Zbigniew Dynowski ze Świebodzina, odnawiając stare lub nawiązując nowe kontakty z członkami rodziny - tymi z bliska, i tymi z daleka, gdy niespodziewanie zwracali się doń „proszę pana” zamiast zwyczajowego „wujku” lub „kuzynie”, stwierdził ze smutkiem, że pojęcie „rodzina” staje się jakby coraz bardziej umowne, wręcz po prostu puste. Postanowił temu przeciwdziałać. Uznał, że najlepszym sposobem będzie bezpośrednie spotkanie wszystkich krewniaków.
Myśl zorganizowania zjazdu rodzinnego dojrzewała w nim dość długo, od września ubiegłego roku. Wraz z żoną Wandą poświęcili sporo czasu i trudu, by poznać zapatrywania bliskich i dalszych krewnych co do spotkania się, odnowienia więzi rodzinnych i nawiązania nowych znajomości. Rozmowy przyniosły nadzwyczajny efekt.
W sobotę, 26 sierpnia, na historycznym, pierwszym zjeździe Rodziny Dynowskich, zjawiło się ponad sto osób! Co prawda, zabrakło pewnej części zaproszonych osób, a i tak sami uczestnicy spotkania nie mogli uwierzyć, że jest ich razem tak wielu.
Więcej na ten temat przeczytasz w środę (6 września) w tygodniku "Dzień za Dniem" lub na www.prasa24.pl
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?