Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Kolorowy ptak Świebodzina" tworzy prawdziwe dzieła sztuki! Jego prace są niesamowite!

Anna Moyseowicz
Anna Moyseowicz
Artysta lubi pracować w swojej pracowni, zaraz obok domu.
Artysta lubi pracować w swojej pracowni, zaraz obok domu. fot. Mariusz Kapała
Tworzy w drewnie, sklejce, pracuje z metalem, rysuje, maluje obrazy i murale... Jest kolorowym ptakiem Świebodzina, którego trudno wepchnąć w jakieś ramy. Na ulicach miasta można natknąć się na jego dzieła. Jerzy Pach to świebodziński artysta. Zaprasza nas do swojej pracowni i opowiada o pasji, czyli o sztuce.

Sztukę kocha od dziecka

Przygoda świebodzińskiego artysty Jerzego Pacha ze sztuką zaczęła się już w dzieciństwie.

Gdy byłem dzieckiem lubiłem rysować i bawić się w piasku, choć inni chłopcy uważali to za śmieszne. Na koniec roku szkolnego wyrywałem kartki z zeszytów swoich i rodzeństwa. Kiedyś nie było takiego dostępu do papieru, a jedna kartka to był jeden rysunek

- opowiada. I po chwili dodaje ze smutkiem, że często słyszał powierzchowne "ładnie rysujesz", ale w jego życiu zabrakło wtedy zainteresowania, bodźca, który popchnąłby go w tym kierunku dalej. - Każdy mówił, że jest ładnie, że jestem zdolny, ale czegoś zabrakło.

Jednak dziecięcy zapał i wyobraźnia pozostały do dziś. - Nawet teraz, gdy byłem z wnuczką na plaży, tak się wybawiłem! Wnuczka zaczęła lepić coś z piasku, a ja razem z nią - opowiada artysta i dodaje, że w Świebodzinie można zobaczyć ich wspólne dzieło - mural, który przedstawia serce z napisem "love". - To bardzo osobiste - dodaje.

Od dziecka chciałem robić coś innego, czego nikt inny nie potrafił. Później grałem troszkę w piłkę, ale nigdy nie zarzuciłem tego, że chcę tworzyć. Pierwsze rzeźby robiłem w korze, potem w drewnie. Drewno trudno było zdobyć, więc sklejałem różne fragmenty. Ja akurat wybrałem twarde drewno, choć trudno w nim rzeźbić - i na nim pracowałem.

Jerzy Pach już w szkole podstawowej marzył o tym, żeby zostać artystą. - Podobało mi się jak dekoratorzy wystaw zmieniali je w sklepie, na przykład na święta, wycinali wtedy litery ze styropianu. Jak ja zazdrościłem tym facetom! Jak oni fajnie to robią, też bym tak chciał, myślałem.

Dąży do ideału

- Tu jest na przykład taka twarz, proszę zobaczyć jaka zakurzona - mówi Pach biorąc do ręki małą rzeźbę.

Nie chciałem zrobić na przykład Baby Jagi, bo to zbyt łatwe. Dążę do realizmu, choć robię dużo błędów, a tej rzeźbie do tego daleko. Sam się tym gnębię, już ktoś mi tłumaczył, że niepotrzebnie, że czasem dobrze jest tak, jak jest

- opowiada. W dalszej części rozmowy dodaje, że jednak powoli zaczyna rozumieć, że dążenie do ideału nie ma sensu. - Muszę ten realizm przeżyć, ale później będę wszystko widział inaczej. W głowie cały czas dążę do realizmu, ale wiem, że powinienem to przerwać i iść w abstrakcję. Bardzo mi się podoba surrealizm.

Poza ramami systemu

Jerzy Pach należy do Stowarzyszenia Artystycznego "Otwarcie" w Świebodzinie i podkreśla jak ważne jest dla niego dobre słowo lub wsparcie duchowe innego artysty. - Daje mi to dużo wskazówek. Ja jestem samoukiem, nie skończyłem żadnej szkoły w tym kierunku, ale dzisiaj też to doceniam, bo nie myślę w ramach systemu. Na akademii można zdobyć niesamowitą wiedzę, ale nie było mi to dane - mówi. - Gdy tworzę, jestem w tym całym duchem, myślę o tym, to siedzi we mnie, w głowie - opowiada.

