Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Świebodzin. Ci ludzie tworzyli obecną firmę Adient. Zaproszenie na spotkanie dla emerytów to pierwszy taki gest ze strony zakładu

Renata Zdanowicz
Renata Zdanowicz
Spotkanie z emerytowanymi pracownikami firmy Adient w Świebodzinie
Spotkanie z emerytowanymi pracownikami firmy Adient w Świebodzinie archiwum prywatne
Byli pracownicy firmy Adient w Świebodzinie nie kryją wzruszenia z okazji spotkania, na jakie zaprosił ich dyrektor zakładu Andrzej Modrzyk. Jak mówią, to pierwszy taki gest ze strony zakładu, w którym przepracowali po kilkanaście lat. - Ci pracownicy przyczynili się do tego, że firma startując w 2000 roku od samego zera rozwinęła się do obecnej pozycji - podkreśla dyrektor.

Tworzyli obecną firmę Adient. Teraz poczuli się docenieni

Na spotkanie do świebodzińskiej restauracji przybyło 25. byłych pracowników firmy Adient (wcześniej Keiper i Johnson Controls).

- Tyle lat pracowaliśmy w firmie i nigdy nas takie wyróżnienie nie spotkało - mówi o spotkaniu emerytka Maria Tomaszewska.

- Dostaliśmy kosze z upominkami, ale najbardziej liczy się pamięć o kadrze, która ten zakład budowała. Pragniemy bardzo serdecznie podziękować dyrektorowi Andrzejowi Modrzykowi za zaproszenie nas i miłą atmosferę spotkania - zaznacza pani Maria.

- Inicjatywą spotkania z emerytami było okazanie wdzięczności byłym pracownikom za ich długoletnią pracę. To oni tworzyli tę firmę, byli w niej od początku jej istnienia - podkreśla Justyna Górczewska z działu personalnego firmy Adient w Świebodzinie.

Obie strony uważają, że zorganizowanie takiego spotkania było dobrym pomysłem. Chciano stworzyć wyjątkową atmosferę, aby byli pracownicy poczuli się docenieni i to się w pełni udało.

Miły nastrój nakłaniał do wspomnień wspólnie przeżytych chwil w firmie. Pracownicy mieli okazję spotkać się ze sobą po latach, porozmawiać, podzielić doświadczeniami. Poznali również nowego dyrektora Adient Poland Andrzeja Modrzyka, który przypomniał, jak firma rozwinęła się na przestrzeni czasu.

Wyjątkowa okazja

- Dla mnie to wyjątkowa okazja, aby spotkać się z ludźmi, którzy pracowali w tej firmie często od samego początku. Ci pracownicy przyczynili się do tego, że firma startując w 2000 roku od samego zera rozwinęła się do obecnej pozycji. Dziś nasza firma jest jednym z największych zakładów produkcyjnych w regionie, a na dodatek jednym z największych eksporterów w Polsce. Cokolwiek symbolicznego byśmy nie zrobili, to i tak nie wyrazimy należytej wdzięczności za długoletnią pracę oraz zaangażowanie w powstanie i rozwój naszego zakładu - podkreśla dyrektor A. Modrzyk.

Kierownictwo zakładu wyraża opinię, że wszyscy pracownicy są dla nich ważni, również Ci, którzy opuścili firmę przechodząc na emeryturę.

- Zadbaliśmy również o naszych emerytów, dając im możliwość korzystania z szerokiego zakresu działań objętych Zakładowym Funduszem Świadczeń Socjalnych. Jest mi niezmiernie milo, że podczas tego spotkania mogłam doświadczyć pozytywnej energii tych ludzi. Dziękuję za okazałą życzliwość i ciepłe słowa. Wierzę, że miłe wspomnienia pozostaną na długo w naszej pamięci - dodaje J. Górczewska.

Co sądzą byli pracownicy

Bożena Pietrzak przepracowała w zakładzie 17 pełnych lat, od 2002 roku.

- Nie było tak łatwo się dostać w tamtym czasie, pisałam w jednym tygodniu trzy podania - wspomina pani Bożena.

- Byłam zwykłym monterem, ale przez pewien czas pracowałam w zespole, który sprawdzał jakość przed wysłaniem towaru.

Jak się pracowało? - Nie narzekam, skoro przepracowałam 17 lat znaczy to, że nie było najgorzej. Lubiłam swoją pracę i tyle. To był u nas pierwszy niemiecki zakład, inaczej zorganizowany niż polskie firmy. Jak ja przyszłam, była tylko jedna hala. Za moich czasów w zakładzie kolejne hale były dostawiane. Dlatego na mnie wielkość zakładu nie robiła takiego wrażenia. Za to musiałam się całkowicie przestawić, wcześniej byłam pracownikiem umysłowym.

