Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Urszula Dudziak świętować będzie 80. urodziny i wspominać... Zieloną Górę, Gubin...

Leszek Kalinowski
Leszek Kalinowski
Urszula Dudziak (honorowa obywatelka Zielonej Góry i Gubina) w tym roku kończy 80 lat. Z tej okazji życzymy jej, by jeszcze długie lata zarażała nas pozytywną energią, poczuciem humoru i by spełniała wszystkie marzenia
Urszula Dudziak (honorowa obywatelka Zielonej Góry i Gubina) w tym roku kończy 80 lat. Z tej okazji życzymy jej, by jeszcze długie lata zarażała nas pozytywną energią, poczuciem humoru i by spełniała wszystkie marzenia Archiwum U. Dudziak, Archiwum GL - M. Kapała, J. Katos, Z Haczek, A Szmytkowska
Urszula Dudziak, honorowa obywatelka Zielonej Góry i Gubina, w tym roku kończy 80 lat. Energii i optymizmu może jej pozazdrościć niejedna nastolatka. I choć dziś mieszka na drugim końcu Polski, lubi odwiedzać rodzinne strony. Kocha nas, a my kochamy ją.

Dzięki muralowi, który został odsłonięty z okazji podwójnego jubileuszu Zielonej Góry – 800-lecia miasta i 700-lecia uzyskania praw miejskich, Urszula Dudziak spogląda na nas każdego dnia ze ściany kamienicy przy głównej ulicy miasta.

Mural to pomysł zielonogórzan

Pomysł z muralem wymyślili mieszańcy. Ich zdaniem Zielona Góra nie mogła sobie sprawić lepszego prezentu na okrągłe urodziny. Przecież to najlepsza ambasadorka miasta, która odwiedza Winny Gród, gdy tylko może. Zawsze pięknie wypowiada się w wywiadach o Zielonej Górze, Nowej Soli, Gubinie i o ludziach stąd.
- My mamy 800 lat, Urszula Dudziak 80! To wspaniale, że przyjechała na odsłonięcie muralu i dała koncert na deptaku – mówi Halina Mączyńska z Zielonej Góry. – Żałuję tylko jednego, że jej przyjaciółka – Jadzia nie doczekała tego wydarzenia.

Ula i Jadzia – duchowe siostry

Rzeczywiście Urszula Dudziak całe życie przyjaźniła się z Jadwigą Korcz-Dziadosz. Nazywała ją swoją duchową siostrą. Obie panie działały w słynnych harcerskich Makusynach. Zielonogórzanka bacznie śledziła losy światowej sławy jazzowej artystki. Gromadziła wszystkie wycinki z gazety. A kiedy tylko było możliwe, obie panie spotykały się ze sobą, by móc się nagadać jak za dawnych czasów.

Kiedy Urszula Dudziak przyjechała na 60-lecie Liceum Ogólnokształcącego w Zielonej Górze, na spotkanie klasowe weszła oczywiście z Jadwigą Korcz-Dziadosz. W sali rozległy się krzyki, śmiech i brawa. A artystka od razu zaczęła śpiewać i witać się z koleżankami i kolegami.

- Przyjechała pani na jubileusz ,,jedynki". Co pani widzi, wspominając szkołę? – pytaliśmy wtedy światowej sławy wokalistkę.

- Moją serdeczną przyjaciółkę, Jadzię Korcz. Zawsze z nią chodziłam do szkoły. Widzę jej niebieski płaszczyk z wielkim guzikiem. Byłyśmy jak papużki-nierozłączki – mówiła przytulając swoją duchową siostrę.

- I nigdy się nie pokłóciłyście np. o chłopaków? – nie dawaliśmy wiary w tę wzorową przyjaźń.

- Ona gustowała w inteligentnych, wygadanych, z klasą. A ja... zaprosiłam na szkolną zabawę bezzębnego Mrówę z zakładu poprawczego. Ba, nawet podpis jego mamy podrobiłam, żeby przyjechał – opowiadała Urszula Dudziak.

Urszula Dudziak o swoich koszmarach i szkolnych miłościach

Jedynie wzory redukcyjne miałam obkute

Gdy zapytaliśmy królową jazzu, czy w szkole bardziej czuła się humanistką czy ścisłowcem, uśmiechnęła się i odpowiedziała: - Najlepsze oceny miałam z gimnastyki. A tak w ogóle to miałam okresy, kiedy wszystko kapowałam i wtedy byłam zdolna. I czasy, kiedy byłam rozkojarzona muzyką i chłopakami, i wtedy wszystko było dla mnie czarną magią.

