"Syrena" zmieniła postać
W 1958 roku w Technikum Mechanicznym w Świebodzinie powstał szkolny zespół muzyczny „Syrena”. W jego skład wchodzili Zbigniew Hozner (trąbka), Marek Tucholski (saksofon, klarnet), Waldemar Miszczyński (akordeon), Jerzy Hirch (akordeon), Zygfryd Bejenko (gitara), Stanisław Dajczak (gitara). Kierownikiem zespołu był Wincent Graffunder.
W 1961 roku zespół przekształcił się w "Big Beat Combo" i grał do 1963 roku. Liderem był Marek Tucholski (saksofon, klarnet, fortepian), który grał z Henrykiem Klimem (instrumenty klawiszowe), Józefem Lenkajtisem (perkusja) i Stanisławem Dajczakiem (gitara, banjo, kontrabas).
Liczyły się chęci
Z chłopakami słuchaliśmy wówczas Radia Luxembourg i marzyliśmy o graniu takiej muzyki. Nie było wtedy łatwo o stworzenie zespołu - w Polsce nie było sprzętu, ani nagłaśniającego - jak wzmacniaczy czy kolumn, ani instrumentów, w tym gitar elektrycznych czy organów. Taki sprzęt zaczął przyjeżdżać z Niemiec i Czechosłowacji dopiero w latach 1963 - 1964. Ale to było później. My nie mieliśmy odpowiedniego sprzętu, a jedną gitarą nie szło zrobić prawdziwego big beatu, trochę to markowaliśmy. Trudno tu mówić dosłownie o zespole big beatowym, ale bardzo chcieliśmy grać - opowiada Stanisław Dajczak.
Nastolatkowie odtwarzali utwory usłyszane w radiu. Rozpoczął się wielki trend na muzykę zachodnią. Były to utwory z repertuaru między innymi Fats Domino, Chucka Berryego, Elvisa Presleya czy Billa Haleya.
"Bez przeszkód i bez pieniędzy"
Nastolatkowie ze swojej miłości do muzyki kilkukrotnie wybrali się autostopem do Sopotu. - Chcieliśmy zobaczyć na własne oczy jak to wygląda, na przykład słynny klub Non Stop, gdzie mogliśmy oglądać Niebiesko Czarnych, Cześka Wydrzyckiego, Helenę Majdaniec, Krzysztofa Klenczona i innych. Te wycieczki były niesamowite. Autostop to była wtedy nowość i alternatywa w podróżowaniu dla młodzieży. Korzystało z tego wiele osób. Kierowcy chętnie się zatrzymywali, dawali jedzenie. Każdorazowo bez żadnych przeszkód docieraliśmy na miejsce. Bez przeszkód i bez pieniędzy. Pamiętam, że jak miałem 200 złotych to wystarczyło mi to na 2-3 tygodnie. Raz nawet byliśmy na festiwalu - teraz to festiwal w Sopocie, wtedy odbywał się na hali Stoczni Gdańskiej - opowiada mężczyzna.
To świebodzińska historia
Big Beat Combo można było spotkać jednak przede wszystkim w Świebodzinie, gdzie grał w Świebodzińskim Domu Kultury, znajdującym się jeszcze w starej lokalizacji.
Graliśmy przy różnych okazjach, nawet kilkukrotnie dla personelu szpitala w Ciborzu. Dużo grywaliśmy w okolicznych miejscowościach, na przykład na studniówce w Technikum Leśnym w Rogozińcu czy na zabawach uczniowskich w Liceum Ogólnokształcącym. Raz nawet daliśmy koncert w Poznaniu. To była taka półdarmowa orkiestra - mówi Dajczak.
- W Świebodzinie byliśmy pionierami w takiej muzyce, było o nas głośno, powstała nawet audycja w Polskim Radiu. Z obecnego punktu widzenia widzę, że byliśmy też dobrą, chodzącą reklamą dla naszej szkoły - śmieje się mężczyzna.
W 1963 roku po zdaniu matury członkowie zespołu rozpoczęli dorosłe życie i kariery w różnych zespołach. Stanisław Dajczak w 1963 wyjechał do Poznania aby rozpocząć grę na gitarze basowej w poznańskiej formacji „Meteory” w klubie studenckim „Agora”.
- Muzyka to była odskocznia i rozrywka, miło spędzaliśmy czas na próbach ucząc się gry - mówi Dajczak.
Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?