Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pijany aktor, obrażalski reżyser i filmowiec z ogromnym zapałem. W Łagowie wspominano dawne edycje Lubuskiego Lata Filmowego

Anna Moyseowicz
Anna Moyseowicz
W Łagowie wspominano Lubuskie Lato Filmowe
W Łagowie wspominano Lubuskie Lato Filmowe Anna Moyseowicz
Ze śmiechem wspominano nieprzyjemnego reżysera, pijanego aktora i wytrwałego studenta łódzkiej filmówki. W czwartek wieczorem, 2 września, w ośrodku wypoczynkowym "Leśnik" w Łagowie, w ramach 50. Lubuskiego Lata Filmowego, odbył się panel dyskusyjny pt. "Ludzie, wspomnienia, wydarzenia".

Kierownik artystyczny bez wpływu na repertuar

W czwartkowy wieczór Kawiarnia w "Leśniku" wypełniona była po brzegi. Byli tu zarówno organizatorzy - tak dawni, jak i obecni, pracownicy, ale również po prostu widzowie LLF. Wspominano dawne edycje, opowiadano anegdotki, żartowano. Gościem specjalnym spotkania był Stanisław Janicki, pierwszy dyrektor artystyczny Lubuskiego Lata Filmowego, choć jak sam mówi, to trochę nazwa na wyrost. - Czytam, że byłem artystycznym kierownikiem i muszę prostować, bo ja nie miałem żadnego wpływu na repertuar. W takim razie jaki to kierownik artystyczny? To była tylko nazwa... - mówi Janicki.

Obrażalski reżyser

Podczas spotkania nie zabrakło ciekawych anegdot związanych z łagowskim festiwalem. Jedna z nich dotyczyła znanego reżysera. Stanisław Janicki przed emisją filmów zapowiadał je ze sceny amfiteatru, rozmawiając chwilkę z reżyserem danej produkcji. Pewnego razu jeden z twórców dość szorstko odmówił wypowiedzi, nie zadziałał nawet argument o widowni czekającej na tę rozmowę. Powodem była krytyka jego filmu przez dziennikarzy. Tego samego dnia wieczorem, po zabawie przy ognisku w lesie, reżyser ten zaczął bardzo wylewnie przepraszać Janickiego.

Schody robiące za poduszkę

Inna z anegdot dotyczy aktora Jana Himmilsbacha, który obchodził swoje imieniny pod koniec czerwca, czyli podczas LLF. - Jasiu często sypiał pod Basztową, pod głową mając jej schody - opowiadał jeden z gości.
Z drugiej strony każdy podkreślał rodzinną atmosferę panującą na festiwalu, a także brak dystansu pomiędzy aktorami, a widzami. - Ludzie stykali się z aktorami twarzą w twarz, do wszystkich można było dotrzeć - mówił Janicki.

Wytrwały filmowiec

Inna opowieść dziennikarza dotyczyła bardzo wytrwałego filmowca. Janicki niegdyś wymieniał listy z chłopakiem, który marzył o robieniu filmów. Ten pytał o radę, prosił o wskazówki, chwalił się postępami. Udało im się spotkać zupełnym przypadkiem właśnie na Lubuskim Lecie Filmowym. Chłopak był już wtedy studentem łódzkiej filmówki i wraz ze znajomymi ze studiów przyjechał do Łagowa. Wspólnie poprosili o emisję ich filmu. Organizatorzy zgodzili się i choć produkcja ukazała się w kinie "Świteź" o północy, studentom to w zupełności wystarczało. Przy rozmowie Janicki zapytał właśnie o tego młodego chłopaka. Otrzymał odpowiedź studenta siedzącego tuż obok - "To ja".

Wszystko dla festiwalu

Nie zabrakło również wspomnień o zmarłym dyrektorze Lubuskiego Lata Filmowego Andrzeju Kawali, który kochał Łagów, i - gdy było trzeba - potrafił walczyć o LLF. Jak wspominał Grzegorz Potęga, niegdyś pracujący przy organizacji festiwalu, miał on za zadanie montaż flagi na wieży zamkowej. Nie mógł sobie z tym poradzić, a flagę ostatecznie zamontował właśnie Andrzej Kawala. Ktoś z sali dopowiedział, że to ciekawa historia, bo ówczesny dyrektor miał... paniczny lęk wysokości. - Taki już był, bał się, ale gdy trzeba była zawiesić flagę to nawiercił dziurę i po prostu zawiesił.

Wieczór zakończył się pysznym tortem dla gości.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na swiebodzin.naszemiasto.pl Nasze Miasto