Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Staraniem Jana Graczyka, w Toporowie przeniesiono krzyż nagrobny Martina Richtera [ZDJĘCIA]

Renata Zdanowicz
Uroczystość z okazji przeniesienia  krzyża nagrobnego z mauzoleum na teren przy kościele w Toporowie
Uroczystość z okazji przeniesienia krzyża nagrobnego z mauzoleum na teren przy kościele w Toporowie Gmina Łagów
Po mauzoleum niemieckich właścicieli pałacu i dóbr w Toporowie zostały już tylko ruiny. Właściwie z dawnej kaplicy odnajdujemy jedynie resztki fundamentów. Staraniem Jana Graczyka, 30 września tego roku ocalały krzyż nagrobny przeniesiony został na teren przy kościele parafialnym. W uroczystości udział wzięli również członkowie rodziny Lutze.

Dlaczego Jan Graczyk zabiegał o uporządkowanie mauzoleum? - Urodziłem się w Toporowie w 1947 r., czyli po wojnie - opowiada nasz rozmówca. - Moi dziadkowie, Franciszek i Maria Graczykowie osiedlili się na jednej z posesji w Toporowie, dokąd przybyli z tzw. centralnej Polski, spod Kalisza.

Wspomnienia i bardzo głębokie przeżycia pana Jana związane z Toporowem, wiążą się z pałacem, ze szkołą i Państwowym Gospodarstwem Rolnym. - W pierwszych latach szkoła podstawowa była ulokowana w poniemieckim leśnictwie (obecnie dom weselny - red.) - wspomina pan Jan. Były tam bardzo złe warunki, dlatego na pewien czas szkołę z uczniami przeniesiono do pałacu.

Gdy pan Jan był uczniem trzeciej klasy padło hasło, by uczniowie starszych klas odzyskali budulec z cegieł zrujnowanego częściowo browaru i innych rozbiórkowych. - Kto chciał mógł oczyścić i ułożyć sto cegieł. Było to wtedy wielkie wyzwanie - podkreśla J. Graczyk. Dodaje, że z tych cegieł zostało dobudowane jedno skrzydło szkoły. Dopiero w latach późniejszych dobudowano drugie.

Po ukończeniu technikum ekonomicznego w Gorzowie Wlkp. pan Jan wrócił do Toporowa, gdzie podjął pracę w PGR. - W 1967 roku rozpocząłem studia w punkcie konsultacyjnym Wyższej Szkoły Rolniczej we Wrocławiu, który funkcjonował w pałacu. Naukę rozpoczęło nas wtedy 120 osób.

Podsumowując, związki edukacyjne pana Jana z pałacem w Toporowie sprawiły, że zaczął interesować się jego historią. - W latach 60. i 70. do naszej wsi przyjeżdżało dużo Niemców. Odwiedzali rodzinne groby, patrzyli na swoje domy - wspomina pan Jan. Były to takie czasy, że miejscowa ludność nie nawiązywała wówczas bliższych stosunków z odwiedzającymi.

- Wtedy jeszcze nie zwracałem na to uwagi. Barierą był też język. Ale z czasem zacząłem przyglądać się poniemieckiej historii - zdradza pan Jan. Potomek właścicieli - Klaus Lutze, też był zainteresowany swoimi włościami. - Zagadnienia rolnicze były mi znane, jako szef PGR wiedziałem wszystko o istniejących folwarkach, dlatego z chęcią obwiozłem go i pokazałem ziemie - mówi J. Graczyk.

Tak nawiązał się kontakt z Klausem Lutze, który w 1945 r. jako 14-letni chłopak został wysiedlony z pałacu w Toporowie. To właśnie jego dziadek - Martin Richter, zmarł w 1930 r. i został pochowany poza murami mauzoleum w parku zamkowym w Toporowie. Życzeniem wnuka było, by ustawić krzyż nagrobny „w tej części cmentarza, gdzie znajdują się groby rodziny Manteuffel, tj. na północ od kościoła ewentualnie przy wschodniej części muru, tej z wielkim kamiennym krzyżem”. - Ten krzyż dla Klausa stanowi spełnienie testamentu - podkreśla pan Jan.

Współpracę z grupą byłych mieszkańców Toporowa zainicjowało spotkanie z maja 2015 r. - Spotkaliśmy się w pałacu, gdzie obecnie mieści się Dom Pomocy Społecznej - wyjaśnia Jan Graczyk. - Wizyta została przygotowana bardzo uroczyście, bardzo podniośle. Podopieczni domu dali przedstawienie. Klaus Lutze wraz z siostrą zwiedzali pałac oraz zapragnęli wejść na wieżę, co pani dyrektor im umożliwiła, choć wieża od lat jest nieczynna.

Po spotkaniu wywiązała się korespondencja. Jan Graczyk w porozumieniu z gminą i parafią próbował spowodować uporządkowanie cmentarza w Toporowie, konkretnie dwóch kwater, gdzie znajdują się jeszcze poniemieckie nagrobki. Dążył też do ogrodzenia terenu. Te sprawy nie zostały załatwione.

Za to 30 września odbyła się uroczystość przy kościele, zwieńczająca przeniesienie krzyża nagrobnego M. Richtera, który zgodnie z życzeniem rodziny, ustawiony został przy dwóch wiekowych dębach koło kościoła. - Było przy tym dużo uzgodnień - przyznaje Jan Greczycho. - Po uzyskaniu zgody nadleśnictwa, urzędu gminy i księdza proboszcza sfinalizowałem sprawę. Ziściło się tym samym wypełnienie testamentu.

Wizyta zaczęła się w szkole. Uroczystość przy krzyżu poprzedziło nabożeństwo w obrządku rzymskokatolickim, w którym wzięła udział 15-osobowa grupa Niemców. Wśród gości był K. Lutze oraz jego 95-letnia siostra.

- Zatoczyła się historia. Pałac służył rodzinie, później szkole podstawowej, wyższej uczelni. Teraz mieszkają w nim osoby niepełnosprawne wymagające stałej opieki - podsumowuje Jan Graczyk.

Więcej ciekawych artykułów przeczytasz w tygodniku "Dzień za Dniem"

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na swiebodzin.naszemiasto.pl Nasze Miasto