcia Henryka Schoenaicha-Carolatha, a ten berlińskich historyków. Natychmiast odkrycie uznano za sensację. Znalezisko scytyjskich wyrobów uznano za porównywalne z tymi pochodzącymi ze stepów Ukrainy. Zwłaszcza wspaniałą złotą rybę.
Według wstępnej interpretacji skarb miał pochodzić z kurhanu scytyjskiego wodza, który rozmyły gwałtowne deszcze. Historycy śmieją się z podobnej historii. W Polsce nie znaleziono żadnego scytyjskiego pochówku. Ponieważ Scytowie zabierali zwłoki poległych.

Ryba i inne złote przedmioty pochodziły prawdopodobnie z wyposażenia scytyjskiego bogatego wojownika - były to elementy pancerza, który oderwali zwycięzcy, a autorem ozdób był prawdopodobnie jakiś grecki artysta.

Ostatnio coraz częściej się mówi o tym, ze był to dar wotywny złożony w lokalnym świętym miejscu. Jego część można oglądać podczas okazjonalnych wystaw w berlińskich muzeach. Tuż przed wojną kopia skarbu - podobno znakomita i też wykonana ze złota - znajdowała się w gubeńskim muzeum. Kopie można podziwiać w muzeum w Świdnicy.

Marcinowice i skarb w betoniarce

W jednej z pokrośnieńskich wsi gospodarz postanowił zrobić porządek w swoim obejściu. Koparka wyrównywała teren, piasek jechał na budowę, gdzie budowlaniec pakował go łopatą do betoniarki. Gdy na siatce zatrzymała się metalowa, pokryta śniedzią obręcz mężczyzna doszedł do wniosku, że to obejma do mocowania doniczek. Po chwili zebrała się ich niezła kupka. Podejrzliwość wzbudził dopiero dziwny, podłużny przedmiot. Pracownik poprosił szefa...

Tak właśnie znaleziono 39 naszyjników, berło sztyletowe, dwa sztylety i rękojeść trzeciego. Według wstępnej oceny pochodzą z pierwszego okresu epoki brązu (jakieś 1800-1500 rok p.n.e.) i reprezentują kulturę unietycką.

Sensacja! - To jest typowy skarb, ktoś celowo ukrył swój majątek - mówiła archeolog Ewa Przechrzta. - Berło, wyróżnik znaczenia jego posiadacza, świadczy o tym, że schować kosztowności w specjalnej skrytce, w postaci dużego naczynia przykrytego kamieniami, musiał ktoś ważny w lokalnej społeczności. To prawdziwy unikat. Znalazcy mieli tylko jedną prośbę. Gdy ich znalezisko zostanie opracowane chcieliby dostać wszystkie możliwe informacje. Aby mogli opowiedzieć wnukom, że kiedyś znaleźli prawdziwy skarb...

Guzów i skarb w lesie

Leśniczy z Guzowa w lesie nieopodal leśniczówki znalazł dwa garnce pełne srebrnych monet? To największy skarb tego typu znaleziony w naszym regionie, monet jest... 6.159. Już wiadomo, że monety są starsze niż początkowo zakładano i pochodzą z XV wieku. Bowiem okazało się, że są to przede wszystkim halerze.

- Głównie monety miejskie miasta Zgorzelca - mówiła archeolog Marlena Nawrocka. - Były także inne monety, jak chociażby grosz miśnieński. W tych dwóch garnkach rzeczywiście zgromadzono niezłą fortunę. Dla porównania wówczas osiem groszy kosztowała świnia, a czeladnik zarabiał od jednego do czterech groszy tygodniowo.

Garnki z monetami zostały zakopane tuż przy wykorzystywanym przez wieki trakcie handlowym, dziś już zapomnianym.

