Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Personel szpitala w Ciborzu przerażony. Lekarz zaatakowany przez agresywnego pacjenta. Co z kwestiami bezpieczeństwa?

Łukasz Koleśnik
Łukasz Koleśnik
Do szpitala w Ciborzu trafiają coraz groźniejsi pacjenci, z którymi nie radzi sobie nieliczny personel dyżurujący.
Do szpitala w Ciborzu trafiają coraz groźniejsi pacjenci, z którymi nie radzi sobie nieliczny personel dyżurujący. Wojewódzki Szpital Specjalistyczny dla Nerwowo i Psychicznie Chorych SPZOZ w Ciborzu
W sobotę (17 grudnia) w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Ciborzu, jeden z agresywnych pacjentów zaatakował lekarza. Personel placówki jest przerażony i coraz bardziej obawia się o swoje bezpieczeństwo.

Praca w Szpitalu Specjalistycznym dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Ciborzu nigdy nie należała do bezpiecznych. W placówce przebywają osoby psychicznie chore, z uzależnieniami lub innymi zaburzeniami. Wystarczy chwila nieuwagi i agresywny pacjent może zrobić komuś krzywdę.

Pracownicy personelu średniego, którzy z nami się skontaktowali wskazują jednak, że z kwestiami bezpieczeństwa w szpitalu w Ciborzu jest coraz gorzej. Jako przykład stawiają moment przyjęcia jednego z ostatnich pacjentów.

Pacjent zaatakował lekarza w Ciborzu

Do zdarzenia doszło w sobotę (17 grudnia). Na jednym z oddziałów przyjęto pacjenta - potężnego mężczyznę, który od początku był agresywny wobec personelu. W pewnym momencie wyrwał się i zaatakował lekarza dyżurującego, uderzając go w głowę.

Lekarz nie odniósł poważnych obrażeń, a pacjenta udało się obezwładnić. Jednak to zdarzenie wywołało duże poruszenie wśród personelu.

- Zaatakowany lekarz powiedział, że jeśli trzeba będzie przyjść na oddział z interwencją, to nie pojawi się. Podobnie mówiła pani doktor, która dyżurowała następnego dnia - opowiada jeden z pracowników personelu średniego. - W efekcie my, tj. pielęgniarki i salowe, zostajemy z takimi pacjentami same.

Koniec półrocznego konfliktu! Podpisano ugodę w sprawie Szpitala Specjalistycznego dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Ciborzu

Na dyżurze dwie osoby, które pilnują 20 pacjentów

Należy podkreślić, że na oddziale, na którym przyjęto agresywnego pacjenta są dwa piętra. Na jednym poziomie rezydują kobiety, na drugim mężczyźni. Na obu piętrach znajduje się w sumie około 40 pacjentów, po 20 na każdy poziom.

Kiedy personel szczebla średniego mówi, że pozostał sam i czuje się bezradny, to nie bez powodu. Na jednym piętrze, w dzień oraz w nocy, dyżurują dwie osoby - jedna pielęgniarka i jedna salowa lub salowy. Częściej się zdarza, że załoga dyżurująca składa się z samych kobiet, które muszą zapanować nad 20 pacjentami-mężczyznami, niektórymi potężnymi i agresywnymi.

- Napisałyśmy pismo do dyrektora szpitala w tej sprawie. Na razie bez odzewu - mówi jedna z naszych rozmówczyń.

Napastnik w przeszłości śmiertelnie pobił innego pacjenta?

Do szpitala w Ciborzu trafia coraz więcej agresywnych pacjentów. Jak uważają pracownicy personelu, z którymi rozmawiamy, niektórzy nie powinni zostać przyjęci w tej placówce. Jako przykład podają znów pacjenta, który ostatnio zaatakował lekarza. Jak się okazało, w przeszłości, przebywając w innej placówce, potężny mężczyzna miał śmiertelnie pobić innego pacjenta.

- Ten incydent miał miejsce 5 lat temu. Pacjent przebywał później na internacji ambulatoryjnej - mówi jeden z naszych rozmówców.

Czym jest internacja ambulatoryjna? Pacjent, który dopuścił się zabójstwa, ma stwierdzoną schizofrenię. Z tego też powodu nie mógł odpowiadać za ten czyn jak zwykły przestępca, ponieważ chronił go art. 31 kodeksu karnego (Nie popełnia przestępstwa, kto, z powodu choroby psychicznej, upośledzenia umysłowego lub innego zakłócenia czynności psychicznych, nie mógł w czasie czynu rozpoznać jego znaczenia lub pokierować swoim postępowaniem).

W takim momencie pojawia się zagadnienie internacji. Jest to zespół procedur prawnych mających zastosowanie wobec osób niepoczytalnych. Sąd może orzec przewidziany w kodeksie karnym środek zabezpieczający związany z umieszczeniem w zakładzie zamkniętym takich osób.

Zakłady realizujące internację dzielą się na zamknięte zakłady dysponujące poziomem zabezpieczenia:

  • podstawowym,
  • wzmocnionym
  • maksymalnym

Zakłady psychiatryczne realizujące internację zostały podzielone na trzy kategorie ze względu na organizację zabezpieczenia przed fizyczną agresją pacjenta i skłonnością do samowolnego oddalania się z zakładu. Na wniosek sądu internacja może zostać zakończona.