Hobby, a nie praca

Sztuka jest hobby artysty, nie zawodem. - Od czasu do czasu mam z tego jakieś korzyści, ale nie odczuwam żeby mi się to zwracało, wychodzę raczej na zero. Szkoda mi wszystkich rzeczy, które sprzedaję. Kupujący biorą moją energię. Z jednej strony się cieszę, a z drugiej mi szkoda - opowiada.

- Moim marzeniem było po prostu mieć swoją pracownię. To już moja trzecia. Nie jest jakoś bardzo komfortowo, ale mi z tym dobrze, umiem się zbratać z niedogodnościami. Zimą grzeje tu piecyk, bo wtedy najbardziej chce się tworzyć. Ale wtedy trzeba też oszczędzać energię, więc trochę pracuję w mieszkaniu - opowiada.

I wzrusza się, gdy pomyśli o swojej inspiracji. - Bardzo lubię Salvadora Daliego, lubię się nim wzorować, kłaniam mu się i nigdy go nie zrozumiem do końca, ale jednocześnie mu zazdroszczę. Niesamowita postać. Jak on sztuką żył! Wzruszam się, bo odnajduję w tym siebie - mówi.

Sztuka to dla niego pasja

Artysta z błyskiem w oku mówi o swoim hobby. - Przychodzę tu, jak chcę to puszczę sobie fajną muzykę, a jak nie to pracuję w ciszy. Jak mi to wtedy idzie, jak ja to lubię i się tym bawię! Mam mnóstwo pomysłów i od razu muszę je zapisywać. Czasem przerywam pracę i kontynuuję coś innego, na przykład biorę spray i domalowuję coś, o czym pomyślę, na innym obrazie - opowiada.

Niestety nie każdy docenia jego zapał i talent. Na ulicy, przed domem artysty stanęła zrobiona przez niego rzeźba kobiety. - Ludziom się podobała, robili sobie z nią zdjęcia. Jednej nocy ktoś ją zniszczył. Dzięki sąsiadowi odzyskałem ją, ale w częściach i bez głowy - mówi. Jednak, pomimo przykrego incydentu, nie zniechęcił się. - Teraz obijam ją blachą i robię głowę, którą będzie trzymała w ręce - opowiada.

Kobieta przed domem to nie jedyne dzieło artysty, które można zobaczyć w Świebodzinie. Zrobił on na przykład koziołka ze sklejki dla jednej ze szkół, której patronem Kornel Makuszyński. - Miałem zrobić coś na pasowanie ucznia w tamtym roku. Zrobiłem go z dwóch, połączonych arkuszy sklejki. Szkoła bardzo fajnie mi podziękowała, ale największą nagrodą było, gdy zobaczyłem, że dzieci i nauczyciele robią sobie zdjęcia z koziołkiem - mówi.

Zobacz też: London Design Biennale 2021

Wcześniej w jednej z bram na ulicy Wiejskiej widniała, już zdemontowana, rzeźba artysty. - Zrobiłem ludzika, a potem do niego dostawiłem drugą postać dziewczyny. Stało się to jeszcze sympatyczniejsze, trzymają się oni za ręce. Ludzie przychodzili robić sobie z nimi zdjęcia, to bardzo miłe, gdy spotykam się z ludźmi i czuję od razu ich uprzejmość. W pracowni dobrze czuję się sam, a dalej, gdy wychodzę do ludzi, bo to dla nich tworzę.

Inną z ciekawych, choć niedostępnych "z ulicy" prac artysty jest rzeźba dłoni, wzorowana na jego ręce. Rzeźba jednego razu upadła i złamał jej się czubek jednego z palców. - To czysty przypadek, ale wyszło akurat tak, jak w rzeczywistości. Ja też nie mam koniuszka tego palca, bo ucięła mi go maszyna przy tworzeniu - mówi Pach.

Ludzie mnie znają. Słyszałem nawet, że dzieci mówiły "O, jedzie Pan Tęcza", bo taki kolorowy. Ktoś inny z kolei powiedział "nasz kolory ptak Świebodzina". To dla mnie miłe, bardzo miłe...

Prace Jerzego Pacha będzie można podziwiać także na początku października. To właśnie wtedy zostanie otwarta jego wystawa w świebodzińskim muzeum.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na swiebodzin.naszemiasto.pl Nasze Miasto