Jeden z nich nosił ślady używania w ognisku, czyli osoba ukrywająca skarb wzięła jako pojemnik coś, co znajdowało się pod ręką. Dlaczego? To oczywiście gdybanie, ale działo się to zapewne podczas wojny trzydziestoletniej. Drogi nie były wówczas bezpieczne nie tylko za sprawą przemarszów armii. Osoba podróżująca z tym majątkiem, gdyby chciała założyć „bank”, zapewne znalazłaby bardziej charakterystyczne miejsce, bliżej miejsca zamieszkania. Majątek płytko zakopała przy trakcie wiodącym do dwóch miejscowości, których dziś już nie ma. Może miał na oku jakąś dużą transakcję, a może był to podatek, który nigdy nie dotarł na miejsce? Na razie archeologom potrzebna jest mała fortuna, gdyż wyczyszczenie i zakonserwowanie skarbu będzie kosztowało kilkadziesiąt tysięcy złotych.

Skwierzyna i skarb w koparce

Minister kultury i dziedzictwa narodowego przyznał 25 tys. zł nagrody mężczyźnie, który pod koniec lata tego roku znalazł w okolicy Skwierzyny skarb z epoki brązu. Na wyjątkowe znalezisko składają się dwie brązowe tarcze, naszyjnik i naramiennik. Z szacunków archeologów wynika, że tarcze i naszyjnik liczą sobie ponad 3,5 tys. lat i są wytworem ludzi żyjących w epoce brązu, reprezentujących tzw. kulturę unicką.

Zdaniem specjalistów, ornamenty na tarczach mogą być kojarzone z tzw. dyskiem solarnym z Nebry, odnalezionym w Niemczech.

W przypadku tego typu obiektów naukowcy mają różne teorie na temat ich przeznaczenia. Jedne z nich mówią o tym, że mogły być czymś na wzór kalendarza, inne, że dyski były przedmiotami związanymi z wierzeniami. Dysk jest najprawdopodobniej narzędziem służącym do pomiarów astronomicznych, mógł mieć także duże znaczenie w sferze kultowej. Według niemieckiego astronoma Ralfa Hansena służył on do korygowania różnic pomiędzy kalendarzem słonecznym a kalendarzem księżycowym. W momencie kiedy nad Księżycem miały się znajdować Plejady, należało dodać kolejny miesiąc w kalendarzu księżycowym. Księżyc przedstawiony na dysku znajduje się jakieś pięć dni po nowiu, w otoczeniu Plejad i właśnie w takiej fazie znajduje się on raz na dwa lub trzy lata...

Sulęcin i kultura unietycka raz jeszcze

W czerwcu tego roku w okolicy Sulęcina przypadkowo odkryto zespół zabytków archeologicznych wykonanych z brązu. Były to trzy sztylety, trzy naszyjniki, sześć naramienników i cztery bransolety. Zostały wykonane w epoce brązu, jakieś cztery tysiące lat temu i prawdopodobnie związane są z kulturą unietycką. Archeolodzy zwracają uwagę przede wszystkim na sztylety o karbowanych rękojeściach, z których każdy posiada odrębną formę. Naszyjniki wykonane są z pręta brązowego i posiadają zakończenia w kształcie zwiniętego uszka.

Jak chcą archeolodzy jest to typowy skarb, czyli przedmioty ukryte z premedytacją. Damskie świecidełka? Jak tłumaczą archeolodzy biżuteria pochodząca z okresu kultury unietyckiej rzadko była noszona przez kobiety.

Ze względów praktycznych. Branzolety i naszyjniki były zbyt ciężkie. Najczęściej biżuteria była traktowana jako skarb, lokata kapitału i składana do depozytu, a po śmierci właścicielki umieszczana w miejscu pochówku. To kolejne znalezisko z doby kultury unietyckiej, czyli kultury archeologicznej wczesnej epoki brązu. Ludzie żyli wówczas w dużych osiedlach ulokowanych w miejscach łatwych do obrony. Budowano domostwa drewniane o konstrukcji słupowej.