Czy pacjent z taką przeszłością i takimi skłonnościami powinien trafić do placówki w Ciborzu? Staramy się to ustalić, ale decyzję o przyjęciu do placówki podejmuje lekarz na izbie przyjęć...

- Wydaje nam się, że nasz szpital nie jest przystosowany do tego, aby zajmować się tak agresywnymi pacjentami - mówi jeden z pracowników placówki.

W pasach tylko przez kilka dni. Personel i pozostali pacjenci przerażeni

- Zdajemy sobie sprawę, że pracujemy w specyficznym miejscu o trudnych warunkach pracy i trafiają się różni pacjenci - mówi pracownik szpitala w Ciborzu. - Jednak w przypadku tego pacjenta, znamy jego skłonności i jego przeszłość. Jaką mamy gwarancję, że znowu kogoś nie zabije?

- Wychodząc z domu na dyżur, nigdy nie wiem czy w ogóle wrócę - dodaje jedna z pielęgniarek.

Personel szpitala był tym bardziej zdziwiony, że pacjent chodzi wolno po oddziale. Po incydencie, przez kilka dni był zapięty w pasy, ale w środę (21 grudnia) podjęta została decyzja o jego uwolnieniu.

- Teraz pozostali pacjenci chowają się po kątach, dyżurujący nie chcą mieć z tym pacjentem do czynienia. Wszyscy są przerażeni - opisuje jeden z pracowników szpitala.

Powstaje grupa interwencyjna szpitala w Ciborzu

O opisywaną wyżej sytuację zapytaliśmy dyrekcję szpitala w Ciborzu. Dyrektor szpitala, mgr inż. Tomasz Kowalski podkreśla, że kwestie bezpieczeństwa są dla niego bardzo ważne i po incydencie związanym z atakiem na lekarza natychmiast podjął działania. Jakie?

- Gdy tylko otrzymałem informację, to na tym oddziale zwiększyłem obsadę - informuje dyrektor Kowalski. - Ponadto jestem w trakcie podpisywania umowy związanej z uruchomieniem grupy interwencyjnej. Wszystkie działania są koordynowane z ordynatorem oraz naczelnym pielęgniarzem.

Na jakich zasadach miałaby działać grupa interwencyjna?

- Planujemy, aby grupa interwencyjna składała się z dwóch osób - wyjaśnia T. Kowalski. - Będą to miejscowi pracownicy szpitala z męskiej części załogi, którzy będą dyżurowali pod telefonem. Zamierzamy stworzyć trzy takie grupy, aby zamieniały się dyżurami. W przypadku jakiegoś zagrożenia, grupa interwencyjna będzie wzywana, aby w krótkim czasie pospieszyć z pomocą.

Dyrektor odnosi się też do wypuszczenia niebezpiecznego pacjenta z pasów. Podkreśla, że przepisy regulują przez jak długi czas pacjent może przebywać w pasach. - Środki przymusu nie mogą być używane w nieskończoność - wyjaśnia T. Kowalski.

Ponadto pacjenta nie zapina się w pasy tylko po to, żeby "nie rozrabiał". W czasie korzystania ze środków takiego przymusu stosuje się odpowiednie leki, aby farmakologicznie uspokoić rezydenta szpitala psychiatrycznego.

Dyrektor powiedział, że szczegółowe informacje na temat przyjęcia pacjenta i decyzji o jego wypięciu z pasów może przekazać Krzysztof Woźniak - ordynator oddziału, na którym pacjent przebywa. Udało nam się skontaktować z lekarzem, ale ten powiedział, że nie przekaże żadnych informacji.

To nie pierwszy niebezpieczny pacjent w Ciborzu

O wypięciu z pasów decydują lekarze. Zdarza się, że kłóci się to z tym, co myślą pielęgniarki i salowe.

- Lekarz oczywiście zna się na leczeniu, ale przebywa z pacjentem znacznie krócej niż my. Znamy ich lepiej i przeczuwamy, że w niektórych przypadkach lekarze zbyt szybko ufają pacjentom, którzy kłamią im w oczy, aby mieć więcej swobody. My jesteśmy z pacjentami na co dzień i widzimy kiedy naprawdę są wyciszeni, a kiedy udają - opowiada jeden z pracowników szpitala.

Dodaje, że to przeczucie pracowników personelu średniego często się sprawdza, bo już w przeszłości dochodziło do niebezpiecznych sytuacji na różnych oddziałach szpitala w Ciborzu. Niedawno jeden z pacjentów wywołał pożar w sali chorych. Dawniej doszło do walki na stołówce. Jeden z salowych próbował obezwładnić agresywnego pacjenta, ale skończył poturbowany. Doznał urazu głowy na tyle poważnego, że potrzebne było szycie.

Świebodzińska policja również często interweniuje w szpitalu. Jak jednak podkreśla oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Świebodzinie, aspirant Marcin Ruciński, to większość działań dotyczy ucieczek rezydentów szpitala. Zdarzały się w przeszłości wezwania do niebezpiecznych pacjentów, ale w większości przypadków personel szpitala radzi sobie w tych przypadkach sam.

CZYTAJ RÓWNIEŻ:

od 7 lat
Wideo

Jakie są najczęstsze przyczyny biegunki u dorosłych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na swiebodzin.naszemiasto.pl Nasze Miasto