Sprawa dotyczy większości Lubuszan! Samorządowcy nie godzą się z podziałem unijnych środków. Najwięcej stracą gminy

W piątek (28 października) w Świebodzinie spotkali się przedstawiciele większości gmin zrzeszonych w czterech Miejskich Obszarach Funkcjonalnych (Gorzów Wielkopolski, Zielona Góra - Nowa Sól, Międzyrzecz - Świebodzin i Żary - Żagań), które w ramach Zintegrowanych Inwestycji Terytorialnych (ZIT) otrzymały dla zrzeszonych w nich miast i gmin po 184 euro na mieszkańca.

Do spotkania doszło, ponieważ samorządowcy nie godzą się na taki stan rzeczy. Okazuje się bowiem, że choć ogólna przyznana w ramach perspektywy unijnej kwota jest wyższa, niż ostatnia (dziś jest to 915 mln euro, wcześniej było 907 mln euro), to środki przekazane samorządom na jednego mieszkańca - decyzją zarządu województwa lubuskiego - mają być niższe.

Samorządowcy chcą minimum 300 euro na mieszkańca

- To nie jest prośba, to jest po prostu z naszej strony żądanie, żeby nie zabierać nam środków finansowych - mówi bez ogródek Kubicki.

- Byliśmy bardzo zgodni z naszymi partnerami w Miejskim Obszarze Funkcjonalnym Gorzowa, ale też z pozostałymi gminami, które tworzą wspólnie cztery Miejskie Obszary Funkcjonalne województwa lubuskiego. Tak naprawdę te postulaty, które znajdują się w dzisiejszym stanowisku, przedstawialiśmy wielokrotnie podczas negocjacji trwających od ponad półtora roku, dlatego dzisiejsze stanowisko konsumuje nasze postulaty. Mamy nadzieję, że zarząd województwa się do nich przychyli - mówi Iwona Olek, wiceprezydent Gorzowa Wielkopolskiego.

Samorządowcy wnioskują o minimum 300 euro na mieszkańca, argumentując swoją prośbę między innymi tym, że ogólne środki w tym programie, w porównaniu z poprzednim, są wyższe. Obecnie zarząd województwa proponuje kwotę 184 euro per capita.

- Chciałbym poznać przyczynę, bo do dzisiaj nie dostaliśmy jasnych argumentów, dlaczego mamy dostać mniej pieniędzy. Co takiego się wydarzyło, że mimo tego, że pieniędzy będzie więcej dla regionu, dla nas ma być ich mniej - mówi prezydent Kubicki.
Zaznacza przy tym, że przedstawiciele 620 tysięcy mieszkańców województwa lubuskiego przedstawiają realne problemy i to nie jest z ich strony prośba, a po prostu żądanie, żeby nie zabierać Lubuszanom tych pieniędzy.

- Województwo ma dostać tyle samo, a nawet troszkę więcej, jak było to w tamtej perspektywie, a nam się zabiera połowę środków. Dlaczego? Nikt nie jest w stanie tego zrozumieć. Potrzebujemy pieniędzy na kanalizacje, szkoły, przedszkola, a nagle może się okazać, że tego wszystkiego w kolejnej perspektywie nie będzie, bo jest koncepcja budowy w Zielonej Górze budynku pasywnego, który już jest powszechnie nazywany pałacem marszałkowskim. Stać nas na pałace, nie stać nas na wodociągi? Słabe to jest - komentuje prezydent Kubicki.

Gminy mówią, że straciły na ZIT-ach

Gminy współpracujące w ramach ZiT-ów (Zintegrowanych Inwestycji Terytorialnych - dop. red.) obejmują 620 tysięcy mieszkańców województwa. Jak mówi Barbara Wróblewska, burmistrzyni Otynia, gmina straciła na przystąpieniu do ZIT-u. Tłumaczy, że z tego powodu Otyń nie otrzymał 5 milionów złotych na rozbudowę sieci kanalizacyjno-wodociągowej.

- Zostałam oceniona bardzo nisko ze względu na to, że jestem w MOF-ie - dodaje B. Wróblewska.

Jak zauważa Iwona Olek, w szczególnie trudnej sytuacji znalazły się samorządy, które stosunkowo niedawno przystąpiły do Miejskich Obszarów Funkcjonalnych bądź Zintegrowanych Inwestycji Terytorialnych.

- Znaleźliśmy się w trudnej sytuacji, która dotyka szczególnie nowe samorządy. Ze stawek przedstawionych przez zarząd województwa w dniu 11 października wynikało, że korzystniejsze są porozumienia i pojawiły się znaki zapytania co do zasadności dalszego funkcjonowania ZIT-ów. Dla nas Miejski Obszar Funkcjonalny i ZIT są bardzo ważne, bo to nie tylko projekty w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego, ale współpraca w różnych obszarach - wyjaśnia I. Olek.

Zobacz też: Rzecznik rządu pokazał, kto stoi za fake newsem dot. rzekomego blokowania unijnych funduszy

Proponowana przez zarząd województwa kwota per capita wzrosła z wcześniejszych 160 euro do 184 euro, jednak wciąż ona odbiega znacznie od 300 euro, o które ubiegają się samorządowcy.

W przypadku MOF-u Gorzowa wcześniejsza stawka zapewniała ogółem 35,5 mln euro na 10 samorządów, teraz przy tej proponowanej stawce byłoby to 40 mln euro.

- Nieznaczna różnica, a pamiętajmy, że projekty, które jesteśmy zobowiązani realizować w zakresie elektromobilności, zrównoważonego transportu, adaptacji do zmian klimatu, to bardzo kosztowne przedsięwzięcia - mówi Olek. - Wierzymy, że argumenty merytoryczne zadziałają, że spotkamy się ze zrozumieniem i faktycznie zarząd województwa wesprze w odpowiedni sposób Miejskie Obszary Funkcjonalne, które stanowią ponad 60 procent mieszkańców województwa - dodaje.

"Ta awantura jest w złym momencie"

W spotkaniu uczestniczyła również Beata Kulczycka, radna wojewódzka. - Ta awantura przede wszystkim jest niepotrzebna. Ta awantura jest w bardzo złym momencie, ponieważ jesteśmy spóźnieni w okresie programowania akurat tej perspektywy. Przed nami wyzwania już programowe, kontraktowe, a nie poziom cofania się przynajmniej o dwa kroki w kontekście porozumień i instrumentów terytorialnych - mówi.