Jak żartuje, matura do dziś jej się śni. Z matematyki spisała wszystko od Jadzi Nowak.

- Wszystko, czyli łącznie z brudnopisem i jej jakimiś zapiskami. No i sprawa się rypła. Trzeba było walczyć na ustnym. Z matematyką zawsze miałam problemy – opowiadała. - Przed każdym semestrem groziła mi dwója. Profesor brał mnie do tablicy i mówił: - Dudziakowa, co ja mam z tobą zrobić? O co cię zapytać? A na to cała kasa: - Wzory redukcyjne! To jedyne miałam obkute. W nocy potrafiłabym je wymienić.

W Gubinie dostała… akordeon

Koledzy i koleżanki mówili wtedy, że była zdolna muzycznie. I wszyscy ją podziwiali. Coś tam usłyszała i od razu potrafiła to zagrać.

- Biegałam do kina letniego, w którym puszczano filmy od 18 lat, siedziałam pod murkiem i słuchałam amerykańskiej muzyki. Przybiegałam do domu i grałam to, co usłyszałam. Bo zdolna byłam, jestem i niech tak już pozostanie – śmiała się.

Ale jak ta muzyczna przygoda, trwająca całe życie, się rozpoczęła?

Trzeba by się cofnąć w czasie, do Gubina, gdzie mała Ula mieszkała. Jako czterolatka dostała akordeon i rozpoczęła pierwsze występy, śpiewając partyzanckie piosenki.

Z tamtego okresu artystka często wspomina zabawy na… Wzgórzach Śmierci, bo tak nazywane były przez mieszkańców Gubińskie Wzgórza.

- Pamiętam, że razem ze starszym bratem - Leszkiem i jego kolegą - Aleksandrem - którego odnalazłam po latach - biegaliśmy tam ciągle. Brat miał wiatrówkę, ja łuk… - opowiadała GL wokalistka. - My czuliśmy się jak na wojnie. Nie zdawaliśmy sobie sprawy, że na wzgórzach jest pełno niewypałów. Dorośli nas ostrzegali, ale my lubiliśmy psocić. wrzucaliśmy proch i rakiety do ognia. Czerwone oznaczały, że ktoś próbuje przekroczyć granicę. Straż graniczna się zleciała. Tatuś na nas krzyczał…

Obrażała się, gdy rodzice ją upominali, że tylko biega po chałupach. Raz nawet zabrała ze sobą cztery jajka i uciekła do stodoły. Myślała, że teraz już tam będzie mieszkać. Ale długo nie wytrzymała.

Urszula Dudziak (honorowa obywatelka Zielonej Góry i Gubina) w tym roku kończy 80 lat. Z tej okazji życzymy jej, by jeszcze długie lata zarażała nas
Urszula Dudziak (honorowa obywatelka Zielonej Góry i Gubina) w tym roku kończy 80 lat. Z tej okazji życzymy jej, by jeszcze długie lata zarażała nas pozytywną energią, poczuciem humoru i by spełniała wszystkie marzenia Archiwum U. Dudziak, Archiwum GL - M. Kapała, J. Katos, Z Haczek, A Szmytkowska

Ule, czyli stypendia dla zdolnej młodzieży

Jest honorowym obywatelem Gubina, członkiem honorowym gubińskiego Klubu Kobiet Niezależnych. Co roku młodzi zdolni gubinianie odbierają nagrodę imienia Urszuli Dudziak, tzw. Ule.

- Jestem z tego powodu bardzo zadowolona. I zawsze podkreślam, że to Gubin i Zielona Góra spowodowały, że jestem OK i bez stresu podpisuję się pod moim życiorysem – mówiła nam artystka.

Kiedy rodzice przeprowadzili się do Zielonej Góry i zamieszkali przy ulicy Dąbrowskiego, droga do szkoły wydawała się długa. Trzeba było przejść przez starówkę i cmentarz (obecny Park Tysiąclecia). Ale jak się szło razem z Jadzią Korcz, nic a nic się nie dłużyła. Bo obie dziewczynki lubiły dużo mówić. A i grabarzowi ze sztywną nogą dały się we znaki. Między nagrobkami można było się dzielić się wielkimi tajemnicami. Poza tym tu najlepiej się organizowało… podchody.

