Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Dziecko by tego nie przeżyło". Pies w Niesulicach dotkliwie pogryzł kobietę. Mieszkańcy się boją

Anna Moyseowicz
Anna Moyseowicz
Magdalena Ziach boi się wychodzić z domu i do tej pory unika obcych psów. Kilka tygodni temu została zaatakowana przez psa bez smyczy i kagańca, który terroryzuje całą okolicę.

Agresywny pies jest znany mieszkańcom Niesulic

- Stało się to kilka tygodni temu. Żona poszła z naszym psem na spacer. Była około 300 - 400 metrów od domu. W pewnym momencie zobaczyła kobietę, także z psem. Znała ją, znają ją także nasi sąsiedzi, wszyscy wiemy, czego możemy się spodziewać. Żona zaczęła krzyczeć, aby pani przypięła smycz, bo pies biegał luzem, nie miał nawet kagańca - opowiada Rafał Ziach, mąż pogryzionej Magdaleny Ziach.

Właścicielka twierdzi, że pies "chce się tylko bawić"

Właścicielka psa jednak nie zareagowała na prośbę kobiety.

Krzyczała tylko: "Niech się Pani nie boi! Ona chce się bawić!". Żona pod wpływem emocji wzięła naszego psa na ręce, cały czas prosząc o przypięcie Missi, bo tak się wabi tamten pies. Kobieta w tym czasie odwróciła się, zaczęła biec w drugą stronę sądząc, że pies jej posłucha i przyjdzie. To nic nie dało. Missi podbiegła do żony i bez ostrzeżenia skoczyła - mówi dalej Ziach.

Pogryziona kobieta sama musiała opanować sytuację

Dalsze szczegóły są bardzo drastyczne. Pies, chcąc dosięgnąć drugiego, wgryzł się w rękę kobiety. - Żona ustawia się bokiem, a pies łapie ją za ramię, wbija się zębami, szarpie, przewraca na ziemię i gryzie. Żona zasłania ręką twarz, pies próbuje dosięgnąć też do szyi. Jego właścicielka w końcu stara się go odciągnąć, przez dłuższy czas nieudolnie, ale wreszcie jej się udaje. Pada na trawę i zaczyna opowiadać jak bardzo zestresowała się sytuacją! Wtedy też poluźnia smycz, a pies rzuca się znowu. Atakuje naszego, na szczęście w tym przypadku kończy się na wyrwaniu sierści i dwóch śladach zębów - mówi mężczyzna. Jak dodaje, przy drugim ataku to ponownie jego żona musiała opanować całą sytuację. W końcu, gdy właścicielce udaje się założyć kaganiec, każe kobiecie uciekać. Proponuje, że odprowadzi psa do domu, a następnie odwiezie ją do szpitala. - Moja żona odpowiedziała, że nie ma czasu na czekanie. Sama zadzwoniła na policję i pogotowie. Jakoś udało jej się dotrzeć do domu. Kobieta z psem znikła. Nie zrobiła nic oprócz wykonania telefonu do swojego syna adwokata - opowiada Rafał Ziach.

To nie pies jest tu głównym winowajcą

Policja wraz z mężczyzną szukała agresywnego psa i jego właścicielki. - Jeździliśmy od domu do domu. W końcu udało się panią znaleźć. Na początku udawała, że nie wie, o co chodzi. Po chwili straciła grunt pod nogami i się rozpłakała. Zaraz przyjechał jej syn, twierdził, że był u mnie w domu. Półtorej godziny po zdarzeniu? Centymetr dalej i byłaby przerwana aorta, a moja żona do domu by nie wróciła! - mówi zbulwersowany mężczyzna. Jak dodaje, nie obwinia on samego psa. Wie, że ten został przygarnięty ze schroniska i że najprawdopodobniej wiele przeszedł. Pretensje ma jednak do właścicieli, którzy powinni zadbać, by Missi wychodziła na spacery jedynie na smyczy i w kagańcu. - Sprawa zostanie skierowana do sądu i mam nadzieję, że w charakterze przestępstwa, a nie wykroczenia. A co gdyby w miejscu mojej żony było 10-letnie dziecko? Prawdopodobnie za dużo by z niego nie zostało - podsumowuje.

Mieszkańcy Niesulic się boją

Skontaktowaliśmy się także z właścicielką agresywnego psa, ta jednak odmówiła komentarza. Natomiast inni mieszkańcy Niesulic potwierdzają problem. - Pies rzeczywiście jest agresywny. Żeby się o tym przekonać, wystarczy przejść obok posesji. Tuż obok prowadzi droga, a brama jest marnie zabezpieczona. Pies rzuca się na bramkę, gdy ktoś przechodzi obok, poza tym uciekł już kilkakrotnie. Podbiegał do naszego domu, a że mamy suczkę to skakał na płot, szczekał, warczał - opowiada Hubert Siedlecki. - Pies ma swoją wagę, według mnie może ważyć około 30 kilogramów, a na spacerach w ogóle nie słucha swojej właścicielki.

Siedlecki potwierdza, że pies nie raz biegał bez kagańca. - Zdarzyło się, że miałem z nim spotkanie w cztery oczy. Moja suczka się przestraszyła, ale na szczęście wtedy nic się nie stało. Ta pani dostała ode mnie reprymendę, ale usłyszałem: "Ona tylko chce się bawić". Moja partnerka miała podobną sytuację, ale na nią skoczył. Dobrze, że miał akurat wtedy kaganiec. Takie nieszczęście jak u pani Magdy musiało kiedyś w końcu się wydarzyć. Mam jedną obawę - W Niesulicach jest dużo turystów, w tym dzieci z pieskami. Jeżeli byłoby tam dziecko, ono by tego nie przeżyło - dodaje mężczyzna.

WIDEO: Szczuł psem partnerkę i sąsiadów, potem groził, że skoczy z balkonu. Zatrzymali go antyterroryści

od 12 lat
Wideo

Gazeta Lubuska. Winiarze liczą straty po przymrozkach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na swiebodzin.naszemiasto.pl Nasze Miasto