Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Walentynkowy hit! Lubuski Teatr na otwarcie zaprosił na „Związek otwarty”. Ludzie w mig wykupili bilety na cztery spektakle!

Zdzisław Haczek
Zdzisław Haczek
W sobotę i w niedzielę, 13 i 14 lutego 2021 r. na deskach Lubuskiego Teatru w Zielonej Górze w sztuce „Związek otwarty”, której współautorem jest Noblista Dario Fo, niewiernych małżonków zagrają Romana Filipowska i Wojciech Romańczyk.
W sobotę i w niedzielę, 13 i 14 lutego 2021 r. na deskach Lubuskiego Teatru w Zielonej Górze w sztuce „Związek otwarty”, której współautorem jest Noblista Dario Fo, niewiernych małżonków zagrają Romana Filipowska i Wojciech Romańczyk. BARTOSZ MIROSŁAWSKI/MAT. LUBUSKIEGO TEATRU
Głód teatru? Musi być wielki, bo co Lubuski Teatr ogłosił dodatkowy spektakl „Związku otwartego” w sobotę i niedzielę, 13 i 14 lutego 2021 r. – bilety rozchodziły się na pniu. Małżeństwo grają w sztuce Romana Filipowska i Wojciech Romańczyk. A Czytelnikom GL opowiadają o losie aktora w czasie pandemii…

W ramach luzowania pandemicznych obostrzeń od 12 lutego 2021 roku mogą być otwarte również teatry i grać spektakle z widownią z połową zajętych miejsc.
Lubuski Teatr zaprosił zatem w walentynkowy weekend 13 i 14 lutego 2021 r. na spektakl „Związek otwarty” (opieka artystyczna: Robert Czechowski) - farsę, której współautorem jest Noblista Dario Fo.
W komediowym spektaklu „Związek otwarty” niewiernych małżonków grają Romana Filipowska i Wojciech Romańczyk, z którymi rozmawiamy o losie aktora w czasie pandemii.

Premiera spektaklu „Związek otwarty” w Lubuskim Teatrze w Zielonej Górze

Trzeba wyjść na deski i dać z siebie wszystko

Rozmowa z Romaną Filipowską i Wojciechem Romańczykiem

Czym zajmuje się aktorka lub aktor, kiedy zamknięto teatr?
Romana Filipowska: - Teatr został zamknięty dla widzów, ale pracownicy teatru działają w zasadzie bez większych zmian. Od czerwca wzięłam udział już w trzech premierach, a przede mną czwarta – „Revolutionary road”. Poza tym, tak jak dotychczas, od czasu do czasu pojawiam się w serialach czy reklamach. Zatem na brak pracy nie mogę narzekać.
Wojciech Romańczyk: - Mi czas pandemii pozwolił spotkać się z własną samotnością, własnymi problemami– ze sobą. Będąc „Bożym szaleńcem”, założyłem w czasie lockdownu firmę „Twój Głos”, korzystając z niemocy użyczania głosu w największych studiach w Polsce – jak robiłem to wcześniej. Firma świadczy usługi lektorskie, dubbingowe i inne we wspomnianym zakresie. Od tygodnia jestem również członkiem zespołu, założonego przez znanego zielonogórskiego muzyka ulicznego Ba Ru. Nie szukałem zespołu – zespół znalazł mnie i właśnie pracujemy nad płytą. W skrócie - dzieje się (śmiech). Dzieje się pięknie!

Romana Filipowska: - Myślę, że wszyscy poczuliśmy zawód. Rozpędziliśmy się, nabraliśmy wiatru w żagle i nagle ktoś nas w tym pędzie brutalnie zatrzymał

Jak się pracuje nad spektaklem w czasie pandemii?
Wojciech Romańczyk: - Dwojako. Z jednej strony, bez zapewnienia terminu premiery - czyli „sztuka dla sztuki?”. Z drugiej strony daje to bardzo dużo wolności. Świadomość, że nic cię nie goni, nie ogranicza, pozwala wniknąć w postać i dopracować ją w każdym szczególe. To pozwala poczuć się artystą a nie tylko rzemieślnikiem.
Romana Filipowska: - Taka praca obecnie niewiele się różni od tej sprzed pandemii. W naszym zawodzie, na scenie, nie da się zachowywać większych dystansów czy nosić maseczek, próbować na ograniczonych obrotach. To nie miałoby większego sensu. Trzeba sobie wzajemnie zaufać, zachować spokój i po prostu robić swoje. Wierzyć, że wszystko będzie dobrze. Aktorzy niejednokrotnie są dużo częściej badani przy okazji zdjęć do serialu, reklamy, więc teoretycznie jest u nas znacznie bezpieczniej niż w innych zakładach pracy.

