Oba zespoły wyszły na murawę wyraźnie zainspirowane trwającym EURO 2020. Nastawione przede wszystkim na ofensywę, co z pewnością mogło się podobać kibicom. Już w 4 minucie podopieczni Rafała Wojewódki mogli wyjść na prowadzenie.
Niestety, rzutu karnego nie wykorzystał Mateusz Świtała. To, co nie udało się ulubieńcowi miejscowych fanów, wyszło bezbłędnie najlepszemu w szeregach gości Damianowi Koppenhagenowi. Po raz kolejny też potwierdziło się piłkarskie powiedzenie, że niewykorzystane sytuacje się mszczą. 120 sekund po nieudanej próbie Świtały do „jedenastki” po drugiej stronie boiska stanął właśnie Koppenhagen i z zimną krwią dał gościom prowadzenie.
Sytuacja była krytyczna
Pierwsze 45 minut nie było najlepsze w wykonaniu naszego zespołu. O ile w ataku wyglądało to bardzo solidnie, o tyle zdecydowanie szwankowała obrona. Defensorzy Pogoni wyszli na murawę ospali, mało zwrotni i jakby rozkojarzeni, przez co każda akcja Dębu pachniała bramką. W 17 minucie tylko świetnej interwencji Michała Hajdasza zawdzięczaliśmy jedynie jednobramkową stratę. Goście atakowali składnie i z pomysłem, natomiast Pogoń raziła niedokładnością.
Na efekty nie trzeba było długo czekać. 10 minut przed przerwą w narożniku pola karnego piłkę przyjął Damian Koppenhagen wymanewrował obrońców i pięknym strzałem, lewą nogą, w samo okienko podwyższył na 2:0. W tym momencie wydawało się, że sytuacja Pogoni jest krytyczna. W końcówce pierwszej połowy wydarzyły się dwa kluczowe momenty dla rozwoju dalszej części pojedynku. Po pierwsze – w 42 minucie w zamieszaniu podbramkowym przytomność umysłu zachował Mykola Slobodaniuk i zdobył kontaktowego gola. Po drugie – chwilę po tym, sędzia nie uznał bramki na 1:3.
Ostre słowa w szatni
W szatni z ust trenera Wojewódki musiały paść bardzo mocne słowa, bo na drugą połowę wyszedł odmieniony zespół Pogoni. Przeważaliśmy w każdym aspekcie gry i sektorze boiska. Wszędzie nasi piłkarze byli o krok szybciej. Na bramkę Dębu raz po raz sunął niebezpieczny atak. W 62 minucie po wrzutce Nikodema Rafalika, pięknym strzałem z woleja popisał się Świtała. Szkoda, że w próbę nie włożył więcej siły. Ale co się odwlecze… 60 sekund później wysoki napastnik Pogoni wyszedł sam na sam z bramkarzem gości i na dwa razy wyrównał wynik. Gospodarze poczuli krew i zwietrzyli szansę na zdobycie kompletu punktów. W 65 minucie efektowanie do strzału z powietrza złożył się aktywny Robert Kobrzycki, mierzył jednak poprzeczką.
Zabójcze ostatnie minuty
Wreszcie w 80 minucie spełniły się prośby kibiców. Na prowadzenie wyprowadził Pogoń Patryk Podwyszyński, który wszedł na murawę kilkanaście minut wcześniej. W tym momencie goście rzucili się do frontalnego ataku, a nasza drużyny umiejętnie punktowała pozostawioną bez wsparcia defensywę rywali. Dwie kolejne bramki zdobyli: Rafalik i Podwyszyński. Piłkarze Pogoni zatem już teraz zapewnili sobie utrzymanie w IV lidze.
– Byliśmy przygotowani na to, że Dąb będzie grał swoją piłkę, z rozrzuceniem szeroko na lewo i prawo. W pierwszej połowie koncentrowaliśmy się, żeby mieć zero z tyłu, a jednak to się nie udało. Na szczęście zmiennicy po przerwie zmienili obraz gry naszej drużyny, czego sam między innymi jestem przykładem
– powiedział po meczu zdobywca dwóch bramek, Podwyszyński.
– Miałem więcej siły po przerwie niż koledzy, zrobiłem swoje i cieszymy się bardzo ze zdobycia trzech punktów. Przed ostatnimi dwoma kolejkami mamy ten komfort, że nie musimy spoglądać na dół tabeli z obawami.
20240417_Dawid_Wygas_Wizualizacja_stadionu_Rakowa
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?