Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Świebodzin. Relacja pacjentki: każdy domyślił się, że chodzi o koronawirusa. Co się działo za zamkniętymi drzwiami przychodni?

Renata Zdanowicz
Renata Zdanowicz
Koronawirus w Świebodzinie?
Koronawirus w Świebodzinie? Polska Press
Wczorajsze (9 marca) zdarzenie w przychodni lekarskiej na os. Łużyckim w Świebodzinie wywołało wielkie poruszenie. Widok karetki i ratowników w kombinezonach wyprowadzających pacjentów natychmiast trafił do mediów społecznościowych. Dzisiaj już wiemy, że alarm okazał się fałszywy. Informacja o ujemnym wyniku testu na koronawirusa dotarła po dobie oczekiwania.

Pacjenci czekali trzy godziny na przyjazd specjalnej karetki

Przypomnijmy, w poniedziałek (9 marca) pod przychodnię lekarską na osiedlu Łużyckim w Świebodzinie podjechała karetka z ratownikami w kombinezonach.

- Jedna z pacjentek została zabrana karetką na oddział zakaźny do szpitala w Zielonej Górze - potwierdziła Aleksandra Chmielińska-Ciepły, z biura prasowego wojewody lubuskiego.

Przychodnia została zamknięta do odwołania i poddana dezynfekcji. Pacjenci, którzy byli w ośrodku zdrowia podczas wizyty kobiety zostali włączeni do kwarantanny domowej. Kobieta podejrzewana o zakażenie koronawirusem zgłosiła się do przychodni z objawami grypopodobnymi. Wiadomo było, że na wynik testu trzeba czekać prawie dobę.

Dzisiaj (10 marca) o godz. 13.00 otrzymaliśmy informację z biura prasowego wojewody. - Wynik ujemny! – powiadomiła A. Chmielińska-Ciepły. Post na FB został natychmiast udostępniany.

- Dziękuję bardzo, ja czekałam na ten telefon od Sanepidu, ponieważ znajduję się pod kwarantanną domową wraz z dzieckiem. Byłam tam wczoraj z nim na wizycie. Dziękuję za najcudowniejszą wiadomość! – napisała do redakcji czytelniczka, która prosi o zachowanie anonimowości.

Jednak kobieta zgodziła się opowiedzieć, co zaszło wczoraj w przychodni.

- Normalnie odbywały się wizyty, ktoś wychodził, ktoś w chodził. W pewnym momencie ktoś wszedł i czekaliśmy, każdy z niecierpliwością patrzył na zegarek, bo już mijała jego godzina.

O godz. 12.00 wyszła lekarka z całym personelem i poinformowała kilkoro oczekujących pacjentów, że nikt nie może opuścić przychodni, ani nikt nie może wejść. Czekano na transport medyczny dla jednej z pacjentek.

- Pani doktor nie chciała nic mówić dlaczego tak jest, ale każdy się domyślił, że chodzi o koronawirusa. Kazała nam wszystkim zdezynfekować dłonie i powiedział parę słów, które nas uspokoiły. Mnie najbardziej załamała wiadomość, że oczekiwanie na transport medyczny może potrwać od 3 do 4 godzin.

Od wszystkich osób przebywających w przychodni personel zebrał dane osobowe, adresy zamieszkania i numery telefonów.

Pacjenci w przychodni czekali na specjalną karetkę 3 godziny. Matki zajmowały się swoimi dziećmi, trzymały je na kolanach pilnując, by nie chodziły i nie miały styczności z innymi pacjentami.

Około godz. 15.00 pierwsza karetka zabrała kobietę z podejrzeniem zakażenia. Chwilę później przyjechała druga karetka, która miała rozwieść pacjentów do domów.

- Wszystko odbyło się bardzo profesjonalnie. W czasie jak ta pani była zabierana, byliśmy zamknięci w osobnym pomieszczeniu, nie mieliśmy w ogóle z nią styczności.

Wśród pacjentów była osoba zamieszkała na osiedlu obok przychodni. – Ta pani też nie została wypuszczona, tylko została odwieziona. Ktoś był własnym samochodem, pozwolono im odjechać, ale z zastrzeżeniem, żeby udali się prosto do domu, i żeby nikt inny do tych aut nie wchodził, dopóki się sytuacja nie wyjaśni.

W domu kwarantanna polegała na tym, by przebywać z dala od domowników, w osobnym pokoju, żeby mieć osobne naczynia, zasłaniać buzię w razie kichania czy kasłania oraz, by zachować odstęp od 2,5 do 3 metrów od kogokolwiek.

- Każdy z nas podpisał oświadczenie, że będzie się stosował do tej kwarantanny, to nie było tak na słowo, pełen profesjonalizm – podkreśla nasza rozmówczyni. – Mieliśmy czekać na wiadomość o wyniku testu. Ta noc była bardzo ciężka – przyznaje.

Mało odpowiedzialne zachowania

- W czasie oczekiwania na transport, niepotrzebnie zasiała panikę starsza pani, zaczęła wydzwaniać do wszystkich koleżanek i nie wiadomo do kogo jeszcze. Lekarka przestrzegła, żeby nie wyciągać pochopnych wniosków, nic nikomu nie opowiadać, bo to może się odbić echem w naszą stronę – mówi czytelniczka.

Internauci nie pochwalają też mało odpowiedzialnego zachowania kobiety, u której wystąpiło podejrzenie o zakażenie. - Ta pani zignorowała plakaty napisane wielką czcionką również na drzwiach przychodni, żeby nie przychodzić a dzwonić pod podane tam numery gdy ma się takie objawy.

- Przez zignorowanie zasad bezpieczeństwa ludzie na kwarantannie przeżywają teraz najcięższe chwile czekając na potwierdzone informacje z Sanepidu. Zamartwiają się także ich bliscy.

Dobrą wiadomością jest, że od jutra (11 marca) przychodnia na osiedlu Łużyckim będzie otwarta.
Jednocześnie przypominamy, że w praktykach lekarskich rejestracja do lekarza rodzinnego odbywać się będzie tylko telefonicznie.

Ważne numery telefonów!

W pierwszej kolejności należy dzwonić do lekarza rodzinnego lub od razu do Sanepidu.

Powiatowa Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Świebodzinie
tel. 68 382 07 47 lub 68 382 43 54
tel. alarmowy: 660 452 931 lub 793 862 422

Infolinia NFZ dot. Koronowirusa: 800 190 590

Trwa głosowanie...

Czy pamiętasz o częstym myciu rąk?

POLECAMY TAKŻE: Policja będzie sprawdzać osoby odbywające kwarantannę

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na swiebodzin.naszemiasto.pl Nasze Miasto