Szkoła Towarzystwa Przyjaciół Dzieci (dziś to popularny Medyk), przypominała radziecką dziesięciolatkę.

- Panował w niej rygor. Na szczęście było pianino i szalona Dudziaczka, która wygrywała na nim „prymitywną muzykę Murzynów amerykańskich” – wspominała nam Jadwiga Korcz-Dziadosz. – Czasem wystarczył taboret, by grać zamiast na perkusji. To nie mieściło się w ówczesnych standardach. Ula biegała też często do letniego kina. Tak ją tam ciągnęło, że gdy brat Leszek zamknął ją w pokoju, bo nie posprzątała domu, Ula wyskoczyła przez okno.

Kochała śpiewać, wszędzie gdzie się dało. Na zimowisku w Sobieszowie uznała, że najlepsza akustyka jest w toalecie. I tam dała koncert.

Uczennica Dudziak nie czyta nut!

Chodziła też do szkoły muzycznej. Potrafiła odtworzyć utwory po jednej prezentacji nauczycieli. Po kilku miesiącach odkryli: Uczennica Dudziak nie umie czytać z nut! I wywalili ją z muzycznej.

W podstawówce w siódmej klasie też zebrały się nad nią czarne chmury. Piosenkarka opisała to w swojej książce. Liczyła się muzyka, miłość, a nie książki. Nic więc dziwnego, że nazbierała sześć dwój. Dzięki pomocy Jadzi Korcz udało się je wszystkie poprawić, oprócz historii. Nauczycielka powiedziała, że nie da szansy…

- Ula wyleciała z płaczem ze szkoły. Pobiegła gdzieś do lasu. Ja zdyszana wpadłam do pani Dudziakowej i krzyczę: - Trzeba Uli szukać. Trzeba prosić nauczycielkę, żeby zdanie zmieniła – wspominała przyjaciółka. – Historyczka dała się przebłagać, ale Uli nie udało się odnaleźć. Szansa przepadła. A to oznaczało powtarzanie klasy. I to, że nie będą z Ulą w klasie!

To był dla przyjaciółek dramat. Większy niż ten, kiedy obie przeżywały, że mają kręcone włosy. A modne były proste.

- Zwłaszcza po filmie z Mariną Vlady chciałyśmy wyglądać jak ona – opowiadała Jadwiga Korcz-Dziadosz, która nie wyobrażała sobie rozstania z przyjaciółką. Przecież zawsze razem chodziły do szkoły i z niej wracały. Ich domy dzieliło 700 kroków. Zmierzyły dokładnie. Bo wzajemnie się odprowadzały, aż w końcu uznały, że będą się rozstawać w połowie drogi, czyli po 350 krokach.

- Na szczęście przy ulicy Chopina tworzono nową szkołę. To była szansa, by choć nie w jednej klasie, znaleźć się w jednym budynku – wspominała zielonogórzanka.- Tak więc nadal mogłyśmy razem chodzić do szkoły. Miałyśmy bliżej, więc by się nagadać, odprowadzaniu się nawzajem nie było końca.

W domu Urszuli Dudziak nie tylko było słychać muzykę w wykonaniu nastolatki. Uczennice słuchały też piosenek z… Radia Wolna Europa. I z płyt ze starego gramofonu państwa Dudziaków. No i często było też słychać niezbyt przyjemne dźwięki przejeżdżającego obok domu pociągu. Filiżanki i inne naczynia w kredensie podskakiwały, jakby zdarzyło się trzęsienie ziemi.

Zrobiłaby karierę sportową

Urszula Dudziak też podskakiwała. Bo oprócz talentu muzycznego była doskonałą gimnastyczką. Chodziła na zajęcia do klubu akrobatycznego.

- Była w tym bardzo dobra. Ale jej marzyła się inna kariera. Ciągle mi powtarzała, że będzie śpiewać. Nie byłam tym pomysłem zachwycona, radziłam, żeby wybrała bardziej pewny zawód. Dobrze, że mnie nie posłuchała – śmiała się Jadwiga Korcz-Dziadosz. – Nie rozumiałam tej jej fascynacji jazzem. Zresztą, nie tylko ja. Jej ojciec, Franciszek Dudziak, też pytał ciągle córki, czy nie może śpiewać normalnie, bo to jest jakiś kociokwik.

Jak opowiadała nam przyjaciółka artystki, rodzice wspierali Ulę, jak i pozostałe dzieci, Leszka i Danusię. Wszystkie dzieci miały muzyczne zdolności.

