Ze zbiorów powstała wyjątkowa kolekcja
- Mam gdzieś ponad 60 jednostek pływających. Już ich nawet nie liczę. Czasem robię wystawy, ale myślę o utworzeniu Muzeum Turystyki Wodnej - mówi Tadeusz Kluk. Mężczyzna mieszka w Nowej Soli i od lat kolekcjonuje niewielkie jednostki pływające, w tym składane łódki i kajaki, także drewniane i laminatowe, stare silniki kajakowe oraz różny sprzęt turystyczny. Kolekcja nie ma kiedy się zakurzyć, ponieważ jest często wykorzystywana. Jak zaznacza miłośnik wodnej rekreacji, jednym z jego ulubionych akwenów jest jezioro Niesłysz w powiecie świebodzińskim. Tym razem w Niesulicach zwodował maleńki jacht "El Gitarra".
Zobacz: Tadeusz Kluk nad jeziorem Niesłysz
Gitara o wielu znaczeniach
Jacht, a raczej jachcik, dostał od swojego znajomego Wojciecha Gabszewicza, który sam go zbudował. Choć jednostka ma swoje lata, nie to jest najważniejsze. Istotny jest klimat, który tworzy i radość, jaką daje swojemu właścicielowi. Hiszpańska nazwa oznacza gitarę jako instrument, ale ma też inne znaczenia. - Mówi się przecież, że "gra gitara" w sensie, że wszystko jest super - tłumaczy i dodaje jeszcze trzeci sens. "El" oznacza również Boga, co dla mężczyzny ma szczególne znaczenie. - On jest dobry i wspaniale jest żyć w tym poczuciu bliskości. Dla mnie to szczególnie ważne.
Do nazwy nawiązuje wygląd jachciku, a konkretniej dodany przez miłośnika wodnego wypoczynku bukszpryt w kształcie gryfu gitary. Specyficzny klimat tworzą dwie repliki armat, wiekowa lampa i palenisko stojące na pokładzie, a także kotwica. Jacht ma małe, okrągłe okienka, przez które można wyglądać ze środka. Wewnątrz, wbrew pozorom, znajdzie się miejsce do nocowania dla dwóch osób i na rzeczy niezbędne na wyprawy. Całość wieńczy czerwony żagiel. - To od składanej żaglówki Mewa 2. Mam jeszcze taki biały z grubego półtna, ale czerwony wygląda bardziej wyjątkowo - mówi właściciel jachtu.
Kino w "kądziołce"
Szczególne wrażenie robi optymizm mężczyzny i otwartość. Swoje jednostki najczęściej kupuje po okazyjnych cenach lub po prostu dostaje ratując przed zniszczeniem. Dobro, którego doświadcza przekazuje dalej. - Pracuję jako woźny w przedszkolu. Lubię dzieci i tu też postanowiłem coś dla nich zrobić - mówi.
I to nie byle co! Tadeusz Kluk zatrzymuje się w ośrodku "Tam gdzie zawsze", czyli dawnej "Irenie". Tam nocuje w dawnej WOPR-ówce na brzegu jeziora, którą żartobliwie nazywa "krzywą kądziołką". W jej części hangarowej otworzył... kino dla dzieci, które nazwał "Stare kino w Portofino". Zawiesił ekran, ustawił ławki i fotele, a pomiędzy nimi stary rzutnik kliszowy pamiętający czasy PRL-u. - Dzieci już tego nie znają, ale ich rodzice patrzą na ten sprzęt z sentymentem. Na razie mam pożyczony rzutnik "Ania" i kilka klisz które pokazuję dzieciom. Wszyscy mają z tego uciechę. Ostatnio był Flip i Flap - opowiada. Prowizoryczne "Stare kino w Portofino" ma wodniacki klimat który tworzą kajaki, kawałki sieci i liny wiszące u sufitu oraz stare lampy.
Jak zapewnia, dba on o miejsca, w których bywa.
Tam gdzie jestem zwykle sprzątam śmieci. Takie skłony są najpiękniejszymi ćwiczeniami. Po każdym świat jest piękniejszy
- mówi i dodaje, że ziemia to nasz dom, problem w tym że niewielu czuje się jego gospodarzem.
Tadeusz Kluk kończy już swój pobyt nad Niesłyszem. Teraz on i jego El Gitarra powracają nad jezioro Sławskie.
Zdjęcia Tadeusza Kluka można zobaczyć na jego instagramie foldingkayak_adventure, a fotorelacje z wypraw śledzić na profilu facebookowym.
Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?