Nowe Kramsko i skarb metalurga

Skarb metalurga został odnaleziony przypadkowo w okolicy Nowego Kramska. Archeolog Julia Orlicka-Jasnoch tłumaczy, że to prawdziwy archeologiczny cymes, a na specjalną uwagę zasługują formy odlewnicze. W garnku, w którym ukryto 14 kg przedmiotów z brązu, są już gotowe sierpy, młotki, ale także sporo złomu brązu.

Był to specjalnie ukryty skarb, o czym świadczy właśnie garniec, w którym przedmioty były umieszczone. Znalezisko datowane jest na V okres epoki brązu, czyli od roku 900 do 700 przed naszą erą.

Skarb składa się z ponad czterystu elementów. Są wśród nich liczne sierpy i ich fragmenty, siekierki z uszkiem, groty, fragmenty ozdób i innych przedmiotów oraz destrukty i odpady poprodukcyjne.
Przedmioty powstały w dobie kultury łużyckiej. Występowała ona na terenach: Łużyc, Polski, Słowacji i północnych Moraw, między 1300 a 400 p.n.e. Nazwa wywodzi się od cmentarzysk odkrytych na Łużycach. Początek i rozwój kultury łużyckiej przypada na koniec epoki brązu, a rozkwit na początek epoki żelaza. Od połowy VIII w. p.n.e. ludność tej kultury zaczęła wznosić obronne grody, do których zalicza się osady. Najsłynniejsza lubuska znajdowała się w Wicinie.

Deszczno i nie tylko bożek

Na ten zespół przypadkowo natrafił mieszkaniec Deszczna. Zabytki znajdowały się na zalesionym wzgórzu. Skarb składał się 20 przedmiotów, w tym cztery siekierki, nóż, osiem sierpów, pięć bransolet oraz fragmenty noża i naszyjnika. Skarb najprawdopodobniej pochodzi na V okres epoki brązu kultury łużyckiej, czyli 900-700 p.n.e. Na szczególną uwagę naukowców zasługuje oraz fragment zdobionego naszyjnika.

Nawiasem mówiąc gros znalezisk było dziełem Jednak dotąd największe sukcesy w tej dziedzinie należały do pastora Feliksa Hobusa, zwanego Schliemannem doliny Warty. Znalazł m.in dwa skarby, w których znalazły się złote przedmioty. Jednak wcale nie kruszec decyduje o wartości tych znalezisk. Najcenniejszy był bowiem słynny bożek z Deszczna, który znajduje się we wszystkich współczesnych podręcznikach archeologii.

Jezioro Lipie i topór jako skarb

W tym przypadku obyło się bez kopania, ale trzeba było nurkować. Dwaj płetwonurkowie z gorzowskiego speleoklubu Gawra nurkowali treningowo w wodach jeziora Lipie. Chcieli zejść na głębokość poniżej 40 m. Znaleźli średniowieczny z zachowanym drzewcem o prawie metrowej długości. Okazało się, że to topór pochodzący prawdopodobnie z początku XVI w. Na żeleźcu znajduje się czworoboczny odcisk nieokreślonego dotąd znaku cechowego. Jak podkreślają to raczej typowe narzędzie ciesielskie, nie broń.

To również był skarb ukryty celowo. Jak wyliczyli historycy to już dwunasty skarb znaleziony w okolicy Deszczna.

Jak trafił na dno jeziora. Czy ktoś przed wiekami upuścił go, płynąc łodzią, czy też wpadł do wody podczas rąbania przerębli.
Nawiasem mówiąc oprócz nagrody znalazcy jako pierwsi otrzymali statuetki archeologiczne, które muzeum będzie przyznawać za odpowiednią postawę. To repliki znanego nam już bożka z Deszczna.

