Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Schnug Chociule - Victoria Szczaniec 2:1. O zwycięstwie w meczu na szczycie klasy A zadecydowała bramka strzelona w doliczonym czasie gry!

Redakcja
7 listopada 2020. Klasa A: Schnug Chociule - Victoria Szczaniec 2:1 (0:0)
7 listopada 2020. Klasa A: Schnug Chociule - Victoria Szczaniec 2:1 (0:0) Szymon Kozica
Radosław Prętki znalazł się w odpowiednim czasie i w odpowiednim miejscu. Umiejętnym strzałem w doliczonych minutach dał Schnugowi Chociule zwycięstwo nad Victorią Szczaniec 2:1 (0:0). To niespodzianka, bo w sobotnim (7 listopada) meczu na szczycie klasy A przez długi czas przeważali goście...
  • Radosław Prętki, piłkarz Schnuga: Rzut rożny, podeszliśmy wszyscy, dobre zagranie, zamieszanie, tak wyszło, że się znalazłem, uderzyłem, gol.
  • Marcin Spilszewski, wiceprezes Victorii. - Zdobywamy bramkę, kontrolujemy mecz. Problemy zaczęły się w okolicach 70 minuty. Tak, jakbyśmy zeszli z boiska.
  • Andrzej Puchacz, trener Schnuga: - Po pierwszej połowie powinniśmy przegrywać dwiema, trzema bramkami. Ale po przerwie gra była już równorzędna.

Pojedynek Schnuga Chociule (drugie miejsce w tabeli klasy A) z Victorią Szczaniec (trzecia lokata) zapowiadał się frapująco. Zanim jednak się rozpoczął, na duże brawa zasłużyli miejscowi kibice. Na ogrodzeniu okalającym boisko wywiesili transparent "Na zawsze z nami. Śp. Many". - Many był najlepszym kibicem, kiedyś grał też w naszej drużynie. Zmarł w wieku 34 lat... - usłyszeliśmy od jednego z mężczyzn mocujących transparent.

Na pierwszym krzesełku na trybunie jest tabliczka "Tu siedzi Nasz przyjaciel i brat, najwierniejszy kibic i wyjątkowy człowiek, zawsze uśmiechnięty i zawsze pomocny. Tu siedzi nasz 12-ty zawodnik. Mariusz "Many" Krasucki. Pamiętamy". W sobotę krzesełko było oplecione dwoma klubowymi szalikami, a kolejne osoby składały pamiątkowe podpisy... Dodajmy, że kibice mecz obejrzeli nie z poziomu trybun, tylko zza ogrodzenia.

Najczęstszy kontakt z piłką miał... bramkarz

Od pierwszych minut spotkania inicjatywę przejęli goście ze Szczańca. I to w sposób bezdyskusyjny. Zawodnikiem z Chociul, który miał najczęstszy kontakt z piłką, przez długi czas był... bramkarz Paweł Raczkowski. Czy taka była taktyka gospodarzy? - Tak chcieliśmy grać, przetrzymać pierwszą połowę i w drugiej coś strzelić. Byliśmy trochę osłabieni, graliśmy bez pięciu podstawowych zawodników - przyznał Andrzej Puchacz, trener Schnuga.

Na bramkę miejscowych sunął atak za atakiem. Akcje Victorii umiejętnie napędzali Daniel Łysiak i Rostyslav Reva, rządzący w środku boiska. W pole karne odważnie wjeżdżał Karol Pudzianowski. I choć wydawało się, że gol dla gości jest tylko kwestią czasu, nikt nie potrafił pokonać pewnie interweniującego Raczkowskiego. Niestety, z upływem minut mecz stawał się coraz bardziej nudny, a śliska i nierówna murawa nie ułatwiała zadania piłkarzom. Do przerwy było 0:0.

Rene Paulussen strzela bramkę dla Victorii

Początek drugiej odsłony znów zwiastował emocje. Przyjezdni przycisnęli. Widać było, że bardzo chcą objąć prowadzenie. Udało się to w 48 min. Rene Paulussen dostał wyśmienite podanie i nie zmarnował sytuacji sam na sam z Raczkowskim, strzelając technicznie i pewnie, w długi róg. - Rene jest narodowości niemieckiej, a trafił do nas w taki sposób, że ożenił się z dziewczyną ze Szczańca. Wybudowali dom, więc chyba zostanie z nami na dłużej - zdradził Bartosz Bursztyn, prezes Victorii.

Po zdobyciu pierwszego gola goście wciąż atakowali. I po rzucie rożnym podwyższyli na 2:0. Ale arbiter odgwizdał faul na Raczkowskim, choć ten - tak po prawdzie - interweniując, zderzył się z kolegą z drużyny Oleksandrem Sliusarenką... Bramkę strzelili też miejscowi, lecz przy dobitce sędzia liniowy zasygnalizował pozycję spaloną.