- Myślę, że jazzem zaraził Ulę brat – mówiła pani Jadwiga. – Ula śpiewała po swojemu, z serca, tak jak czuła. Oryginalnie.

Jakaż była radość, gdy mogła śpiewać razem z zespołem i zarabiać pierwsze własne pieniądze. Aż któregoś dnia zjawił się w Zielonej Górze Krzysztof Komeda, pianista, kompozytor jazzowy.

- Z tego co wiem, to brat Leszek poprosił go, by przesłuchał siostrę. Umówili się w restauracji przy ul. Mieszka I – wspominała zielonogórzanka. – Ula zaśpiewała trzy utwory. Komenda i Wanda Warska zaprosili ją do Warszawy… Potem była Norwegia, Stany Zjednoczone. Pisała do mnie kartki. Nie bieżąco wiedziałam, co się u niej dzieje, od pani Dudziakowej. Przeżywałam więc z Ulą jej sukcesy i radosne chwile, ale i też ciężkie jak jej kłopoty z ciążą, rozwód. Przeżywałam jej miłość do Jerzego Kosińskiego… Zawsze wiedziałam, że Ula sobie poradzi. Przecież byłyśmy harcerkami.

Urszula Dudziak (honorowa obywatelka Zielonej Góry i Gubina) w tym roku kończy 80 lat. Z tej okazji życzymy jej, by jeszcze długie lata zarażała nas
Urszula Dudziak (honorowa obywatelka Zielonej Góry i Gubina) w tym roku kończy 80 lat. Z tej okazji życzymy jej, by jeszcze długie lata zarażała nas pozytywną energią, poczuciem humoru i by spełniała wszystkie marzenia Archiwum U. Dudziak, Archiwum GL - M. Kapała, J. Katos, Z Haczek, A Szmytkowska

Ula i jej druh Zbigniew Czarnuch

Chodziły do żeńskiej drużyny Czarnulek. Ale założyły też swoją własną grupę, którą nazwały Bu-Ne-Ka-Ki-Li. To od pseudonimów, które miały harcerki. W tym czasie powstała męska drużyna Makusynów. Kiedy pojechali na obóz w czasie wakacji i burze zdarzały się niemal każdego dnia, podobozy zwijały się jedne po drugich. Ale nie dziewczyn. Te dzielnie stały na warcie i ani się im śniło wracać do domu. Chłopcy więc zdecydowali, że dziewczyny należy przyjąć do Makusynów.

- Harcerstwo pod wodzą Zbigniewa Czarnucha to była najlepsza szkoła braterstwa – mówiły przyjaciółki po latach. Jakże było miło w 2004 roku, kiedy to w zielonogórskim ratuszu Urszula Dudziak stanęła obok swojego druha – Zbigniewa Czarnucha. Ona została honorową obywatelką Zielonej Góry, on - honorowym obywatelem miasta.

Światowej sławy wokalistka wracała do Winnego Grodu, gdy tylko mogła. Towarzyszyła jej Jadwiga Korcz-Dziadosz. A to w Zielonogórskim Uniwersytecie Trzeciego Wieku, a to w I LO czy Szkole Myślenia Twórczego. Z Big Bandem Uniwersytetu Zielonogórskiego nagrała płytę „Forever Green – Zawsze Zielona”. Poprowadziła z sukcesem drużynę z Zielonej Góry w telewizyjnym programie „Bitwa na głosy”. Zawsze też znajdowała czas, by odwiedzić przyjaciółkę z dawnych, szkolnych lat. A ta, jak nam mówiła, pękała z dumy, gdy np. Ula odbierała prestiżową nagrodę UNESCO – Artystka dla Pokoju.

Pani Jadwiga pokazywała nam całe teczki z wycinkami artykułów o Urszuli Dudziak, albumy ze zdjęciami. Cieszyła się, gdy jej Ula współpracowała w z zagranicznymi wykonawcami, takimi jak m.in. Bobby McFerrin, Sting czy Flora Purim. O przyjaźni z artystką mogła opowiadać, opowiadać, opowiadać…

- Choć nasze losy potoczyły się inaczej, my nigdy nie straciłyśmy się z oczu – wspominała zielonogórzanka. – I nawet nie przeszkadza mi to, że jak idziemy razem, niektórzy biorą mnie za jej… mamę!