Wojciech Romańczyk: - Mi czas pandemii pozwolił spotkać się z własną samotnością, własnymi problemami – ze sobą

Pod koniec lipca zagraliście w musicalu „Słodkie lata 20., 30…” - potencjalnym kolejnym przeboju Jana Szurmieja w Lubuskim Teatrze. Długo oklaskiwano Was na pl. Teatralnym podczas plenerowej premiery, a kilka tygodni później: pstryk! Teatry znów zamknięte. Co czuliście?
Romana Filipowska: - Myślę, że wszyscy poczuliśmy zawód. Rozpędziliśmy się, nabraliśmy wiatru w żagle i nagle ktoś nas w tym pędzie brutalnie zatrzymał. Nie dał przestrzeni na dyskusję. Teatr miał wiele bardzo dobrych pomysłów, choćby granie dla małych, zamkniętych grup, które i tak są już ze sobą związane w instytucjach, klasach (gdy szkoły były jeszcze otwarte). Natomiast ja jestem osobą, która nie lubi się poddawać negatywnym nastrojom, bezczynnie czekać i w takich momentach szukam nowych przestrzeni do rozwoju. Dlatego nie mam poczucia, że ten ostatni rok był dla mnie mniej intensywny zawodowo, czy życiowo. Zaryzykowałabym stwierdzeniem, że był znacznie bogatszy w rozmaite nowe doświadczenia, o których być może wcześniej nawet bym nie pomyślała. Oczywiście pomijam początkowy okres pandemii, wiosenny, gdy w zasadzie wszyscy byliśmy odcięci od normalnego funkcjonowania.
Wojciech Romańczyk: - Cytując Jonasza Koftę „Żeby coś się zdarzyło, żeby mogło się zdarzyć i zjawiła się miłość trzeba marzyć”.

A tydzień temu rząd znów: pstryk! 12 lutego teatry znów otwarte! Co wtedy czuliście? Euforię? Dystans, bo to „tylko na próbę”?
Romana Filipowska: - Jeśli chodzi o mnie, to zdecydowanie dystans. Warunkowe otwarcie instytucji kultury na okres dwóch tygodni, zdaje mi się wybitnie nietrafionym pomysłem. Sądzę, że wszyscy, którzy kierują firmą, instytucją zdają sobie sprawą jak ważna jest możliwość planowania. Planowania czy opłaca się ogrzewać ogromne wnętrza, zatrudniać ludzi, podpisywać umowy z dystrybutorami filmów, podejmować działania promocyjne. Mam tu na myśli również kina czy filharmonie... Cieszę się niezmiernie, że znów gramy, ale staram się już na nic nie nastawiać. Skupiam się na tym, że w weekend znów wrócę na scenę i to akurat ze spektaklem, który jest dla mnie szczególnie ważny, który uwielbiam.
Wojciech Romańczyk: - Uważam, że należy pogodzić się z rzeczywistością. Przejmowanie się sprawami, na które nie mamy wpływu, to równia pochyła w stronę depresji. Oczywiście trzeba sprawiać każdego dnia, by świat wokół nas stawał się lepszy, ale miejmy świadomość własnego zasięgu działania. Nie da się więcej niż się da. Z pewną dozą zachwytu, ale i strachu odebrałem dziś wiadomość o tym, że terminy spektaklu „Związek Otwarty”, którego byłem prowodyrem, sprzedały się w całości w jeden dzień i jest zapotrzebowanie na dołożenie kolejnego terminu w najbliższą niedzielę. Uczucia zachwytu nie trzeba chyba tłumaczyć. Strach wziął się z myślenia – „Czy podołam?”, „Czy nie zawiodę oczekiwań?”, „Tylu Widzów mi zaufało”. Myślę, że nie mam wyjścia - muszę wyjść na deski i dać z siebie wszystko. Widownia oceni.

