Jak przeżyć sto lat? - Ja też tego nie wiem, zażartowała pani Ola. - Życie wcale nie przeszło szybko, jak się sądzi. Moje było długie i ciężkie od najmłodszych lat. Urodziłam się w Brunarach koło Nowego Sącza (jednej z dwudziestu miejscowości gminy Uście Gorlickie, należącej administracyjnie do województwa małopolskiego - dop. red.). No, różnie bywało. Raz było źle, innym razem dobrze.
- Na Ziemie Odzyskane przyjechałam już jako mężatka, z mężem i trójką dzieci, w ramach Akcji „Wisła” - wspomina pani Ola.
- Zostaliśmy osiedleni w okolicach Przełaz, na gospodarstwie w Łaziskach, za przysiółkiem Łaski. Praca była bardzo ciężka, nie było wtedy sprzętu i narzędzi rolniczych, niemal wszystko trzeba było robić gołymi rękoma. Ziemia była marna i wszędzie daleko, do kościoła było daleko, do sklepu daleko...
- Rolników nękały ciężary, obowiązkowe dostawy; państwo ciągnęło: wszystko trzeba było oddawać i podatki płacić, dlatego całe dnie spędzaliśmy w polu. Sytuacja poprawiła się dopiero wtedy, gdy mąż dostał pracę w pegeerze. Nie musieliśmy już tak ciężko pracować.
Jubilatka mieszka z córką, Janiną Marciniak, i jej rodziną w Świebodzinie. Tu obchodziła z mężem 65-lecie pożycia małżeńskiego. Liczyli dni do kolejnego jubileuszu, 70-lecia, lecz mąż nie doczekał. Owdowiała 14 lat temu.
W stadle małżeńskim wychowała pięcioro dzieci - trzech synów i dwie córki. Ma dziewięcioro wnuków i szesnaścioro prawnucząt, najbliżej prawnuczkę Julkę. Pozostałe rozjechały się po świecie. Mieszkają w wielkopolskim Lesznie, za Gorzowem i zagranicą.
- Każdy dzień od samego rana zaczynam od kawy, słodzonej - śmieje się pani Ola. - Później jakiejś zupy mlecznej zjem, owsianki albo ryżu, na obiad różnie: lubię kapustę, kapuśniak, szczaw, szczawiankę, najem się i dobra...
- Mama ma bardzo dobrą pamięć, świetnie sobie radzi: sama się ubiera i lubi pośpiewać, sama chodzi do toalety, sama ścieli swój tapczan, sama je, a wszystko, co związane z jedzeniem potrafi jeszcze ocenić: co niedosolone, w czym za mało pieprzu, co niesmaczne - wylicza pani Janka, córka jubilatki. - Na oknie ma swoje kwiatki, pielęgnuje je. Jak jest ciepło wychodzimy na podwórko, to też tam czasami grzebie, a jak nie może, to haczką się podpiera i coś tam dziabie...
Tak wyjątkowy dzień był okazją do wielu odwiedzin. Najpierw do jubilatki zawitali przedstawiciele miejscowego KRUS-u, a następnie delegacja świebodzińskiego samorządu gminnego - burmistrz Dariusz Bekisz i Urszula Walkowiak, kierownik USC.
Jubilatka otrzymała wiązanki kwiatów, tort z ozdobnymi świeczkami, kopertę z prezentem od burmistrza i najlepsze życzenia, także od Prezes Rady Ministrów, Beaty Szydło, i wojewody lubuskiego - Władysława Dajczaka.
Na koniec tygodnia z jubilatką spotka się cała, liczna rodzina. W dużej sali hotelowej, przy muzyce. Będzie radośnie i wesoło...
Więcej czytaj w papierowym wydaniu tygodnika „Dzień za Dniem” lub na www. prasa24.pl
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?