W swojej książce Urszula Dudziak napisała dedykację: - Najdroższej, Najukochańszej, Jedynej, Cudownej! Mojej siostrze duchowej Jadzieńce! Artystka wielokrotnie powtarzała: - Nasza przyjaźń jest jak statek. Choć czasem go nie widać, nie tonie!

Dawne historie na ścianie kamienicy

Jesienią 2019 roku media poinformowały: Nie żyje Jadwiga Korcz-Dziadosz, wieloletnia sekretarz zarządu Zielonogórskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku, autorka książki o swoim ojcu – historyku, profesorze Władysławie Korczu.

Wśród osób żegnających znaną zielonogórzankę nie mogło zabraknąć jej wielkiej przyjaciółki. Urszula Dudziak po raz ostatni odprowadziła swoją duchową siostrę… A tak chciałaby, by znów mogły odliczać kroki na ulicy Dąbrowskiego… Tak bardzo by chciała, by zobaczyła mural, który pojawił się z okazji podwójnego jubileuszu miasta, na kamienicy przy alei Wojska Polskiego. Co prawda nie w tym domu mieszkała wokalistka, ale to duża ściana przy głównej ulicy miasta. No i do niedawna zamieszkiwała tam też inna… Urszula Dudziak, która przeprowadziła się w inny rejon miasta.

Nie mogło zabraknąć artystki podczas uroczystości rozpoczęcia świętowania podwójnego jubileuszu Zielonej Góry, w tym na odsłonięciu muralu, na którym jest przedstawiona w kilku odsłonach. Wykonał go zielonogórski artysta Jakub BIKO Bitka.

Urszula Dudziak rozpoznała na oryginalnym obrazie siebie ze starych zdjęć. Na jednym z nich jest mała Ula z czekoladą w ręku. Słodkość należała do siostry Danusi…, która też przyjechała do Zielonej Góry ze Szwecji i potwierdziła tę historię. Kolejne zdjęcie pochodziło z czasów, kiedy Ula pojechała do Warszawy. Tam stwierdzono, że wygląda jak Beethoven i Zosia Komeda zabrała ją do fryzjera…

Wspominano inne wydarzenia z życia artystki. Ona zaś dziękowała: - Daliście mi naprawdę, zielonogórzanie i miasto, ogromne wzruszenie. Jestem dumna i przeszczęśliwa! I z uśmiechem przekonywała: - Wcale się nie dziwię, że mam mural. Ja sobie na to zasłużyłam. Naprawdę kochani, my się za mało chwalimy, jako Polacy. My jesteśmy przytłoczeni górą kompleksów i boimy się przyznać, że naprawdę jesteśmy Polakami zdolnymi, wybitnymi, niezwykle inteligentnymi, którzy umieją sobie poradzić w każdej sytuacji – chwaliła rodaków artystka, która dała też koncert, podczas którego prezydent Zielonej Góry Janusz Kubicki uhonorował artystkę jeszcze w jeden sposób. Wręczył Nagrodę Prezydenta Miasta Zielona Góra Złoty Medal, jako wyraz uznania za osiągniecia mające znaczenie dla miasta.

Po prostu jestem szczęśliwa

Optymizmem i wiarą w siebie zaraża od sześciu lat na swoim kanale na YouTube i opowiada wiele ciekawostek, np. o hollywoodzkiej aktorce, Susan Sarandon. Gwiazda "Thelmy i Louise" była jej sąsiadką, gdy Dudziak mieszkała w Nowym Jorku. Obie panie często się wpadały do siebie na kawę. Sarandon dawała córkom Urszuli Dudziak lekcje z języka angielskiego. Kasia i Mika były bardzo zadowolone…

W tym roku królowa jazzu świętować będzie 80. urodziny. Ale jak mówi, to tylko liczba, która nic nie mówi. Bo człowiek może mieć tyle lat, ale czuć się na dużo mniej. Przyznaje, że wiele w jej podejściu do życia zmieniło się, gdy pokonała raka. Nauczyła się, że należy pozbyć się nawyku stresu i cieszyć się każdym dniem. Wstaje rano, myje twarz lodowatą wodą (ma więc gładką skórkę), wykonuje kilka prostych ćwiczeń i uśmiecha się do życia, do ludzi, którzy dają siłę i energię. Po prostu jest szczęśliwa!

Urszula Dudziak o swoich koszmarach i szkolnych miłościach

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na zielonagora.naszemiasto.pl Nasze Miasto