Jak to się stało, że pokochaliście aktorstwo, teatr? Był w życiu jakiś impuls? Takie „pstryk”?
Wojciech Romańczyk: - Tak, był „pstryk” i to nie jeden. Maja Komorowska nazwała mnie przy moich rodzicach „swoim skarbeczkiem” po premierze dyplomu w Akademii Teatralnej. To był delikatnie mówiąc zaszczyt. Mama się popłakała. Miałem zaszczyt, uczyć się w AT od największych. Nie przesadzałbym jednak z tą „miłością”, bo nie chcę, by stała się „małpią miłością”. Dla mnie teatr to dialog ubrany w formę sztuki. Nie ma mowy o monologu.
Romana Filipowska: - Teatr zawsze uwielbiałam, ale nie miałam jasnego momentu, kiedy pomyślałabym, że mogę być/będę aktorką. Szkołę teatralną wybrałam ze względu na przedmioty, jakie w niej wykładano. Natomiast później wszystko już samo się potoczyło w tym kierunku. Pod koniec studiów zaczęłam grać w Teatrze Polskim w Poznaniu, później dubbing, i tak to już do dziś płynie. Trochę to zawód mnie wybrał, a ja się temu poddałam.

Lubuski Teatr otwiera się dla publiczności w walentynkowy weekend spektaklem „Związek otwarty”. Nie ujawniając zanadto treści – co jest najważniejsze w związku?
Wojciech Romańczyk: - Dialog, rozmowa i pochodne synonimy. Zrozumienie drugiego człowieka.
Romana Filipowska: - Można by długo rozprawiać na temat tego, co akurat jest najważniejsze. Ale z takich mniej oczywistych kwestii poczucie humoru uważam za szczególnie istotną cechę. Poczucie humoru i dystans do siebie dają nam taki swoisty wentyl w tym nie zawsze prostym życiu. Łatwiej przełamać pierwsze lody po kłótni, gdy ktoś nas rozbawi, a i wspólne życie staje się przyjemniejsze. I zdecydowanie krótka pamięć - co akurat chyba dość nietypowo brzmi w ustach aktorki. Ale umiejętność szybkiego wybaczania sobie na co dzień i zapominania o ewentualnych przykrościach wyrządzonych przez drugą stronę, naprawdę ułatwia życie.

A czym jest miłość?
Romana Filipowska: - Mam poczucie, że co bym nie odpowiedziała, zabrzmi banalnie. Nie sposób tak w kilku zdaniach o tym opowiedzieć. Miłość jest wszystkim co nas napędza do działania, do życia, do stawania się lepszym. I mam tu na myśli nie tylko miłość do drugiej osoby, ale również do samego siebie, do pracy, jedzenia, pasji, natury... Jest chyba sensem naszego życia. Na pewno mojego.
Wojciech Romańczyk: - Jako człowiek wierzący w Boga – polecam księgę biblijną „Pieśń nad Pieśniami.” Jest dziełem sztuki. Tak, Bóg też jest artystą.

Miłość może być… lekiem na pandemię? Może łagodzi jej skutki…
Wojciech Romańczyk: - Nie popadajmy w fanaberie…proszę… Miłość jest największą z potęg znanych na świecie. Nie jest jednak lekiem. Kiedy się nim stanie, przestanie być sobą. Miłość nie może pomóc w pandemii w sposób bezpośredni. Może jednak działać cuda w naszej psychice. Jest potężna i warto w nią zainwestować całe życie.
Romana Filipowska: - Miłość jest najlepsza na wszystko. Więc kochajmy się dużo.

Z czym wyjdą z teatru widzowie po spektaklu „Związek otwarty”?
Romana Filipowska: - Z uśmiechem, chęcią do przytulenia kogoś bliskiego, zjedzenia dobrej kolacji i napicia się wina. Związek otwarty jest szaloną opowieścią o parze, która nieustannie szuka miłości, ale czasem robi to bardzo nieudolnie, raniąc się wzajemnie. Myślę, że spektakl pozwoli nam spojrzeć na tę drugą osobę, która jest obok nas, z większym zrozumieniem i miłością. A przy tym po prostu to będzie wesoły, relaksujący wieczór.
Wojciech Romańczyk: - Nie siedzę w głowie widzów, więc ciężko mi prognozować. My przedstawiamy świat. Widz go odbiera. Na tym polega dialog. Mam nadzieję, że porozmawiamy o miłości o jej braku, o jej potrzebie. Zapraszam jednak do dyskusji a nie na wykład. Inaczej nie wyobrażam sobie teatru.

Tuż przed ponownym zamknięciem kultury - w Lubuskim Teatrze odbyła się premiera „Ożenku” w reżyserii Roberta Czechowskiego

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zielonagora.naszemiasto.pl Nasze Miasto