Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lubuskie Las Vegas niedaleko Świebodzina - tu niektórzy przy swoich domach zapalą kilkadziesiąt tysięcy lampek!

Dariusz Dutkiewicz
Dariusz Dutkiewicz
- Po pracy posiłek musi być  - twierdzą Tomasz Walczak i Zbigniew Świątkowski. No cóż, nie ma to jak kiełbaski pod pucharami.
- Po pracy posiłek musi być - twierdzą Tomasz Walczak i Zbigniew Świątkowski. No cóż, nie ma to jak kiełbaski pod pucharami. Dariusz Dutkiewicz
Zaczęło się! Sobota, 12 grudnia, popołudnie. Popowo, 40 km od Świebodzina - czyli lubuskie Las Vegas. Mieszkańcy krzątają się wokół domów i zdobią posesje. Zapalają coraz więcej świateł, migoczą kolorowe bałwany, ślicznie oświetlone choinki czy renifery. To właśnie w Popowie, słynnym na całą Polskę, niektórzy zapalą przy swych domach nawet… kilkadziesiąt tysięcy lampek!

Już przy wjeździe witają nas dwa renifery. Już rozświetlone, a Krystian Żarnowski walczy akurat z… lejcami. Nagle trach! I trzyma w ręku, pewnie jedyne w kraju świecące lejce. Tylko renifery nie chcą się ruszyć i pociągnąć sań, które zbudował wraz z Wiktorem Malisajdą. Działają już drugi tydzień i jak dotychczas Krystian zamontował aż 10 tysięcy lampek. – Docelowo będzie ich 35 tysięcy – twierdzi z dumą młody mężczyzna.

Zaledwie kilkanaście metrów dalej przy remizie działa ekipa trzech druhów. Najwyżej, bo na drabinie, stoi w tej strażackiej hierarchii Tomasz Świętochowski. Tymczasem, kiedy kolega jeszcze kołysze się parę metrów nad ziemią sołtys Tomasz Walczak z komendantem OSP Zbigniewem Marianowskim już zasiadają do małego co nieco. Po ciężkiej robocie, pałaszują kiełbaski. Ale gdzie!? Pod licznymi pucharami, trofeami z zawodów. A jest na co popatrzeć.

Niektórzy działają w iście akrobatycznych pozach

Ruszamy dalej mijając przepięknie przyozdobiony staw. Z odpowiedniej perspektywy wygląda ten obraz jak, nie przymierzając, taki mały rozświetlony wieczorem Wersal. W Las Vegas do którego porównują Popowo, mamy do czynienia chwilami z istną kakofonią świateł, a w Popowie jest gustownie, tak świątecznie, ciepło.
To wszystko zasługa ludzi. Chociażby młodego dekarza Marcina, który odważnie wlazł na dach piętrowego domu i tam majstruje przy światełkach. Tak na oko, to jest jakieś osiem metrów od ziemi, dlatego asekurujący go Adam Igras cały czas upomina młodzieńca, prosząc o ostrożność. Kiedy jednak Marcin schodzi w końcu na ziemię, to od razu wie, że warto było. Chociażby patrząc na zachwyconą światełkami kilkuletnią Milenkę trzymaną na rękach przez Natalię Dawidowicz. Dziewczynce aż się oczy błyszczą z zachwytu.

Rozbłysły też lampki za rogatkami wsi

Mijamy ostatnie zabudowania. A za rogatkami Popowa rozpościera się mały wiejski cmentarz. I choć praca przy ozdabianiu wsi idzie pełną para, to mieszkańcy nie zapominają też o tych, którzy tych świetlanych cudów nie zobaczą. Na grobach roi się od innych niż we wsi światełek, lampek, zniczy…
Wracając mijamy świecący lampkami kościół i znowu jesteśmy przy reniferach. Krystian już skończył i teraz na saniach zasiadła mała Zuzia, która do Popowa przyjechała z mamą z pobliskiego Międzyrzecza. No bo tak naprawdę, to mieszkańcy tyle wysiłku wkładają w ozdobienie swej wioski nie dla chwały, splendoru, ale przede wszystkim dla tych najmłodszych odbiorców ich sztuki. Naszych Milusińskich.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na swiebodzin.naszemiasto.pl Nasze Miasto