Viewbug - są to różniej treści konkursy dla fotografów i grafików, czasem można wygrać jakiś sprzęt, czasem publikacje w fachowym magazynie albo wystawę foto, najczęściej w USA. Tym razem był to konkurs organizowany przez viewbug i wydawnictwo Digital Photographer.
- To tylko finał jeden z wielu, ale mimo wszystko wyróżnienie cieszy. Jest tam naprawdę ogromna liczba fotografów zawodowców, artystów i amatorów, jak ja. Miło się znaleźć w takim gronie, mimo że to tylko poczekalnia – komentuje wyróżniony.
Wypracował rozpoznawalny styl
Rafał Marcinkiewicz pochodzi z Jordanowa pod Świebodzinem, od 14 lat mieszka na Wyspach Brytyjskich. Fotografią fortyfikacji zajmuje się wiele lat: - Chyba gdzieś od lat 90. jak tata dawał mi swój aparat na weekendowe wyjścia do lasu. Wypracowałem swoją technikę i rozpoznawalny styl, co dla mnie ważne, zauważalny na świecie.
W 2011 roku dostał się także do finału World Photography Organisation w kategorii architektura. - Byłem drugi, wygrał rodak mieszkający tak jak ja na Wyspach, fajna przygoda, wystawa w Sommerset House nad Tamizą, gdzie dziennie odwiedzało ją kilka tysięcy ludzi, gala z nagrodami w kinie Odeon na kilka tysięcy ludzi, a tu taki mały człowiek z podświebodzińskiego Jordanowa. Fajna historia, która troszkę otworzyła mi drzwi do większego świata - publikacje dla National Photographic, Digital Camera, BBC History i wiele innych wydawnictw. Niestety, na wystawę pokonkursową, która odbyła się nie tylko w Londynie, ale także w Nowym Yorku, nie dane mi było jechać – opowiada R. Marcinkiewicz.
Wskazówki cenne po latach
Zazwyczaj autorzy fotografii są pytani, na kim się wzorują. – Na nikim. Tata uczył mnie podstaw fotografii, ale i tak nie słuchałem, co później było widać na wywoływanych fotografiach. Czasy były, jakie były, więc każda klatka była droga, trzeba było się kilka razy zastanowić nad każdym kadrem, i to w dużej mierze nauczyło mnie myśleć, a nie pstrykać byle jak, aby dużo i może coś z tego będzie.
Rafał Marcinkiewicz wspomina klub fotograficzny, który powstał w roku 2000 w Świebodzińskim Domu Kultury. - Prowadził go artysta fotografik Piotr Węcławski, który także miał wpływ na mój warsztat, oczywiście, wtedy go nie słuchałem, ale szybko te rady przydały się w terenie, Czasem po latach gdzieś tam w głowie przypomniała się porada czy wskazówka od Pana Piotra – wspomina.
- W sumie, każdy z kim kiedykolwiek fotografowałem, czy to w podziemiach z Grześkiem Paczkowskim i Piotrem Maciejewskim z Międzyrzecza kompletnie zieloni biegaliśmy ze świeczkami latarkami i kombinowaliśmy ze światłem, czy z kumplem Mike Scott (obecnie znany street photographer w UK) z wysp, z Chrisem Wilkinsem z Birmingham, który chciał się uczyć podziemnej fotografii ode mnie, a obaj tak naprawdę uczyliśmy się nawzajem. Weekendowe wyprawy z Adamem Rejszelem z Tychów, obecnie Peterborough, i uczenie go fotografii od podstaw, nauczyły także mnie dużo...
- W wielu sytuacjach nie zdawał sobie sprawy ze swoich umiejętności czy techniki a jego natrętne pytania o wszystko dawały wtedy w kość, ale także ukształtowały. Uczyłem się także od ludzi, którzy „podstępnie” chcieli ze mną iść w podziemia, aby coś podpatrzeć, a ja tak naprawdę podpatrywałem ich, bezczelnie nie oferując wiele w zamian.
- Współpraca z Dannym Ackerley`em z Peterborough przy koncertach czy ślubach także zostawiła jakiś ślad w moim warsztacie, ale nie można powiedzieć, że się inspirowałem którąkolwiek z wymienionych osób.
- Miło wspominam rozmowy o fotografii z Maćkiem Hajnosem z Zielonej Góry, fajne, takie szczere, przy ognisku bez jakiś ukrytych celów, i jak na razie tylko on rozgryzł moją technikę przy niektórych zdjęciach, a wcale tak dużo mu nie podpowiadałem.
Godzinami sterczał pod ziemią
Rafał ma wiele lat doświadczeń pod ziemią, nieraz godzinami sterczał w przemoczonych butach w wodzie po kostki i próbował złapać kolejny kadr, a raczej doświetlić to, co już miał w głowie. - Najczęściej moje zdjęcia powstają kilka tygodni wcześniej w mojej wyobraźni, a później tylko adaptuję rzeczywistość i światło do pomysłu. Niektóre podziemne zdjęcia to jest kilka godzin przygotowań i zabawy ze światłem – zdradza autor. - Tu wielkie podziękowania dla żony Dominiki, że się nacierpiała wysłuchując mojego gderania i to niewinne - a jeszcze jedno i dwie godziny poleciały.
Rafał Marcinkiewicz oznajmia, że niebawem wraca z rodziną do Polski. - Wrócę na swoje fotograficzne przedszkole i nie odpuszczę - ciągle szukam tego jednego kadru, z którego będę zadowolony – zapowiada. W planach ma także warsztaty fotograficzne z podziemnej fotografii.
KORONAWIRUS W POLSCE. RAPORT MINUTA PO MINUCIE
PRZECZYTAJ TAKŻE
ZOBACZ TAKŻE: Podwodne sesje zdjęciowe. Jak je wykonać?
Polub nas na fb
Polub nas na fb
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?