Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ze szwalni odchodzi kadra kierownicza. Dlaczego? W sobotę (23 czerwca) nadzwyczajne zgromadzenie akcjonariuszy Parys S.A

Renata Zdanowicz
Mimo zgody szwaczek, prokurent nie pozwolił nam zrobić zdjęcia. Dlatego pokazujemy, jak wyglądała praca na szwalni w 2004.r
Mimo zgody szwaczek, prokurent nie pozwolił nam zrobić zdjęcia. Dlatego pokazujemy, jak wyglądała praca na szwalni w 2004.r Katarzyna Chądzyńska/Gazeta Lubuska
- Prokurent robi wszystko, żeby wygasić produkcję, czyli podstawową działalność firmy - uważają pracownice świebodzińskiego zakładu odzieżowego, które poprosiły o rozmowę z redaktorem gazety. - Pracujemy w niepewności i boimy się o pracę. Tylko w maju sześć osób dostało wypowiedzenia. Co się dzieje w zakładzie? Jak zmiany tłumaczy prokurent?

Parys S.A. w Świebodzinie jest spółką kapitałową, akcyjną o charakterze pracowniczym. To pracownicy przed laty wykupili zakład od skarbu państwa. - Kapitał pracowniczy był rozdrobniony, chodziło o to, żeby ci ludzie czuli się współgospodarzami - tłumaczy były prezes Parysa, nadal z udziałami w spółce.

Teren i nieruchomości przy ulicy Łąki Zamkowe stanowią majątek spółki. W hali nadal odbywa się produkcja, ale szwalnia podobno przynosi straty. Część pomieszczeń zostało sprzedane lub wydzierżawione i daje spółce dochód. Czy ktoś tą własność chce zawłaszczyć? - To jest problem nie tylko pracowników, ale też akcjonariuszy, którzy włożyli pieniądze i oczekują jakiejkolwiek dywidendy - zastanawia się były prezes. - Dywident nie będzie, bo spółka wykorzysta wszystkie pieniądze na własne potrzeby, może ustawić zyski na minimum i będzie tylko konsumować.

Czarny scenariusz jaki kreślą nasze rozmówczynie to likwidacja szwalni: - Mamy zamówienia. Szyjemy dobrze. Jesteśmy wydolne. I chcemy szyć! Jesteśmy zakładem odzieżowym, ten zakład wiele z nas wyuczył a teraz jesteśmy źle traktowane, zwalnia się ludzi. Z nami nikt nie rozmawia, nikt nam nic nie mówi. Nie wiemy co się dzieje a z prokurentem nie ma kontaktu. Jeśli nawet jest na miejscu, to zamyka się w gabinecie i nikogo nie wpuszcza. Przyznał się nam, że ma tylko prawo do zwalniania ludzi. I to robi - w imieniu załogi mówi Anna Szostak i Jolanta Worek.

Jak wyjaśnia Grzegorz Woźniak, prokurent Parys S.A. „decyzja o likwidacji spółki mogła zostać podjęta jedynie przez Zarząd. Tymczasem jedyny członek Zarządu - Pani Prezes przebywa na długotrwałym zwolnieniu lekarskim. Już zatem z tego powodu decyzja o likwidacji szwalni nie mogła zostać podjęta. Informacja o podjętej decyzji o likwidacji szwalni jest zatem nieprawdziwa”.

Z kolei pracownice mówią, że od kilku miesięcy dawane są wypowiedzenia, w dodatku „dwie członkinie rady nadzorczej były przeciwne wygaszaniu szwalni, więc nadzwyczajne walne zgromadzenie, zwołane na 23 czerwca, ma spowodować odwołanie niewygodnej rady nadzorczej”.

- Szwalnia sama na siebie jest w stanie zarobić. Zarzuty, że szwalnia przynosi straty i nie zarabia są niesłuszne. Były propozycje, żeby zrestrukturyzować albo wyłączyć szwalnię ze spółki. Nawet jedna z pracownic chciała założyć działalność i poprowadzić szwalnię - mówi nam Anna Borkowska z rady nadzorczej.

Szwalnia jeszcze kilka tygodni temu dawała zatrudnienie 52 osobom. Nasze rozmówczynie podkreślają, że zmiany w spółce zawsze odbywają się kosztem pracowników. - A przecież Parys to spółka pracownicza. Komu zostanie ten majątek? - pytają. - Bo po likwidacji szwalni w spółce zostanie pięć osób (prezes zarządu, prokurent i trzech nowych członów rady nadzorczej) i tylko one będą czerpały korzyści. Utrzymają się z dzierżaw, mają jeszcze do sprzedaży majątek. Oni będą mieli zagwarantowany dochód i miejsca pracy. A my?

Kobiety przypominają, że w spółkę włożyły swoje pieniądze. - Szwaczka, która zarabiała mało wyłożyła pieniądze na akcje, dla niektórych są to małe pieniądze, ale nie dla szwaczki.

Wszystko pod hasłem „ratujmy naszą firmę”. Jakiś czas temu pani prezes zawarła porozumienie ze związkami zawodowymi, żeby zawiesić wypłaty nagród. - Choć od lat pracujemy za najniższe wynagrodzenie, bez podwyżek, zgodziłyśmy się, również pracownicy dniówkowi (biurowi) i rada nadzorcza. Na zmniejszeniu wynagrodzenia pracownicy stracili rocznie ok. 5 tysięcy złotych.