Arkadiusz Krasucki i 1:1, Radosław Prętki i 2:1

Tymczasem, tak jak zakładał trener Puchacz, do głosu zaczął dochodzić Schnug, przeprowadzając coraz groźniejsze kontry. Sporo świeżości i ożywienia wniósł rezerwowy Adrian Świostek, szarpał też Adam Szwer. W 73 min zawodnik ten nie przewrócił się tuż przed polem karnym, trzymany za koszulkę przez Roberta Kubalę, i po tej akcji padło wyrównanie, a na listę strzelców wpisał się Arkadiusz Krasucki.

- Pany, przestaliśmy grać! - krzyczeli do siebie piłkarze Victorii. A gospodarze zwietrzyli swoją szansę i przycisnęli jeszcze bardziej. W końcówce regulaminowego czasu gry wykonywali trzy rzuty rożne z rzędu, oblegając bramkę Grzegorza Jędrasiaka. Gdy chwilę później sędzia podyktował rzut wolny dla Schnuga, pokazał, że dolicza dwie minuty. Po ładnym uderzeniu Sliusarenki Jędrasiak przeniósł piłkę nad poprzeczką i mieliśmy kolejny rzut rożny.

Zobacz rzut wolny dla Schnuga Chociule

I to był decydujący moment pojedynku. Po ładnym dośrodkowaniu Krasuckiego i zamieszaniu w polu karnym do piłki dopadł Radosław Prętki i umiejętnym strzałem z sześciu metrów ustalił wynik spotkania na 2:1. - Radosław! Wariacie ty! - wrzasnął Krasucki. - Rzut rożny, podeszliśmy wszyscy, dobre zagranie, zamieszanie, tak wyszło, że się znalazłem, uderzyłem, gol - na gorąco dzielił się emocjami Prętki.

Marcin Spilszewski: Jakbyśmy zeszli z boiska

- Od początku meczu Victoria przejęła inicjatywę, jednak w pierwszej połowie ewidentnie nie potrafiliśmy tego wykorzystać. Gospodarze umiejętnie się bronili. Mimo kilku dogodnych sytuacji nie potrafiliśmy strzelić bramki - skomentował Marcin Spilszewski, wiceprezes klubu ze Szczańca. - W drugiej połowie zaczęliśmy dobrze te 15-20 minut. Zdobywamy bramkę, kontrolujemy mecz. Problemy zaczęły się w okolicach 70 minuty. Tak, jakbyśmy zeszli z boiska. Gospodarze długimi piłkami przebijali naszą obronę, doprowadzili do remisu, a w końcówce przechylili szalę na swoją korzyść.

Co się stało z Victorią w drugiej części drugiej połowy?

- Być może było to spowodowane brakiem koncentracji po strzeleniu bramki - dodał wiceprezes Spilszewski. - Przy 1:0 mieliśmy drugą i trzecią sytuację. Gdybyśmy strzelili, to pewnie byśmy to dowieźli. Jednak - jak to się mówi po piłkarsku - nasza drużyna stanęła i gospodarze skrupulatnie to wykorzystali, bo przy każdym rzucie rożnym było duże zagrożenie naszej bramki.

Andrzej Puchacz: W końcówce strzeliliśmy tę bramkę

- Przez pierwsze 15 minut na pewno goście prowadzili grę, mieli więcej sytuacji - potwierdził Prętki. - Z czasem zaczęliśmy się budzić, było widać już progres. W pierwszej połowie może mniej akcji mieliśmy, ale druga pokazała, że wyszliśmy z podniesioną głową, mimo szybko straconej bramki zdołaliśmy wyrównać, gra była wyrównana z obu stron. No i na końcu, na szczęście, udało się nam strzelić tę bramkę.

- Myślę, że po pierwszej połowie powinniśmy przegrywać dwiema, trzema bramkami - nie krył trener Puchacz. - Ale po przerwie gra była już mniej więcej równorzędna. I w końcówce strzeliliśmy tę bramkę.

W klasie A rządzą Błękitni Ołobok, którzy jeszcze nie stracili choćby punktu. Nie zmienia to jednak faktu, że sytuacja w czołówce tabeli jest coraz ciekawsza. - Oczywiście, ale Błękitni to zdecydowany faworyt tych rozgrywek, najlepszy zespół, bez dwóch zdań awansują do okręgówki - uznał Andrzej Puchacz. Czy to oznacza, że Schnug nie chce gonić lidera? - Chcemy, ale ich nie dogonimy - dodał z uśmiechem trener piłkarzy z Chociul.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na swiebodzin.naszemiasto.pl Nasze Miasto