Nowe Czaple i kolekcja z brązu

W 2013 roku do Muzeum Archeologicznego Środkowego Nadodrza przekazano przypadkowe znalezisko brązowych ozdób uprzęży końskiej z rejonu Trzebiela, w pow. żarskim. Depozyt składał się z 24 elementów brązowych: dwóch większych, zdobionych tarczek, pięciu mniejszych tarczek niezdobionych i 17 paciorków spiralnych, tzw. salta leone. Całość była ukryta w niewielkim naczyniu, według relacji znalazcy na głębokości około metra.

Odkrycia dokonano w rozległym kompleksie leśnym, w okolicy Nowych Czapli i Pustków

Jest to obszar stosunkowo słabo rozpoznany. Znalezisko datowane jest na środkowy okres epoki brązu...

Bieszkowo - to nie zlom, to skarb

Ta historia rozpoczyna się typowo, grzybiarz znajduje wystające ze ściółki przedmioty. Jego syn mówi, że widział podobne podczas wycieczki do pobliskiej Wiciny. Opinia okazuje się trafna...

Oto okazuje się, że jakieś 2.500 lat temu ktoś ukrył blisko 10 kg wyrobów z brązu i żelaza. Gród w Wicinie znajduje się zaledwie 3 km od miejsca odkrycia skarbu.

Już dawno temu uznany został właśnie za osadę metalurgów, gdyż tutaj odnajdywano już wielu metalowych wyrobów oraz wyposażenie łużyckich odlewników. Wszystkie zidentyfikowane przedmioty, nawet te najciekawsze, są po prostu złomem, pieczołowicie zbieranym surowcem. Wśród znalezionych przedmiotów są grzywny, czyli pręty będące formą handlową brązu, a także różne szpile, bransolety, naszyjniki, naramienniki, guzy i zawieszki. A w złomie kryły się perełki. Jak chociażby brązowe ogłowie końskie zdobione figurkami ptaszków, które jest importem z Italii lub z rejonu południa Alp. Wskazują na analizy metalograficzne. Importem z Półwyspu Apenińskiego są również elementy puszki, która służyła do przechowywania różnych przedmiotów, na przykład przyborów toaletowych. Do tego okucia rogów do picia i zawieszka grzebieniowata. Mamy całe wyposażenie warsztatu – formy odlewnicze do odlewania guzów, forma do odlewania szpil, dłuta szczypce do skręcania naszyjników...

Chojna i barnsolety

- Byłem w szoku – przyznawał Ernest Buczkowski z Gorzowa. Przed rokiem, w Wielki Piątek niedaleko Chojny znalazł... prawdziwy skarb. Przedmioty pochodzą sprzed 2,5 tys. lat. Wszystko odbywało się zgodnie z prawem, poszukiwacze mieli pozwolenie od konserwatora zabytków, a miejsce, które badali, nie było stanowiskiem archeologicznym.

W pewnym momencie z wykrywacza pana Ernesta wydobył się dźwięk, który u każdego poszukiwacza powoduje szybsze bicie serce.

Wbił łopatę i... tu zaczyna się niesamowita historia. To były bransolety i to takie, że wezwany na miejsce archeolog zaniemówił z wrażenia. Szybko okazało się, że bransolety z brązu to nie wszystko. Wokół bransolet znaleziono inne, bardzo delikatne przedmioty z brązu. Okazało się, że to trzy bogato zdobione naszyjniki.

Radzyń - to nie tylko złoty drut

Mieszkaniec Radzynia wybrał się na przebieżkę po pobliskim lesie. Biegł stałą trasą, gdy nagle coś zwróciło jego uwagę w świeżym buchtowisku…

Archeolodzy mają problem. Odkrytego skarbu bransolet nie można powiązać z żadnym, znanym do tej pory, stanowiskiem archeologicznym.

Ponieważ doświadczenie uczy, że odkryte w ten sposób przedmioty stanowią część większego depozytu. - Zabytki zachowały się w bardzo dobrym stanie – opisywał Marcin Kosowicz, archeolog z Wojewódzkiego Urzędu Ochrony zabytków w Zielonej Górze. - Wykonano je z podwójnego drutu złotego o owalnym lub okrągłym przekroju. Jego średnica wynosi około 0,1 cm.