- Jak przyszłam, dostałam numer personalny 232, a teraz jest kilka tysięcy. Przez te 17 lat tyle się osób przewinęło.

Maria Tomaszewska pracowała na linii przy montażu szyn w latach 2005-2015. - Nim przyszłam do zakładu, też byłam pracownikiem umysłowym. Ale, że od dziecka w domu uczono nas pracy, także zajęcie fizyczne nie było mi obce i szybko się odnalazłam w nowej pracy. Było ciężko, ale też było trudno się dostać do tego zakładu, była duża selekcja. Z początku ciężko było stać przy taśmie, później organizm się wyćwiczył i było coraz łatwiej.

- Była też inna dyscyplina, szanowano pracownika. Ja się starałam, nie chciałam zawieść, czułam się zobowiązana za danie mi pracy. Czasy wtedy były ciężkie, redukcje w zakładach, trzeba było szukać nowej pracy.

- Dużo ludzi poodchodziło, bo znaleźli sobie lepsze stanowiska, a ja się przyzwyczaiłam. Wciągnęłam się w tę pracę i nie myślałam już później o zmianie.

Początkowo praca była także w soboty i niedziele.

- Z tego tytułu były też profity, nadgodziny. Ponadto jak ktoś zostawał po godzinach to nawet posiłki organizowali. Później zaczęło się nagradzanie pracowników, to też mobilizowało do pracy. Pierwszy dyrektor z Niemiec narzucił nowy system pracy, gdzie ludzie w Polsce musieli się uczyć dopiero jak postępować z pracownikiem.

Zdzisław Chodor z zawodu był spawaczem, chwilowo bez pracy.

- Dobrze trafiłem, od razu po rozmowie zaakceptowali moją osobę. Znałem się na rzeczy, byłem po szkole „eltermowskiej”, w Eltermie pracowałem kilka lat. W Keiperze zostaliśmy wysłani do Niemiec na 3-miesięczny kurs. Pierwsza produkcja ruszyła w styczniu 2001 roku. Współpracowaliśmy z kolegami z Niemiec, wrażali nas w te nowe rzeczy.

Edward Zając przepracował w zakładzie 10 lat (w latach 2009-2029), a tylko raz był na zwolnieniu lekarskim. Pracowałem dwa lata dłużej po osiągnięciu wieku emerytalnego.

- Bardzo dobrze wspominam zakład, zdyscyplinowany tak jak powinno być. Zostałem zatrudniony jako pracownik zabezpieczenia mienia, tak to się kiedyś nazywało, teraz pracownik ochrony. Nie było prosto się dostać. Skończyłem kurs ochroniarski, miałem licencję. Córka tam już pracowała, stąd się dowiedziałem, że poszukują pracowników.

- Bardzo miło mi się pracowało, bardzo miło wspominam te lata. Zawsze wypłaty były na czas. Panował ład i porządek, bardzo mi się to tam podobało.

Emeryci, uczestnicy spotkania nie mogą się nachwalić postawy obecnego dyrektora. Podkreślają luźną i przyjacielską atmosferę spotkania.

- Przeszedłem czterech dyrektorów, żaden z nich nie był tak miły jak właśnie dyrektor Modrzyk. - Jestem bardzo mile zaskoczony, że się zainteresował nami, emerytami - mówi E. Zając.

- Na tym spotkaniu moje koleżanki były zaskoczone, że jest taka luźna atmosfera. Nie było, że to jest szef, dyrektor. Spotkaliśmy się wszyscy na stopie towarzyskiej - zaznacza pani Bożena.

Pani Maria dodaje, że po przedświątecznym spotkaniu ponownie zaczęły się spotykać z koleżankami. - To jest takie miłe, umówiłyśmy się, że się jeszcze spotkamy. Poczułam się, że jeszcze żyję. Jak emeryturę człowiek dostanie to cieszy się na początku, a później już brakuje kontaktów...

Trwa głosowanie...

Czy w Świebodzinie łatwo znaleźć pracę?

O FIRMIE

Świebodziński zakład powstał w czerwcu 2000 roku jako Keiper. Pod marką Adient działa od 2016 r. Specjalizuje się w produkcji metalowych elementów foteli samochodowych: stelaży, prowadnic i mechanizmów mobilnych. Firma ma podpisane wieloletnie umowy z czołowymi producentami pojazdów. Aktualnie zatrudnia ok. 1.800 osób.

O CZYM PISZEMY w tygodniku Dzień za Dniem

POLECAMY TAKŻE: Powstaje nowy kierunek na Uniwersytecie Zielonogórskim

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Świebodzin. Ci ludzie tworzyli obecną firmę Adient. Zaproszenie na spotkanie dla emerytów to pierwszy taki gest ze strony zakładu - Gazeta Lubuska

Wróć na swiebodzin.naszemiasto.pl Nasze Miasto