25 kwietnia prokurent poprosił radnych o umorzenie należnego gminie podatku od nieruchomości. Kwota jest niemała bo aż 120 tysięcy złotych. - Radni wyrazili zgodę i nawet się nie zainteresowali jaka jest sytuacja w zakładzie, choć w tym czasie wręczane były wypowiedzenia. Kto skorzysta z tego umorzenia? Ci co zostaną w spółce a nie pracownicy, którzy jeszcze pracują? - zastanawiają się akcjonariusze.

Czym kierował się burmistrz akceptując decyzję rady miejskiej o umorzeniu podatku? - Nigdy nie było gwarancji, że firma przetrwa, że dalej tam będzie szwalnia - podkreśla Dariusz Bekisz. - Zawsze twierdzę jedno i to mówiłem radnym na komisji, że lepiej jeżeli coś dzieje się z firmą, jeżeli ona jest na chodzie, hale i budynki są zadbane, niż doprowadzać firmę do upadłości. Dużo trudniej znaleźć kontrahenta czy nabywcę na zrujnowane obiekty. Ja nie wiem czy ta firma ma jakąś perspektywę, to trzeba by pytać zarządu tej firmy. Nasze działania raczej starają się doprowadzić do tego, żeby w tym miejscu nie powstała pustka. Lepiej znaleźć inwestora, który by chciał to zagospodarować na inną działalność w trakcie jakby biegu, niż by to robić po upadłości.

W maju sześć osób dostało wypowiedzenia. Pracownicy uważają, że wręczane są co jakiś czas kilku osobom, żeby uniknąć zwolnień grupowych. Należy mieć na uwadze, że kobiety 50-letnie nie znajdą pracy, a świadczenia przedemerytalne to grosze. - W tutejszym Urzędzie Pracy zarejestrowane są cztery kobiety, które pracowały w firmie Parys S.A. na stanowisku szwaczka i będą się starały o przyznanie świadczenia przedemerytalnego - poinformował świebodziński PUP.

Jak zwolnienia tłumaczy prokurent? - Złożone pracownikom w maju 2018 r. wypowiedzenia umów o pracę stanowią jeden z elementów optymalizacji produkcji i nie stoją w sprzeczności z argumentacją przedstawioną we wniosku o umorzenie podatku od nieruchomości.

Zakład ma zagranicznych kontrahentów, podpisane długoterminowe umowy. - Mamy klientów niemieckich, duńskich, holenderskich. A tymczasem mistrz wiodący na szwalni pracuje do końca sierpnia, szefowa produkcji sama złożyła wypowiedzenie, jedyna osoba od zamówień pracuje pod presją. Brakarzowi umowa gaśnie 30 czerwca. Brygadzistka była na liście do zwolnienia, jest na chorobowym. Cały dozór jest zwolniony. Magazynier dostał wypowiedzenie. - My już nie możemy wywiązać się z zamówień. Klienci nie są o tym uprzedzani. Prokurent nie liczy się ani z nami, ani z klientami - mówią pracownice.

Zdaniem prokurenta rozpowszechnianie informacji o likwidacji szwalni „wyrządza Spółce szkodę i jest prawdopodobną przyczyną wysokiej absencji pracowników w pracy. W kwietniu 2018 r. ze zwolnień chorobowych korzystało 14 osób, natomiast w maju 2018 r. - 12 osób”.

Receptę na uratowanie zakładu przypomina były prezes. - Przy obecnej wielkości zatrudnienia produkcja i to co spółka ma z wynajmu nie pokryje kosztów utrzymania, już nie mówiąc o zysku spółki. Działalność szwalnicza powinna się wyprowadzić w inne miejsce a zarząd powinien tak zadziałać, żeby ulokować inną produkcję lub dzierżawić hale - uważa były prezes. - Jeżeli dla grupy ludzi są zamówienia, są zlecenia, jest praca, to dobrze żeby ona była, ale to wcale nie znaczy, że ona musi być w tych murach. To był mój plan kiedyś, żeby pomieszczenia szwalni wykorzystać na inną działalność a produkcję szwalniczą przenieść. Za duży jest koszt utrzymania firmy pod tę produkcję.

Rozżalone szwaczki mówią, że w Parysie spędziły całe życie. - To jest nasz drugi dom. Od lat mówimy, że nie jesteśmy w stanie utrzymać się na tak dużej powierzchni. Wreszcie w styczniu szwalnia została przeniesiona do mniejszej hali. Pani prezes nie odbiera telefonów, rękami prokurenta robi to, co dawno sobie zaplanowali.

- Były czasy kiedy pracy nie było, zamówień nie było. Jesteśmy zahartowane. Z socjalnego ustępowałyśmy, z jubileuszowego. Wręcz nieludzkie jak można nas tak wykorzystywać. Nasza praca pełna wyrzeczeń, nie lekka praca, a teraz kilka osób z tego będzie żyło...

Chcieliśmy porozmawiać z panią prezes. W spółce to było niemożliwe, telefonu od nas nie odebrała, a na pozostawioną wiadomość nie odpowiedziała.

Zobaczcie Magazyn informacyjny GL

Więcej wiadomości w tygodniku papierowym „Dzień za Dniem” lub na www.prasa24.pl. Aktualny numer w każdą środę.**Zajrzyj też na Facebooka Dzień za Dniem**

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Niedziele handlowe mogą wrócić w 2024 roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na swiebodzin.naszemiasto.pl Nasze Miasto