Gubin. Szukał w polu drutu

- Ruszyłem z wykrywaczem metalu i zacząłem zbierać rozmaite kawałki drutu, było tego już jakieś pół wiadra - opowiadał pan Piotr.
Gdy kolejny raz wykrywacz zapiszczał pod nim znajdował się jednak nie drut, chociaż na pierwszy rzut oka zielonkawe przedmioty można było wziąć za stare gwoździe. Ale obok były fragmenty ceramiki. I wtedy w głowie pana Piotra otworzyła się klapka, brał udział w niedawnych szkoleniach, które odbywały się z inicjatywy lubuskiego wojewódzkiego konserwatora zabytków oraz grupy eksploracyjnej Nadodrze. Zabezpieczył znalezisko, oznaczył teren, dokonał wstępnej dokumentacji, a gdy wokół zaczęli pojawiać się ciekawscy zapakował znalezisko w bąbelkową folię.

- Poszperałem w internecie i wyszło mi, że to zabytki z okresu halsztackiego - dodał pan Piotr. I okazało się, że jego diagnoza była precyzyjna i potwierdzili ją archeolodzy.

Kożuchów i skarb w piwnicy

– Odgruzowywaliśmy właśnie przejście między dwoma piwnicznymi pomieszczeniami – mówił GL Bartłomiej Gruszka. – Kolega ruszył warstwę ziemi i sypnęły się monety. Po przebadaniu tego miejsca wykrywaczem metalu znaleźliśmy 89 monet. Najstarsze pochodzą z XVI wieku. Trudno nam powiedzieć, czy były w jakimś naczyniu. Raczej nie, bo były rozsypane na znacznej powierzchni

Odkryte monety to przede wszystkim srebrne talary z Saksonii, Niderlandów i Brunszwiku, ale jest także moneta wenecka. Wśród odnalezionych monet są również bite przez księcia Saksonii-Altenburg Fryderyka Wilhelma I oraz Jana.

Archeolodzy znaleźli w sumie 89 monet. Pochodzą z połowy XVI i początków XVII wieku. Najstarszą wybito w 1535, a najmłodszą w 1622 r. Odkryto także monetę Henryka Juliusza z dynastii Welfów – księcia Brunszwiku, Fryderyka II Wittelsbach – elektora Palatynatu Reńskiego oraz monety cesarskie, np. cesarza Ferdynanda I Habsburga, króla Austrii.
– Moim zdaniem to epokowe odkrycie w Lubuskiem, przede wszystkim w kategoriach numizmatycznych – oceniał historyk, dyrektor nowosolskiego muzeum Tomasz Andrzejewski. – W okolicy znaleziono już skarb monet, w 1959 roku w Bytomiu Odrzańskim. Jednak wprawdzie było ich 1300, ale był to drobiazg. Tymczasem tutaj mamy do czynienia z monetami kruszcowymi, porządnymi talarami, a w tamtych czasach nie było to wcale oczywiste, gdyż wiele monet było fałszowanych.

Skarb to nie tylko monety, ale...

Skarb srebrnych monet i siekańców odkryto w obrębie średniowiecznego cmentarzyska w Jordanowie, w pobliżu jednego z grobów. Wśród ponad 100 monet zidentyfikowano denary krzyżowe, niemieckie denary biskupie i kolońskie oraz monety Edelreda. Podobny znaleziono w 2001 roku, w trakcie ratowniczych badań archeologicznych w Szprotawie. Tutaj monety pochodzą z lat 1660 - 1750, a ich zdeponowanie miało miejsce w drugiej połowie XVIII w, prawdopodobnie, w trakcie wojny siedmioletniej...

Oto skarb z Guzowa

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści (5) - oszustwo na kartę NFZ

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zielonagora.naszemiasto.pl Nasze Miasto